Tak jak zaplanowali w piątek rano wyruszyli w drogę powrotną do Warszawy. W czwartkowy wieczór Emil i Piotr długo wertowali mapę, przeglądali internet i stwierdzili, że wracając wcale nie pojadą przez Kraków a przez Bielsko Białą, Częstochowę, Piotrków Trybunalski, Tomaszów Mazowiecki, Rawę Mazowiecką, Grodzisk Mazowiecki i Piaseczno. A panie wymyśliły, że nie będzie tym razem obiadu na gorąco, zwłaszcza, że dzień się zapowiadał słoneczny- one przygotują "campingowy" posiłek, który zjedzą albo na regularnym parkingu albo na "dzikim parkingu", w lesie. I pewnie będzie to gdzieś w okolicach Piotrkowa Trybunalskiego i potem za kierownicą usiądzie Adela. Przy przeciętnym ruchu na szosie te 470 kilometrów powinno im zabrać 6 godzin i 15 minut "czystej jazdy" - wszak postój na parkingu to nie "jazda".
Wybór trasy okazał się "strzałem w dziesiątkę", bo część trasy przebiegała przez Słowację. I jak się okazało droga nie była nadmiernie uczęszczana w przeciwieństwie do trasy Zakopane - Kraków. Przerwa śniadaniowa w podróży była na leśnym parkingu w okolicach Rawy Mazowieckiej i byli jego jedynymi użytkownikami. Znaleźli ten parking przez czysty przypadek, bo skręcili w bitą drogę jezdną odchodzącą od szosy. Chcieli postać nieco w cieniu, a wiedzieli, że większość parkingów nie posiada dużych, dających porządny cień drzew. I tym sposobem trafili na bardzo miły, typowy leśny parking, usytuowany ze 200 metrów od szosy. Spędzili na nim trzy kwadranse, jedni chodząc i łudząc się, że może znajdą grzyby, drudzy leżąc na kocu i snując plany urlopowe już na przyszły sezon.
Adela i Emil doszli w pełnej zgodzie do wniosku, że urlop powinien trwać dwa miesiące- jeden miesiąc to stanowczo za mało. I najlepiej byłoby mieć nienormowany czas pracy. I oboje zaczęli całkiem przychylnie myśleć o pracy w kancelarii prawniczej. Przecież my będziemy mogli w każdej chwili odejść z Urzędu, jeśli się nam praca tam zupełnie nie spodoba - stwierdził Emil. Ja naprawdę nie wiem jak ja bez ciebie wysiedzę w biurze - martwił się Emil.
No chyba tak, jak to wytrzymywałeś gdy nie pracowałam z tobą - po prostu pracowałeś sam. No zgoda, miałeś więcej pracy, ale dawałeś radę ze wszystkim. Pomyślałam, że w lipcu trzeba uporządkować wszystkie papierzyska, wszystko dokładnie poopisywać, może do każdej teczki dodać spis treści. Bo jeśli zostaniemy w urzędzie to nie będziemy już robić tego co robimy teraz, my będziemy zatwierdzać to co ktoś inny opracuje, będziemy musieli samodzielnie orzekać, czy jakiś rzecznik właściwie coś uznał za patent, albo właściwie uznał za czyjąś własność. Tyle zrozumiałam z tej rozmowy z moim przyszłym szefem.
Maleństwo , dobrze to zrozumiałaś, ale dlaczego nie możesz zrozumieć, że gdy mówię o pracy bez ciebie to nie idzie mi o to, że część jej ty robiłaś tylko o fakt, że cię nie będzie obok? No ale to będzie tak tylko przez dwa miesiące, czyli przez 44 dni i zaledwie z 9 godzin dziennie, czyli przez 396 godzin przez dwa miesiące. A potem będziemy się widywać w ciągu dnia pracy. Sierpień ma 22 dni robocze, wrzesień tak samo.Oczywiście, jeśli będziemy w Kancelarii to zapewne będziemy tandemem, co ewentualnie trzeba będzie od razu omówić z Arkadiuszem i to nim tata z nim wejdzie do spółki.
A powiedz mi Maleństwo jakim cudem sierpień i wrzesień mają tyle samo dni roboczych? Bez cudów. 15 sierpnia jest święto kościelne, dzień wolny od pracy. No tak, rozumiem, zapomniałem o tym święcie. Dobra jesteś w tym liczeniu! Nawyk z czasu bycia sekretarką - wiecznie siedziałam z nosem w kalendarzu. I tak mi kretyńsko zostało.
Adela delikatnie przeczesywała palcami włosy Emila mówiąc: lubię się bawić twoimi włosami, są takie podatne na układanie! Chyba miałeś loczki jako małe dziecko. Muszę poprosić tatę, żeby mi pokazał twoje zdjęcia gdy byłeś malutki. Szkoda, że wtedy nie było kolorowych zdjęć! Niemowlak z piwnymi oczami! Ale tak naprawdę niemal wszystkie dzieci na początku mają oczy niebieskie i dopiero około 3 roku życia "ustala" się dzieciom kolor oczu - powiedział Emil. Podobno byłem znacznie ładniejszym dzieckiem z oczami niebieskimi.
No ale mnie się bardzo podobają twoje oczy w kolorze ciemnego piwa, delikatnie podświetlonego promieniem słońca. Hmmm, niedobrze jest, bo mi się wszystko w tobie podoba! I już widzę te tabuny pań zapraszające cię na kawusię, bo nie będzie obok twojego Cerbera , czyli mnie.
No to będą ciężko rozczarowane i obrażone - ja naprawdę nie będę chodził do którejkolwiek na kawę a tym bardziej żadnej na kawę do swego pokoju nie zaproszę. Pamiętaj o tym, że ja należę do tych wiernych i nie rzucam słów na wiatr. Dobrze wszystko przeanalizowałem i przemyślałem nim ci powiedziałem że cię kocham i chcę być z tobą na zawsze. Gryzie mnie tylko jedna sprawa - dziecko. Z jednej strony chcę byśmy mieli dziecko a z drugiej szalenie się tego boję bo nim się toto pojawi w zmaterializowanej formie jest ciąża i poród. I obie sprawy w sumie dość niebezpieczne i bolesne dla kobiety. Poza tym obydwa te stany niosą dla kobiety i niewygodę i niebezpieczeństwo. A w czasie porodu to i matka i dziecko są narażone na całą masę niebezpieczeństw. No ale jeśli się mimo wszystko zdecydujemy to zapewne wyjedziemy wtedy na miesiąc wcześniej do jakiegoś bardziej cywilizowanego kraju. Muszę to jeszcze skonsultować z Twoim lekarzem Znam kilka osób, które tak zrobiły. I mam nawet na to już oddzielny fundusz. Gdy myślę o tym, ile się wycierpisz przy porodzie zaczynam rozumieć pewnego Indianina, który widząc cierpienia swej żony i mając świadomość, że on nic a nic nie może jej pomóc, podciął sobie żyły. Adela przyjrzała się uważnie Emilowi - po chwili powiedziała - no to wiedz, że ów Indianin postąpił wielce egoistycznie - myślał de facto tylko o sobie, a nie o swej żonie, która po takim okropnym porodzie została sama z dzieckiem. To tak jakbym ja, widząc, że mój mąż cierpi jakiś okrutny ból nowotwory popełniła samobójstwo zamiast wyłazić ze skóry i pomagać mu ze wszystkich sił by przetrwał i nadal był ze mną bo go kocham. Też się boję porodu, ciąży znacznie mniej, ale porodu się boję ze względu na bezpieczeństwo dziecka. Moja koleżanka rodziła 36 godzin i dziecko było niedotlenione, ma DPM i jest na wózku i z obniżoną normą intelektualną. I nie rodziła gdzieś na głębokiej prowincji, ale w jednym z warszawskich szpitali, dużych, dobrze wyposażonych.
Na razie jeszcze nie jestem gotowa psychicznie na ciążę i dziecko. Jedno jest pewne - po tym co przeszłam w domu rodzinnym będę się nastawiać na dziecko - obojętnie jakiej płci, byle mi dziecka nie uszkodzili w czasie porodu. Bo o ciążę to już na pewno sama zadbam, z niewielką pomocą lekarza. Myślę, że ty też jeszcze nie jesteś gotowy na ojcostwo, jesteśmy tak naprawdę dość krótko razem. Przytul mnie na moment i chyba trzeba poszukać naszych rodziców. Kocham cię ogromnie i jestem szczęśliwa, że możemy ze sobą o wszystkim rozmawiać. Dzięki temu nie ma w naszym związku białych plam.
Emil uniósł się na łokciu i rozejrzał - ooo, widzę ich, mama coś niesie na liściu łopianu. Maleństwo, chcesz teraz prowadzić? Bo tak naprawdę to wolałbym dalej prowadzić, bo wtedy ty trzymasz rękę na moim udzie, a ja to ogromnie lubię i działa to na mnie jakoś tak mobilizująco. Dobrze kochany, ty prowadź, jeśli cię ta jazda nie zmęczyła.
Okazało się, że rodzice przynieśli dla nich maliny- sami konsumowali na miejscu. Ten las, a może raczej zagajnik kończył się mniej więcej w odległości 700 metrów od szosy i na jego skraju rosły maliny.
Rodzice przyszli po pojemnik, bo chcieli jeszcze trochę malin nazbierać, ale Emil spojrzał na zegarek i powiedział - odpuśćmy sobie te maliny, skoro są tu to i na pewno będą w Warszawie. Zjadłbym już chętnie zwykły obiad. A macie coś naszykowanego? - zainteresowała się Helena. Mamy- trzeba tylko wstawić do mikrofali. Są zrazy wołowe zawijane z pieczarkami w środku. I jest tego dla wszystkich. Trzeba tylko kupić pomidory, więc jak będziemy jechać przez Piaseczno to na moment wyskoczę po pomidory. I jest ryż już upichcony. Rozmrozimy wszystko i wstawimy na 15 minut do piekarnika. Pieczywo też zamroziłam, więc będzie na kolację. A regularne zakupy to zrobimy jutro. Czyli dziś jecie obiad u nas. A ja myślałem, że wpadniemy dziś na jakieś pierogi- marzycielskim tonem powiedział Piotr. A te zrazy sama robiłaś? Nie sama, Emil kroił pieczarki i tłukł mięso. No to dobrze, bo ty go córeczko ogromnie rozpieszczasz.
Tata, pierogi to możemy kupić po drodze do domu i zjesz je na kolację. Albo pójdziecie do pierogarni, skoro wolisz jeść w ciasnocie. No ale ja nie chcę byście mieli kłopot. Tatuniu, przecież nie robię tego jedzenia extra tylko dla was, ono już jest gotowe, to tylko kwestia kilku minut rozmrożenia i przeniesienia tego na blachę do piekarnika. I niezależnie czy byłyby to dwie porcje czy cztery to i tak dałabym to na blachę do piekarnika. A co do rozpieszczania Emila - powinieneś się cieszyć że go rozpieszczam, wszak to twój syn.A poza tym to my się rozpieszczamy wzajemnie - on mnie a ja jego.
Tacie to chyba te zjedzone maliny zaszkodziły i coś zaczyna majaczyć- stwierdził Emil. Przecież jeśli nie ma ochoty u nas jeść to nie musi. Niezależnie od tego czy będziecie u nas jedli czy nie to i tak my zjemy obiad w domu. Po prostu lubię wołowe zrazy zawijane i będziemy dziś je z Adelką jedli. Chcę ci tylko jeszcze powiedzieć tato, że pierogi to ciasto i że są tuczące. Nie po to się odchudzałem po tych plackach meksykańskich by z powrotem utyć, tym razem przez ciasto pierogowe. Poza tym ogromnie mi kuchnia Adeli smakuje. I wolę jeść w domu niż nawet w najlepszej restauracji. A w ogóle to już jedziemy.
Gdy wreszcie ruszyli Adela jak zwykle położyła rękę na udzie Emila, a ten powiedział - szkoda, że nie mam na sobie szortów. No ale te spodnie są cieniutkie, nie zgrzejesz się od mojej ręki. No tak, cienkie, ale w szortach miałbym więcej przyjemności. Adela uśmiechnęła się i powiedziała - no popatrz, nie wpadłam na to. No ale gdybyś miał zbyt wiele przyjemności to nie wiadomo, czy mógłbyś prowadzić samochód w bezpieczny sposób.
Wiesz kochany, pomyślałam, że zakupy to możemy zrobić jeszcze dziś gdy zjemy. Ja mam lepszy pomysł stwierdził Emil. Podjedziemy pod dom, zaniosę do domów wszystkie bagaże, wezmę z domu torby na zakupy i pojedziemy do L'Eclerca na zakupy. Ale ja muszę wpaść na chwilę do domu - stwierdziła Adela. No to wpadniesz, 15 minut możemy stać na podwórku. Tylko żebym z rozpędu nie zaniósł do mieszkania termo torby- trzeba uzupełnić stan lodów w stoisku Grycana. I zrobimy koniecznie zakupy w "Krakowskim Kredensie"- wędliny to oni mają bezbłędne. I wiesz co mają? - nie wiem, ale mają pyszną szynkę i polędwicę. Mają mnóstwo fajnych rzeczy, np. śliwki w occie, nie mam pojęcia co zwróciło twoją uwagę. Czasem mają kopytka- podobno mają je codziennie, ale krótko. Wolałabym gdyby mieli pyzy- bo przy nich jest od metra roboty. No to się zapytamy czy i kiedy miewają. Może można się na pyzy zapisać.Czy zauważyłaś, że dawno nie robiliśmy razem zakupów żywnościowych? Zauważyłam, a nie robiłam, bo mnie oszczędzałeś. A ja bardzo lubię robić zakupy z tobą. Teraz nie będzie żadnych egzaminów i uczenia się do nich, więc będziemy razem jeździć na zakupy.
No popatrz, przed nami jakieś zwężenie drogi- albo jakieś roboty drogowe albo jakiś wypadeczek - tam daleko na lewym pasie stoi karetka - powiedziała Adela. Z mojej strony lepiej widać. Na wszelki wypadek już teraz zjedź na prawy pas. Bo potem możemy utknąć na lewym. Emil posłusznie zjechał na prawy pas i powiedział - no teraz to i ja widzę sanitarkę. Pewnie był wypadek. Ale na szczęście ruch jest utrzymany. Przynajmniej na razie. No i lepiej by tak zostało. Nie jestem amatorem oglądania wypadków drogowych. Nie nadaję się na sanitariusza. Wpieniają mnie ludzie, którzy lecą by zobaczyć jakiś wypadek, potem stoją i gapią się ale nikt nie potrafi udzielić pomocy. Przecież to okropne.
Kochanie bo nie uczą w szkołach czegoś takiego jak udzielanie pierwszej pomocy. Niektóre wypadki są tak okropne, że nawet doświadczanego ratownika przerażają. Mąż jednej z moich koleżanek był ratownikiem medycznym i jak sam powiedział to czasami czuł się jak przedszkolak. Pracował kiedyś we Francji i miał nieprzyjemność ściągać z gór niefortunnych alpinistów. Bo widok kogoś, komu nagle noga wystaje z brzucha nawet dla ratownika medycznego jest wstrząsający. Ale najgorzej to było z paralotniarzami, których właściwie powinno się było ostrą szczotką zeskrobywać ze zbocza góry.
c.d.n.
:)
OdpowiedzUsuń