środa, 6 lipca 2022

Trudny wybór - 56

 Tak jak zaplanowali w piątek rano wyruszyli w  drogę powrotną do Warszawy. W czwartkowy wieczór Emil i Piotr długo wertowali  mapę, przeglądali internet i  stwierdzili, że wracając  wcale  nie pojadą przez Kraków a przez Bielsko Białą, Częstochowę, Piotrków  Trybunalski, Tomaszów Mazowiecki, Rawę Mazowiecką, Grodzisk Mazowiecki i Piaseczno. A panie  wymyśliły, że nie  będzie tym razem obiadu na gorąco, zwłaszcza, że  dzień się  zapowiadał  słoneczny- one przygotują "campingowy" posiłek, który  zjedzą albo na  regularnym  parkingu albo na "dzikim parkingu", w lesie. I pewnie będzie  to gdzieś  w okolicach Piotrkowa Trybunalskiego i potem za kierownicą usiądzie Adela. Przy  przeciętnym  ruchu na  szosie te 470 kilometrów powinno im  zabrać 6 godzin i 15  minut "czystej  jazdy" - wszak postój na parkingu to nie "jazda". 

Wybór trasy okazał  się "strzałem w  dziesiątkę", bo część  trasy przebiegała przez  Słowację. I jak  się okazało droga  nie była nadmiernie uczęszczana w przeciwieństwie do  trasy Zakopane - Kraków. Przerwa śniadaniowa  w podróży była na leśnym parkingu w okolicach Rawy Mazowieckiej i byli jego jedynymi użytkownikami. Znaleźli ten  parking przez  czysty przypadek, bo skręcili w bitą drogę  jezdną odchodzącą od szosy. Chcieli postać  nieco  w cieniu, a wiedzieli, że większość parkingów nie posiada dużych, dających  porządny  cień drzew. I tym sposobem trafili na  bardzo miły, typowy leśny parking, usytuowany ze 200 metrów od szosy. Spędzili na nim trzy kwadranse, jedni chodząc i łudząc  się, że może znajdą grzyby, drudzy leżąc na kocu i snując plany urlopowe już na przyszły sezon. 

Adela i Emil doszli w pełnej zgodzie  do  wniosku, że urlop powinien trwać dwa  miesiące- jeden  miesiąc to stanowczo  za mało. I najlepiej  byłoby  mieć nienormowany czas pracy.  I oboje zaczęli całkiem przychylnie myśleć o pracy w kancelarii prawniczej. Przecież  my będziemy mogli w każdej chwili odejść z Urzędu, jeśli  się nam praca tam zupełnie  nie spodoba - stwierdził Emil.  Ja naprawdę nie wiem jak ja bez ciebie wysiedzę w biurze - martwił się Emil.  

No chyba tak, jak to wytrzymywałeś gdy nie pracowałam z tobą - po prostu pracowałeś sam. No  zgoda,  miałeś więcej pracy, ale dawałeś radę ze  wszystkim.  Pomyślałam, że w lipcu trzeba uporządkować wszystkie papierzyska, wszystko dokładnie poopisywać, może do każdej teczki dodać spis treści. Bo jeśli zostaniemy w urzędzie to nie będziemy już robić tego co robimy teraz, my będziemy zatwierdzać to co ktoś inny opracuje, będziemy musieli samodzielnie orzekać, czy jakiś rzecznik właściwie coś uznał za patent, albo właściwie uznał za czyjąś własność. Tyle zrozumiałam  z tej rozmowy z moim przyszłym szefem. 

Maleństwo ,  dobrze to zrozumiałaś, ale  dlaczego nie możesz  zrozumieć, że  gdy mówię o pracy bez  ciebie to nie idzie  mi o to, że część jej ty robiłaś tylko o fakt, że cię nie będzie  obok? No ale to będzie tak tylko przez dwa miesiące,  czyli przez 44 dni i zaledwie z 9 godzin  dziennie, czyli przez 396 godzin przez dwa miesiące. A potem będziemy się widywać w ciągu dnia pracy. Sierpień ma 22 dni robocze, wrzesień tak  samo.Oczywiście, jeśli będziemy  w Kancelarii to zapewne będziemy tandemem, co ewentualnie trzeba będzie od  razu omówić z Arkadiuszem i to nim tata z nim wejdzie do spółki. 

A powiedz mi  Maleństwo  jakim cudem sierpień i wrzesień mają tyle  samo  dni roboczych? Bez cudów. 15 sierpnia jest święto kościelne,  dzień  wolny od  pracy. No tak, rozumiem,  zapomniałem o tym święcie. Dobra jesteś w tym liczeniu! Nawyk z czasu bycia sekretarką - wiecznie  siedziałam z nosem w kalendarzu. I tak  mi kretyńsko zostało. 

Adela delikatnie przeczesywała palcami włosy Emila mówiąc: lubię  się bawić twoimi  włosami, są takie podatne na układanie! Chyba  miałeś  loczki jako małe  dziecko.  Muszę poprosić  tatę, żeby  mi pokazał twoje zdjęcia  gdy byłeś malutki.  Szkoda, że  wtedy nie było kolorowych zdjęć! Niemowlak z piwnymi oczami! Ale tak naprawdę   niemal  wszystkie dzieci na początku mają oczy  niebieskie i dopiero około 3 roku życia "ustala" się  dzieciom kolor oczu - powiedział Emil. Podobno byłem znacznie ładniejszym dzieckiem z oczami niebieskimi. 

No ale mnie się bardzo podobają twoje oczy  w kolorze ciemnego piwa, delikatnie podświetlonego promieniem słońca. Hmmm, niedobrze jest, bo mi się wszystko w tobie  podoba! I już  widzę te tabuny pań zapraszające  cię na kawusię, bo nie  będzie obok  twojego Cerbera ,  czyli mnie. 

No to będą ciężko rozczarowane i obrażone - ja naprawdę nie będę chodził do którejkolwiek na kawę a tym bardziej żadnej na kawę do swego  pokoju  nie  zaproszę. Pamiętaj o tym, że ja należę do tych  wiernych i nie  rzucam słów na wiatr. Dobrze wszystko przeanalizowałem i przemyślałem nim  ci powiedziałem że cię kocham i chcę  być z tobą na  zawsze.  Gryzie mnie  tylko jedna  sprawa - dziecko. Z jednej strony chcę byśmy mieli  dziecko a  z drugiej szalenie  się tego boję bo nim się toto pojawi w zmaterializowanej  formie jest ciąża i poród. I obie  sprawy w  sumie dość niebezpieczne i bolesne dla kobiety. Poza tym obydwa te  stany niosą dla kobiety i niewygodę i niebezpieczeństwo. A w czasie porodu to i matka i dziecko są narażone na całą masę niebezpieczeństw. No ale jeśli się mimo wszystko zdecydujemy to zapewne wyjedziemy wtedy na miesiąc wcześniej do jakiegoś  bardziej cywilizowanego kraju. Muszę to jeszcze  skonsultować z Twoim lekarzem Znam kilka osób, które tak zrobiły. I mam nawet na to już oddzielny fundusz. Gdy myślę o tym, ile się wycierpisz przy porodzie zaczynam rozumieć pewnego Indianina, który widząc cierpienia swej żony i mając świadomość, że on nic a nic  nie może jej pomóc, podciął sobie  żyły.  Adela przyjrzała  się uważnie  Emilowi - po chwili powiedziała - no  to wiedz,  że ów Indianin  postąpił wielce  egoistycznie - myślał de facto tylko o  sobie, a nie o swej żonie, która po takim okropnym porodzie została  sama z dzieckiem. To tak jakbym ja, widząc, że mój mąż cierpi jakiś okrutny  ból nowotwory popełniła  samobójstwo zamiast wyłazić ze skóry i pomagać mu ze  wszystkich sił by przetrwał i nadal był ze mną bo go kocham.  Też się boję porodu, ciąży znacznie  mniej, ale porodu  się  boję ze względu na bezpieczeństwo dziecka. Moja koleżanka rodziła 36 godzin i dziecko było niedotlenione, ma DPM i jest na wózku i z obniżoną normą intelektualną. I nie rodziła gdzieś na głębokiej prowincji, ale w jednym z warszawskich szpitali, dużych, dobrze wyposażonych.

Na razie jeszcze nie jestem gotowa psychicznie na ciążę i dziecko. Jedno jest pewne - po tym co przeszłam w domu  rodzinnym będę się nastawiać na  dziecko - obojętnie   jakiej  płci, byle mi dziecka  nie uszkodzili w  czasie porodu. Bo o ciążę to już na  pewno sama zadbam, z niewielką pomocą lekarza. Myślę, że ty też jeszcze  nie jesteś gotowy na ojcostwo, jesteśmy tak naprawdę dość krótko razem. Przytul mnie na moment i chyba trzeba poszukać naszych  rodziców. Kocham cię ogromnie i jestem szczęśliwa, że możemy ze  sobą o  wszystkim rozmawiać. Dzięki temu  nie ma w naszym związku białych plam.

Emil uniósł się na łokciu i rozejrzał - ooo, widzę ich,  mama coś niesie na liściu łopianu. Maleństwo, chcesz teraz prowadzić?  Bo tak naprawdę to wolałbym dalej prowadzić,  bo wtedy ty trzymasz rękę na moim udzie, a ja to ogromnie lubię i działa to na mnie jakoś tak  mobilizująco. Dobrze kochany, ty prowadź, jeśli cię ta  jazda nie  zmęczyła.  

Okazało się, że rodzice przynieśli dla  nich maliny- sami konsumowali na  miejscu. Ten las,  a może  raczej zagajnik kończył się mniej więcej w odległości 700 metrów od szosy i na jego skraju rosły  maliny.

Rodzice przyszli po pojemnik, bo  chcieli jeszcze trochę malin  nazbierać, ale Emil  spojrzał na  zegarek i powiedział - odpuśćmy sobie te  maliny, skoro są tu to i  na pewno będą  w Warszawie. Zjadłbym już chętnie zwykły obiad.  A macie coś naszykowanego? - zainteresowała  się Helena. Mamy- trzeba  tylko  wstawić do mikrofali. Są zrazy wołowe zawijane z pieczarkami w środku. I jest tego dla  wszystkich. Trzeba  tylko kupić pomidory, więc  jak będziemy jechać przez  Piaseczno to na moment wyskoczę po pomidory. I jest ryż już upichcony. Rozmrozimy wszystko i wstawimy na 15 minut  do  piekarnika. Pieczywo też  zamroziłam, więc będzie  na kolację. A regularne zakupy to  zrobimy jutro. Czyli dziś jecie obiad u nas.  A ja myślałem, że wpadniemy dziś na jakieś pierogi- marzycielskim  tonem powiedział Piotr. A te  zrazy sama robiłaś?  Nie sama, Emil kroił pieczarki i tłukł mięso. No to  dobrze,  bo ty go córeczko ogromnie  rozpieszczasz.

Tata, pierogi to możemy kupić po drodze do  domu i zjesz je  na kolację. Albo pójdziecie do pierogarni, skoro wolisz jeść w ciasnocie. No ale ja nie chcę byście  mieli kłopot. Tatuniu, przecież nie robię tego jedzenia  extra tylko dla  was, ono już jest gotowe, to tylko kwestia kilku  minut rozmrożenia i przeniesienia tego na blachę do piekarnika. I niezależnie  czy byłyby to dwie porcje  czy  cztery to i tak dałabym  to na blachę  do piekarnika.  A co do rozpieszczania Emila - powinieneś się cieszyć że  go rozpieszczam, wszak to twój syn.A poza tym to my  się  rozpieszczamy wzajemnie - on mnie  a ja jego.

Tacie  to  chyba te zjedzone    maliny zaszkodziły i coś zaczyna   majaczyć- stwierdził Emil. Przecież  jeśli nie ma  ochoty  u nas jeść to nie musi. Niezależnie od tego czy będziecie  u nas jedli  czy  nie to i tak  my zjemy  obiad w domu. Po prostu lubię wołowe  zrazy  zawijane i będziemy  dziś je z Adelką jedli. Chcę ci tylko  jeszcze  powiedzieć tato, że pierogi to ciasto i że  są tuczące.  Nie po  to się odchudzałem po tych  plackach meksykańskich  by z powrotem  utyć,  tym  razem przez  ciasto pierogowe. Poza tym ogromnie  mi kuchnia Adeli  smakuje. I wolę jeść w domu niż nawet  w najlepszej restauracji. A w ogóle to już jedziemy.

Gdy wreszcie ruszyli Adela jak  zwykle położyła rękę na udzie Emila, a ten powiedział - szkoda, że nie mam na sobie  szortów. No ale te spodnie są cieniutkie, nie  zgrzejesz  się od  mojej  ręki. No tak, cienkie, ale  w  szortach miałbym więcej przyjemności.    Adela uśmiechnęła się i powiedziała - no popatrz, nie  wpadłam na to. No ale gdybyś  miał zbyt  wiele przyjemności to nie wiadomo, czy mógłbyś prowadzić samochód w bezpieczny sposób. 

Wiesz  kochany, pomyślałam, że zakupy to możemy zrobić jeszcze  dziś gdy zjemy. Ja mam lepszy pomysł stwierdził Emil. Podjedziemy pod  dom, zaniosę do  domów wszystkie bagaże, wezmę z domu torby na  zakupy i pojedziemy do L'Eclerca na  zakupy. Ale ja muszę wpaść na chwilę do  domu - stwierdziła Adela. No to wpadniesz, 15 minut możemy stać na podwórku. Tylko żebym z rozpędu  nie  zaniósł do mieszkania termo torby- trzeba uzupełnić stan lodów w stoisku Grycana. I zrobimy koniecznie zakupy w "Krakowskim Kredensie"- wędliny to oni  mają bezbłędne. I wiesz co mają? - nie  wiem, ale mają pyszną  szynkę i polędwicę. Mają mnóstwo fajnych rzeczy, np. śliwki w occie, nie mam  pojęcia co zwróciło twoją uwagę. Czasem mają kopytka- podobno mają je  codziennie, ale krótko. Wolałabym gdyby mieli pyzy- bo przy  nich jest od  metra roboty. No to się zapytamy czy i kiedy  miewają.  Może można się na pyzy zapisać.Czy  zauważyłaś, że  dawno nie robiliśmy razem  zakupów żywnościowych? Zauważyłam, a nie  robiłam, bo mnie oszczędzałeś. A ja bardzo  lubię robić zakupy  z tobą. Teraz nie będzie  żadnych egzaminów i uczenia się  do nich, więc będziemy  razem jeździć na  zakupy.

No popatrz, przed  nami jakieś zwężenie drogi- albo jakieś roboty drogowe albo jakiś wypadeczek - tam daleko na lewym pasie stoi karetka - powiedziała Adela. Z mojej strony lepiej widać. Na wszelki wypadek już teraz  zjedź na prawy pas. Bo potem możemy utknąć na lewym. Emil posłusznie  zjechał na prawy pas i powiedział - no teraz to i ja widzę sanitarkę. Pewnie  był wypadek. Ale na  szczęście  ruch jest utrzymany. Przynajmniej  na razie. No i lepiej by tak zostało. Nie jestem amatorem oglądania wypadków drogowych. Nie nadaję  się na  sanitariusza. Wpieniają mnie  ludzie, którzy lecą by zobaczyć jakiś  wypadek, potem stoją i gapią  się ale nikt nie potrafi udzielić pomocy. Przecież to okropne. 

Kochanie bo nie uczą w  szkołach czegoś takiego jak udzielanie pierwszej pomocy.  Niektóre wypadki są tak okropne, że nawet doświadczanego ratownika przerażają. Mąż jednej z moich koleżanek był ratownikiem medycznym i jak sam powiedział to czasami czuł się jak przedszkolak. Pracował kiedyś we Francji i miał nieprzyjemność ściągać z gór niefortunnych alpinistów. Bo widok kogoś, komu nagle  noga wystaje z brzucha nawet dla ratownika  medycznego jest wstrząsający. Ale najgorzej to było z paralotniarzami, których  właściwie powinno  się  było ostrą  szczotką zeskrobywać ze zbocza góry.

                                                                 c.d.n.



1 komentarz: