Po "karnej kolacji", jak to określił Emil, sam pozaznaczał na planie Ursynowa wiele miejsc, które zapewne będą przydatne Leszkowi, gdy uda mu się przeprowadzić na Ursynów. Plan był bardzo kolorowy, bo Adela, gdy go z wielkim zacięciem sporządzała, to różnymi kolorami oznakowała ciągi piesze i ciągi "samochodowe".
Leszek z wielką uwagą wpatrywał się w jej "dzieło", w końcu stwierdził: czy ty aby nie kończyłaś kartografii? Ale wiesz, zauważyłem, że tu nie ma drogi do mojego gabinetu. Adela wzruszyła ramionami - a po co miałam go zaznaczać skoro trafiasz do nas bez problemu. Pozaznaczałam to co nam jest potrzebne, bo robiłam to dla nas i dla rodziców. Jak będziesz grzeczny i ładnie poprosisz to rozszerzę o taki kawałek by objęło i twój gabinet.Tyle tylko, że wtedy to już będzie płachta.
Popatrz, tu na dole są odnośniki do cyferek - tłumaczył Leszkowi Emil. Na planie dla ciebie nie zaznaczyłem np. zakładu fryzjerskiego, z którego my korzystamy, sklepu , w którym można nabyć lub zbyć używany sprzęt dla maluszków, nie zaznaczyłem też przychodni dla maluszków. Ale masz tu taki punkt, w którym można zamówić projekt np. kuchni. Arek tam sobie kuchnię zamawiał i przy okazji naraili mu wytwórnię mebli, które ma w chałupie. Z czasem to ty tu sobie pozaznaczasz różne inne tobie przydatne miejsca. Ale jest tu punkt, w którym można zamówić żaluzje do okien. Leszek wpatrywał się w ten dość oryginalny plan , w końcu zapytał - a powiedzcie mi jak ten plan robiliście?
Nie domyślasz się?- zdziwiła się Adela. Dość prosto - uwiodłam pewnego faceta o imieniu Konrad i zeskanował mi plan Ursynowa powiększając go potem . A dał się uwieść bo znamy się od pierwszej licealnej. Jest fotografem ( a poza tym chemikiem), pracuje rzut beretem od nas. Nie wnikałam w szczegóły jak to zrobił, grunt, że zrobił. Ooo, zobacz, tu jest zaznaczony na planie jako "fotokonrad". Facet montował dziewczynkę a wyszło mu z tego trzech chłopców- jeden plus dwojaczki. Ale zdjęcia robi fajne. Na wiosnę umówimy się z nim na jakąś sesję zdjęciową z Milenką. Na jego zdjęciach to nawet ja chwilami wypadam nieźle.
Ten plan ma jeden feler, bo nie ma tu podanych odległości w metrach. Ja to robiłam głównie dla siebie i cioci Helenki i wiem ile minut mi zajmuje droga piechotką lub samochodem. No a piechotką to znaczy na szpilkach. Ty na swoim planie możesz sobie doświadczalnie to sprawdzić i nanieść sobie czas potrzebny tobie. Dam ci jeszcze jeden plan, taką płachtę pt. "plan Warszawy". Też skan, ale na nim Ursynów nie jest powiększony. Moim zdaniem rzecz przydatna, bo masz drogi dojazdowe do Ursynowa. Niedługo i tak będzie na pewno potrzebny nowy plan Warszawy, bo miasto się niesamowicie rozrasta. Popatrz- jeszcze trochę a Las Kabacki stanie się skwerkiem Ursynowa - przecież końcowa czy też początkowa stacja metra jest tuż pod lasem. Mnie to trochę przeraża - bo takie miasto-moloch robi się z Warszawy. Przejedź się kiedyś samochodem do Konstancina - tam po drodze jest coraz więcej nowych osiedli domków jednorodzinnych. Ci co tam już mieszkają narzekają, bo rano mają problem by się wydostać na szosę prowadzącą do Warszawy. Problemem jest również kwestia wyjścia z dzieckiem w wózku na spacer - osiedle jest otoczone murem , a poza murem szczere pole nieużytków i nie masz dokąd z tym dzieckiem w wózku pójść, bo poza murem jest tylko kawałek asfaltu do szosy. Popatrz- buduje się Miasteczko Wilanów. Ani się spostrzeżemy i dotrze do Ursynowa poprzez Błonia Wilanowskie. Po obu stronach Puławskiej coraz więcej nowych osiedli domków jednorodzinnych. Budują nawet na terenach dawnych stawów rybnych, które są teraz zasypane, ale teren nie jest zdrenowany. Pobudowane są osiedla pomiędzy Wilanowem a Wisłą - niby fajne, ale przy wysokim poziomie Wisły i dużych opadach w garażach podziemnych stoi woda.
Przez moment chcieliśmy mieć domek dla nas i rodziców, ale tereny pod zabudowę coraz droższe, domki coraz mniejsze a ogródki niewiele większe od naszego. I na początku każde takie osiedle to kara za grzechy, bo masz tylko domek, nie masz na takim osiedlu niczego- ani sklepu, ani szkoły , ani przedszkola czy żłobka. Komunikacji miejskiej to też z reguły wtedy nie ma. I dwa razy dziennie wpieniasz się jadąc do śródmieścia i wracając stamtąd, w końcu kupujesz na raty drugi samochód i toniesz w długach spłacając kredyty. Mieszkamy w bloku, ale mamy wszystko niemal w zasięgu ręki. Byłoby fajnie, gdyby Arek jednak utworzył kancelarię na Ursynowie. Już sobie ze Stasią wyobrażamy jakby nam było dobrze wtedy.
Emil zaczął się śmiać - Arek już ma nawet wizję- będziecie obie zatrudnione, ale będziecie raczej na wyposażeniu Kancelarii a nie w niej fizycznie, Stasia zwłaszcza, bo Arek ma dość konserwatywne spojrzenie na pracę zawodową kobiet. Jego kobieta ma być głównie żoną i matką i ma się nie przemęczać. Co do ciebie - marzy mu się byś była jego prawą ręką, a mnie tylko trochę wspomagała bo przecież już pracowaliśmy razem. I z moich opowieści wie, że jednak muszę mieć wsparcie gdy się biznes rozwinie, bo się przecież nie rozdwoję.
Oczywiście na samym początku Ursynów nie zachwycał, nie było sklepów, ale to była inwestycja miejska, państwowa a nie osób prywatnych budujących na terenach wykupionych przez prywatnych dealerów. A teraz to niemal miasto w mieście.
Leszek ciężko westchnął. Bardzo chciałbym mieszkać blisko was. Mam cichą nadzieję, że może jednak znajdzie się coś na tym Ursynowie. Może pani Wanda wkrótce wyzdrowieje i coś się ruszy z mieszkaniem. Czeka mnie sporo myślenia - pociąga mnie perspektywa zaprzestania własnej praktyki, bo prawdę mówiąc to jestem już nieco tym zmęczony, bo wszystko jest na mojej głowie. Pracując w klinice nie będę się musiał martwić o to, o co muszę teraz. I mam wrażenie, że finansowo nie będzie mi gorzej, za to będzie mniej spraw na mojej głowie. Teraz wszystkie sprawy organizacyjne muszę sam załatwiać. Bo pani recepcjonistka niestety nie jest aż tak zorganizowaną osobą.
Adelko, a ty znasz tę panią Wandę? Adela skrzywiła się - trudno powiedzieć, że ją znam, ale w moim odczuciu to jest najbardziej kontaktową osobą z tych pań kręcących się w Spółdzielni. My to chyba mieliśmy szczęście z tymi mieszkaniami, bo fakt że sąsiadują z przychodnią lekarską zrażał wiele osób, ale ona pokazała nam na planie budynku jak to sąsiedztwo wygląda i jeszcze powiedziała jacy tam specjaliści urzędują no i że wejścia do przychodni i części mieszkalnych nie pokrywają się. I była na tyle miła, że poszła z nami na ten rekonesans. Przy okazji okazało się, że i ta szkoła nie bruździ, bo nie jest wcale tuż za płotem a boisko na którym ewentualnie wydzierają się dzieciaki nie jest na wprost naszych mieszkań. No i całkiem niezłe jest to, że tak zwane podwórko naszego bloku nie jest parkingiem i nie ma spalin pod oknami i porannego rozruchu samochodów.
Leszku - masz przecież namiar na jej komórkę. Jesteś lekarzem, nie szkodzi, że nie internistą, więc możesz w ramach troski zaniepokoić się, że tak długo choruje i dowiedzieć się, czy może trzeba ją do jakiegoś speca skierować. Masz w szpitalu, w którym pracujesz przychodnię, więc w razie czego poprosisz któregoś z kolegów by ją przyjął i przebadał. Z tego co pamiętam w twoim szpitalu jest sporo oddziałów, w każdym razie jest interna. Bo teraz bez znajomości to się trudno do państwowego lekarza dostać, zwłaszcza do specjalisty. Takie wykazanie troski w dzisiejszych czasach jest oceniane znacznie wyżej niż pudło czekoladek Wedla lub flakon modnych perfum. Czekoladki mogą być niewypałem bo może kobieta dba o linię a dany zapach może jej wcale nie urządzać, bo go nie lubi. Ja na przykład wcale nie byłabym zachwycona perfumami, co najwyżej pomyślałabym, że będzie to tak zwany "prezent przechodni" - przejdzie ode mnie w inne ręce.
Leszek spojrzał na Emila i zapytał - czy ty słyszysz co Adela mówi? Słyszę i skorzystaj z jej rady. Słyszę również, że jaśnie panienka gada sama do siebie. Adela wstała z krzesła- to ja do niej idę, a ty Mileczku przypilnuj, żeby zatelefonował do tej kobiety. Idę karmić, to ostatnio moja główna rola w tym domu.
Adela wyszła, a Emil powiedział- to dzwoń do tej Wandy, Niemcem nie jesteś, to może zechce z tobą rozmawiać. Leszek spojrzał na niego- nie rozumiem o co ci idzie. O imię tej babki - Wanda -ona nie chciała Niemca - pamiętasz jakiś taki dziwny wiersz czy też czytankę? A tak, już załapałem. Tylko nie wiem dlaczego nie chciała. Bo to dawno było - roześmiał się Emil. Jeśli cię moja obecność peszy to mogę pójść do dziewczyn. No coś ty, zostań. Bo inaczej Adela nie uwierzy, że zadzwoniłem. No ale ona ci z tego powodu nie wleje, nie uważa bicia za metodę wychowawczą - śmiał się Emil. Leszek jęknął - ale mogłaby mnie skreślić z listy osób z którymi chce rozmawiać. W końcu odnalazł "namiar" na panią ze spółdzielni i zatelefonował. Już miał zamiar uznać, że nie odbiera telefonu, ale jednak odebrała. Leszek przedstawił się i przeprosił, że zakłóca jej spokój, ale jest zaniepokojony, że tak długo choruje, więc dzwoni by się dowiedzieć, czy nie trzeba jej pomóc choćby tylko w dostaniu się do jakiegoś specjalisty. Okazało się, że pani Wanda ma zapalenie płuc, już załapała antybiotyki w postaci zastrzyków, ma jeszcze cztery zastrzyki do przyjęcia i jeszcze tydzień zwolnienia. Leszek się trochę "rozkręcił", bardzo dyplomatycznie wypytał się, czy może jej jakoś pomóc, na przykład robiąc zakupy, ale stwierdziła, że zakupy to robi jej sąsiadka a siostra gotuje. Leszek udzielił jej kilku światłych rad, między innymi prosił by robiła ćwiczenia oddechowe i nie leżała plackiem ale ciepło otulona siedziała. Pani Wanda powiedziała, że jego recepcjonistka do niej telefonowała, no ale ona już zawiadomiła recepcjonistkę, że niestety jest chora i że termin wizyty będzie mogła uzgodnić gdy już wyzdrowieje. Leszek poprosił by zatelefonowała do niego bezpośrednio i wtedy on sam zdecyduje o terminie wizyty, oczywiście poza kolejnością. Emil podsunął Leszkowi kartkę z tekstem - powiedz, że jesteś u nas i że wciąż jesteśmy szczęśliwi, że nam te dwa mieszkania wskazała. I pozdrów od nas. Leszek posłusznie przekazał wpierw pozdrowienia i potem dopiero powiedział, że właśnie jest u nich, bo to jego dobrzy przyjaciele. Pani Wanda pozachwycała się całą rodziną i tym, że młodzi chcą mieszkać blisko rodziców co ostatnio jest raczej rzadkością a całkiem już wyluzowany Leszek powiedział, że rodzina się powiększyła i jest na świecie śliczna dziewczyneczka. I że on w tej ślicznotce, która lada dzień skończy pół roku jest zakochany i żałuje, że nie mieszka blisko przyjaciół, bo obserwowanie takiego maleństwa to jest wielka frajda.
Panie doktorze, na tej samej ulicy, ale już za szkołą jest jeszcze jedno mieszkanie, ale też czteropokojowe. Nie wpadłam na to, że panu by takie mieszkanie odpowiadało. I też jest w niskim budynku, ale chyba na czwartym piętrze. Utkwiło mi w głowie, że pan chciał trzy pokoje. To ja zaraz jutro rano zatelefonuję do koleżanki by przyblokowała to mieszkanie, a gdy wrócę do pracy to możemy je obejrzeć. To jest dosłownie na wprost tego bloku w którym mieszkają pana znajomi, ale już za terenem szkoły i blisko Ciszewskiego. I oczywiście jest to ta sama wewnętrzna ulica. Na odcinku, na którym mieszkają pana znajomi są numery parzyste tej ulicy, a nieparzyste po drugiej stronie szkoły. Leszek wymienił jeszcze z panią Wandą mnóstwo uprzejmości i zakończyli rozmowę.
W międzyczasie do kuchni Adela przywiozła Milenkę, która teraz najedzona i przewinięta rozrabiała w swoim łóżeczku, co chwila demonstrując chęć znalezienia się na rękach taty. Ona jest niemożliwa- stwierdził Emil - najbardziej mnie rozśmiesza gdy leży z wyciągniętymi do góry nóżkami i rączkami, zupełnie jak psiak gdy się bawi z człowiekiem. No a jak ci ma powiedzieć, że chce byś ją wziął na ręce, przecież jeszcze nie mówi- śmiał się Leszek. A brzuszek ma po jedzeniu ciężki więc nie robi mostka.
Leszku, rozmawiałeś z panią Wandą? Rozmawiałem. No i co? Powiedziałem, bo mi Emil kazał, że ją pozdrawiacie, że macie córeczkę. Ona ma końcową fazę zapalenia płuc, bierze zastrzyki. A gdy wróci do pracy podskoczymy obejrzeć takie jak wasze mieszkanie i żeby było śmieszniej jest na tej samej ulicy, ale po drugiej stronie terenu szkoły. I najprawdopodobniej jest na czwartym piętrze. I najzabawniejsze-po tej waszej stronie ulicy są numery parzyste budynków a po drugiej tylko nieparzyste.
O kurcze! Przebili nawet Zakopane. Ten od adresowania nie był z Zakopanego! Może z Bukowiny albo z Białki Tatrzańskiej- śmiała się Adela. I zaraz wytłumaczyła Leszkowi o co chodzi. Leszek sobie od razu przypomniał, że gdy był kiedyś w Berlinie to spotkał się z jeszcze zabawniejszą numeracją - budynki były numerowane kolejno od początku ulicy do jej końca po jednej stronie i po drugiej stronie kolejno "zawracały". I Leszek tym sposobem zupełnie niepotrzebnie przewędrował od numeru pierwszego do czwartego od końca, który był nieomal na wprost numeru 2.
No jeśli tam zamieszkasz będziesz miał blisko do L'Eclerca i do kina- stwierdził Emil. Przede wszystkim to będę miał do was blisko - stwierdził Leszek. Ciekawe jak tam z miejscami do parkowania. No pewnie jak na całym Ursynowie, czyli dość kiepsko. Tu podobno mieszka sporo osób niezmotoryzowanych, ale nie z powodu przekonań ekologicznych tylko z braku pieniędzy po otrzymaniu mieszkania, bo bardzo długo się budowały i drożały z roku na rok. Ale być może, że spodobasz się Wandzie i ci wykombinuje, tak jak nam, jakieś miejsce. Niekoniecznie blisko domu, my do swojego "prostokąta" mamy około kilometra. O właśnie- muszę nasmarować zamek blokady, bo ciężej chodzi. Zrobię to w sobotę rano. A w sobotę to chyba przychodzi do nas doktor L., o ile dobrze pamiętam. Dobrze, kochanie, pamiętasz. Muszę upiec jakieś ciasteczka "jednogryzowe." Jakie? - zdziwił się Leszek. No orzechowe, na jednego gryza. Szybki proces produkcji, więc je zrobię w sobotę rano. Nie umiem piec ciasta, bo nie lubię ciast, ale lubię różne małe ciasteczka. Mam przepis na ciasteczka marchwiowe i muszę go też wypróbować. Maleństwo, a może byśmy zrobili chipsy serowe? Bo dawno już ich nie było. Byśmy zrobili gdybyśmy mieli 3 rodzaje sera, najlepiej sera już "zwiórkowanego". Trzeba po prostu pamiętać o tym robiąc zakupy. Zostawimy Milenkę z rodzicami i sami pomkniemy na zakupy. Prawie pół roku nie byłam na zakupach w L'Eclercu, bo albo je robię w trakcie spaceru gdy są rodzice ze mną na spacerze albo ty je robisz sam. Zdziczałam przy dziecku.
c.d.n.
:)
OdpowiedzUsuń:-)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń