środa, 8 lutego 2023

Lek na wszystko? -52

 Po tym trochę "rozpustnym" lunchu  Alina z Krystianem postanowili pospacerować nieco, bo pogoda  była nawet  całkiem znośna, a Teresa  zabrała  się za szykowanie dla maluszka  obiadu.  Kazik siedział z małym w kojcu - tym razem uczył syna zabawy piłką, nieco  tylko większą od piłki tenisowej. Zabawa bardzo  się Aleksowi podobała, ale  gdy maluch kolejny raz wyrzucił piłkę z kojca a Kazik po nią kolejny  raz  wyszedł  z kojca, stwierdził, że chyba jednak nie jest to dobra  zabawa. Teresa się z niego cichutko podśmiewała mówiąc, że jeszcze  długo każda zabawa z małym piłką  tak właśnie  będzie  wyglądała.

Kazik pokazał Teresie i tacie pismo z ministerstwa, przyznające mu nagrodę - trzyletnie stypendium za jego osiągnięcia  zawodowe . Nagrodą była kwota netto jego wynagrodzenia miesięcznego, która będzie  mu wypłacana co miesiąc przez trzy kolejne lata, oprócz normalnej jego pensji. Oczywiście było jasne jak  słońce, że jest to metoda na przetrzymanie  go przez kolejne trzy lata w  instytucie. No i fajnie - podsumował Kazik - będę robił doktorat. Całkiem ładnie  się "wstrzelili" czasowo i moja ukochana  żona przestanie  się zamartwiać, że nie  zarabia. Masa osób od  nas odeszła, zostali  sami "entuzjaści" co i za darmo potrafią  pracować.

Tata był zachwycony, głównie  tym, że dostrzeżono potencjał Kazika. Wyściskał  swego zięcia mówiąc, że pieniądze pieniędzmi,  ale najważniejsze, że doceniono jego osiągnięcia. Bo w gruncie rzeczy byłoby marnowaniem  potencjału, gdyby Kazik przeszedł do warsztatu naprawiającego  samochody, choćby był  to najnowocześniejszy pod  słońcem  zakład. A Kazik powiedział tacie, że nie powiedział o tym stypendium ani słowa swemu bratu i zrobił to celowo a nie przez  zapomnienie.  Bo chociaż Krystian naprawdę dobrze  stoi finansowo  to zawsze, od  dzieciństwa już, wszystkiego starszemu bratu  zazdrości. I nie idzie tu o pieniądze, ale właśnie o to "docenienie potencjału Kazika".  Och,  nie ma  sprawy - nic  mu  nie  powiem, zresztą  nie da  się ukryć, że na każdym spotkaniu to Krystian głównie mówi - ja  nie mam mu o  czym opowiadać.

Kazik, tak jak planował  przygotował na Mikołaja koperty z gotówką. Koperty udekorował naklejkami z choinką i  Mikołajem i  6 grudnia gdy Aliny i Krystiana  nie było w domu, zaniósł im  do mieszkania koperty z gotówką i dwa czekoladowe Mikołaje i wszystko zostawił na stole w ich kuchni.

W  domu  tata po spacerze znalazł w jednym kapciu czekoladowego Mikołaja a w drugim  gotówkę. Teresa "wypłatę" od Mikołaja dostała w nowym, eleganckim portfeliku, który był włożony  w jej cieplusie  kapcie. A Kazik  w swoich klapkach znalazł ciepluteńkie, puchate skarpetki i nowe rękawiczki "samochodowe". Prezent bardzo na  czasie, bo ostatnio gdzieś mu się jedna rękawiczka "zapodziała". A tak naprawdę to się wcale nie  zapodziała, tylko Teresa ją zabrała gdy wybierała  się po nowe rękawiczki, bo te już były "mocno nieświeże" jak to określiła Teresa. Maluszek dostał kolejne zwierzątko - tym razem pluszowego misia, który nim trafił w ręce Aleksa przeszedł  operację usunięcia urządzenia  wydającego dźwięki. Nie  była to na szczęście skomplikowana operacja i "ranę po operacji"  niemal artystycznie zaszyła Teresa. Zastanawiali  się z Kazikiem jak można  było taką ładną  zabawkę wyposażyć w tak bardzo brzydki dźwięk - coś pośredniego pomiędzy charkotem kogoś  duszonego a terkotem traktora. Cała reszta  misia  była w porządku, był lekki, nie  za duży dla roczniaka i miał całkiem ładną mordkę. Oczywiście był z importu, teoretycznie z jednego z krajów europejskich, a praktycznie był Chińczykiem. Kazik  się  śmiał, że ten miś ryczał po chińsku.

Przed  świętami  zatelefonował do Teresy Franek z życzeniami. Plany wyjazdowe zostały odłożone na plan dalszy, bo ojciec Franka musiał się poddać operacji przepukliny. I, co bardzo  Franka zdenerwowało, to niewiele  brakowało to uwięźnięcia przepukliny, bo szanowny tata od dwóch lat hodował z wielką czułością ową dolegliwość.  W związku z tym zamiast nieomal kosmetycznego zabiegu pod znieczuleniem zewnątrzoponowym  była operacja w pełnej narkozie, więc mowy nie ma żeby go samego po tej operacji zostawić ani też nie można go wziąć  ze sobą.   I jeszcze  go trzeba  wciąż pilnować by czegoś nie dźwignął. Joanna siedzi z nim   w domu, bo się uczy do sesji, a tata narzeka, że ona  go strasznie pilnuje. Poza tym pełna  narkoza w pewnym wieku coniebądź szkodzi na mózg. Jak dojdzie nieco bardziej  do siebie fizycznie, to trzeba  będzie pewnie jakieś badania porobić- wszak tata nie jest młody.

Zaraz po "mikołajkach" Kazik zapowiedział rodzinie, że w tym roku  nie ma prezentów pod  choinkę no i święta będą oczywiście u  nich z uwagi na Aleksa. Mimo wszystko wygodniej  jest z nim we własnym domu, więc wigilia, obiad rodzinny w pierwszy dzień świąt to będą u Kazików.  A w drugi  dzień  świąt to po prostu będą odpoczywać.

Choinka w tym roku będzie  sztuczna, po świętach zostanie razem z ozdobami zawinięta w foliowy worek i wyniesiona do piwnicy by podrzemać tam  sobie do następnych świąt.

I co z tego, że Kazik zapowiedział, że w tym roku nie ma prezentów pod choinkę - w wigilię rano zjawił się......Franek. Oczywiście z prezentami. Daktyle świeże dla Teresy, dla juniora domowej roboty kompoty i  dżemiki z owoców z hodowli BIO- dzieło Joanny. Dla taty - suszone boczniaki i grzybki shitake. Bo super  zdrowe dla osób starszych. A oprócz tego susz rumiankowy i miętowy - wszystko dzieło Joanny. Przywiózł też dopiero co złowione, ale już wypatroszone pstrągi - oczywiście  z hodowli, ale hodowla też BIO. I można je śmiało ugotować dla juniora. A na końcu  była prośba, by albo wszyscy przyjechali do nich w drugi dzień świąt albo by choć "wypożyczyli"  tatę. W razie  czego to Franek po tatę przyjedzie  i go potem odwiezie do domu. W efekcie szybkiej narady "w delegację" zostali wydelegowani tata, Alina i Krystian. Tym sposobem rozwiązany był problem transportu taty.

Po wyjściu Franka Teresa szybko ruszyła na zakupy do księgarni i do otwartego jeszcze  marketu, razem z nią wybrał się tata.  Tata zakupił dla ojca Franka szachy i książkę o grze  w szachy, Teresa w stoisku kosmetycznym  zakupiła kosmetyki  dla Joanny i obu panów.

No właśnie tak wygląda planowanie - powiedziała  do taty. Przy okazji w księgarni zagarnęła jeszcze kolejną książeczkę dla Aleksa. Zajrzała też na  dział z wyposażeniem  dla dzieci i......kupiła wysokie krzesełko dla synka. Tym razem będzie z nimi siedział  przy stole nie na kolanach mamy lub taty,  ale na własnym krzesełku między nimi.

Ten zakup okazał się przysłowiowym  "strzałem  w dziesiątkę"- krzesełko było składane i było poza  tym bardzo stabilne. No a na następną wiosnę będzie dla dziecka Aliny i Krystiana. Gdy dotarli do domu to Kazik powiedział - już chciałem was  szukać! Zik, przecież my poszliśmy piechotką, bez  samochodu, a my chodzimy statecznie, nie biegamy, no więc trochę to trwało. No a czemu nie wzięłaś samochodu? No bo nie pomyślałam, żeby wziąć twój  samochód, nie podpowiedziałeś, a ja nie noszę przy sobie kluczyków do  niego. Poza tym było sporo ludzi i pewnie  byłby kłopot z parkowaniem. Jeśli  się tak martwiłeś to było zatelefonować. Ja się nie martwiłem, ja po prostu tęsknię za tobą. Tak jakoś mało jesteśmy razem. No ale przecież nie będziemy siedzieć na wigilii do północy - zjemy kolację, deserki po kolacji i pójdziemy spatuńki razem z Aleksem. Alina też nie nadaje  się do siedzenia nocą. Za trzy miesiące będzie rodzić, to już nie  czas na siedzenie po nocy. Fajnie, że pojutrze pojadą razem z tatą do Franka. Alina pewnie tak po cichu trochę tęskni  za tamtym  domem. W końcu mieszkała tam wiele  lat. A o której oni przyjdą na tę kolację? - na 17, 30. No to dobrze  to wymyśliłaś  - najdalej o dziewiątej będziemy już w łóżeczku. Tak bardzo, bardzo lubię cię tulić  -wiesz?   Tylko będziesz tulił? -zapytała. No na początku tylko tulił i całował, a potem - no a potem będę sprawdzał jak w wigilię smakuje każdy kawalątek twego ciałka.  No to może ja się czymś wysmaruję, żebym  była dla ciebie smaczniejsza - śmiała  się  Teresa.

Krzesełko zostało przez tatę i Kazika umyte, na dodatek  wyłożone dziecięcym kocykiem, ale Teresa nie  chciała by mały już  w nim  siedział - obawiała  się, że jak mu się pokaże, że można w nim siedzieć nie tylko z racji jedzenia to malec nie będzie chciał siedzieć w kojcu. A według dołączonej "instrukcji użycia" krzesełko było dla dzieci od lat 1 -  3. Krzesełko miało własny blat, który skutecznie blokował malucha. Podpórka pod nóżki dla nieco starszych  dzieci miała regulację wysokości. No popatrz- Włosi jak zwykle są bezbłędni z tą produkcją sprzętu dla dzieci - stwierdził tata. U nich dziecko to pełnoprawny obywatel.

Wigilia została "wzmocniona" smażonymi pstrągami. Teresa "podziabała"  kawałeczek ryby widelcem na bardzo maleńkie kawałki, wymieszała z rozdrobnionym kartofelkiem i Aleks bardzo sprawnie zjadł tak ze 3 centymetry pstrąga - szło mu to bardzo sprawnie. Butelkę z piciem już sam sobie trzymał i bardzo mu  się podobało siedzenie pomiędzy rodzicami. Oczywiście dziadek od razu uwiecznił ów fakt na  zdjęciu.

Po kolacji Alina z Teresą popakowały prezenty, karteczki opatrzył imionami tata, bo tata bardzo ładnie robił napisy, Teresa wszystko spakowała w koszyk.  Kwadrans po ósmej Teresa wydobyła  Alka z fotelika, pięknie zrobił rączką pa,pa  i Teresa wyniosła  dziecko do sypialni.  Alina i Krystian też się podnieśli, Alina zamarzyła  sobie jeszcze pójście na spacer, więc się pożegnali. Wychodząc dyskutowali czy przejdą się koło domu Kazików czy podjadą pod swój dom i tam pospacerują.  Alinko, przecież to wszystko jedno, możemy teraz  podreptać, a możemy za chwilę, gdy dojedziemy pod nasz dom. Koło nas jest  mniej samochodów, tylko taka różnica.

Pierwszy dzień świąt upłynął dość leniwie. Pogoda była niestety marniutka, padał deszcz  ze śniegiem i Teresie i Kazikowi wcale się nie spieszyło rano do wstawania. Teresa zrobiła małemu  mleko, zmieniła  mu pampersa i Aleksa przytulił do siebie tata.  Tata był jak  zwykle śpiący,  a że nie musiał dziś jechać do pracy trwał w półśnie czekając na Teresę. No i wtedy nastąpiło to, co Aleks ogromnie  lubił - leżał pomiędzy tatą i mamą i po kilku minutach kręcenia się spokojnie zasnął. Kazik też zasnął. Teresa patrzyła z wielkim  rozczuleniem na  swoich mężczyzn. Pierwsze włoski Aleks już stracił, te "nowe" były jeszcze bardzo krótkie i znacznie jaśniejsze niż te, z którymi przyszedł na  świat.  Kazik przebudził się na moment i bardzo delikatnie przeniósł małego  otulonego kocykiem do jego łóżeczka. Nakrył go jeszcze  jednym kocykiem, sprawdził, czy się mały  nie przebudził i wrócił do małżeńskiego łóżka. Przytulił się mocno do Teresy i szepnął jej do ucha - pośpijmy jeszcze trochę. No jasne, zgodziła się. Po dwóch godzinach obudził ich świergot ptaków - ów świergot ptaków był z pozytywki, która wisiała w łóżeczku Aleksa. Teresa zerknęła i szybko wyszeptała do Kazika - zobacz, on stoi i  udało mu się dlatego uruchomić pozytywkę. Oboje popatrzyli w stronę łóżeczka - rzeczywiście Aleks stał i usiłował wydłubać oczy pozytywce, która imitowała głowę misia. 

No, całe szczęście, że już obniżyliśmy mu "podłogę" w łóżeczku- stwierdził Kazik. Wypadł by gdy była tak wysoko jak przedtem. Popatrzmy jeszcze na niego - powiedział Teresie do ucha.   Mały był odwrócony do nich bokiem,  ale był szalenie zajęty oczkami  misia- na szczęście oczka tego misia były dobrze umocowane. A bardzo go interesowały-  może dlatego, że były wielkości oka dorosłej osoby. Może szkoda, że te oczka nie mają powiek - pomyślała Teresa. Byłyby wtedy jeszcze bardziej interesujące.  Mały był bardzo zainteresowany tymi oczkami. Stał w łóżeczku już co najmniej kwadrans. W końcu, chyba już zmęczony klapnął na pupę. Wtedy Kazik  wstał, co zostało powitane uśmiechem i przemieszczeniem  się małego w stronę taty. Kazik wziął dziecko i razem z nim ułożył się obok Teresy. W nagrodę tata zaraz został obśliniony, mama z lekka skopana i sprawdzono czy jej włosy nadal się mocno trzymają głowy. Słodziak został przebrany w dzienne ciuszki, przy okazji znów zmieniono mu pampersa a z tej radości nóżki fikały nieprzerwanie. Na czas ubierania się rodziców wylądował w swoim łóżeczku a potem został "spacyfikowany", czyli trafił do kojca.

                                                                             c.d.n.


2 komentarze: