niedziela, 21 stycznia 2024

Córeczka tatusia - 72

 W drodze do domu  podjechali jeszcze na moment  do sklepu, bo Wojtek przypomniał  sobie, że skończył się domowy zapas  lodów, a ulubionym  deserem  Marty to były właśnie  lody z  prywatnej wytwórni  pana  Grycana.  Oboje  zresztą je  bardzo lubili jeszcze  z czasów dawniejszych, gdy  chcąc   je   zjeść  należało się  wybrać do lodziarni, która  wcale  nie  była  blisko ich miejsca  zamieszkania. Teraz  można je  było kupić w pudełku w  wielu sklepach  spożywczych i odkąd nastąpiło takie  udogodnienie,  w lodówce w mieszkaniu Marty zawsze było przynajmniej jedno pudełko lodów, a najczęściej kilka mniejszych pudełek z lodami o różnych  smakach. Tym razem też kupili kilka mniejszych pudełek. O której dziś wraca do  domu tata?- spytała Marta.  Ojciec dziś jedzie na jakąś późniejszą godzinę i albo już wyszedł  albo zaraz po wyściskaniu cię będzie  znikał. Wczoraj niemal  do północy kręcił  się po kuchni i  w końcu u nas  spał przepytawszy  mnie 100 razy czy mi to nie będzie przeszkadzało. Dziwne , że  się nie  dopytuje o to gdy ty jesteś  w  domu.  W końcu mu warknąłem, że nie sprowadzam do chaty żadnych zastępczyń gdy cię nie ma i przestał się dopytywać.

W domu Marta zrobiła kawę, do swojej dodała nieco cynamonu i kardamonu, do kawy męża dodała tylko kardamon  i z westchnieniem ulgi  zapadła  w fotel. Zmęczona jesteś pewnie - wydedukował Wojtek. Nie, nie jestem  zmęczona, ale już tęskniłam  za domem a zwłaszcza za tym by się do ciebie przytulić i  zasnąć przytulona  do ciebie.  Czuję, że  dziś bardzo wcześnie zadekujemy  się w  sypialni. Ja w tym  szpitalu strasznie dużo spałam  a gdy się na to poskarżyłam na obchodzie lekarzowi to się biedak omal nie udusił ze śmiechu, bo jego zdaniem to powinnam  się cieszyć, bo sen pomaga organizmowi w powrocie do zdrowia i że to bardzo dobrze, że dużo śpię i że kwestię snu to organizm  sam sobie reguluje. Andrzej też twierdził, że to bardzo dobrze, bo sen leczy.

Andrzej - powiedział Wojtek - to się po prostu w tobie kocha. Marta popatrzyła na męża i powiedziała - nie wiem czy mam się z tego co powiedziałeś śmiać czy płakać.  On kocha Lenę, ale z zachwytem odkrył, że mamy oboje taki sam tok myślenia i dobrze się rozumiemy, ale nie ma w tym nic takiego, co można by nazwać miłością czy też pożądaniem. Wzajemnie po prostu doceniamy swój intelekt i uważamy się za przyjaciół ewentualnie  za rodzeństwo. To samo dotyczy jego układu z tobą - po prostu wszyscy troje świetnie  się rozumiemy, bo tak samo odbieramy to co nas otacza.  Jak sam wiesz to nie jest częste zjawisko i nie spotyka  się często tych, którzy tak  samo jak my odbierają świat i przed którymi  możesz okazać  swój strach i słabość a oni  cię nie wyśmieją tylko pomogą  ci przez ten czas słabości przejść i się pozbierać a poza tym nigdy ci tej chwili słabości nie wytkną.  Lena nigdy go nie  widziała w stanie zupełnego wyczerpania fizycznego i psychicznego. Dla niej  to on  zawsze musi być ostoją, bo tak  jej nakładli w domu do głowy. Więc czasem siedzi  dłużej w  szpitalu by nie  wracać do domu w  stanie takiej psychicznej rozsypki. A dla ciebie i  dla mnie nie musi  i nie wiem  skąd,  ale on o tym wie. Byłam tak w środku przerażona jego wyglądem - ten zawsze tak zadbany facet wyglądał niczym górnik po 20-godzinach szychty w brazylijskiej kopalni diamentów- włosy mokre od potu, polepione, twarz czerwona, spocona z odciskami po masce, którą ściągnął otwierając  drzwi do mojego pokoju. Bałam  się, że on za moment będzie miał udar albo zawał. Ale przełknęłam ślinę, posadziłam i wpierw mu przemyłam twarz, wodą micelarną, potem zwykła kranówą, potem mokrym ręcznikiem  włosy, potem je rozczesałam i   osuszyłam  z grubsza ręcznikiem papierowym, dałam mu wodę i kazałam mówić , jeśli ma  siłę. Wyszłam z  założenia, że mówienie rozładuje  szybciej stres. Ręczę ci, że go Lena  nigdy w takim  stanie  nie widziała. Jedyne  co powiedział na początku to było że jednak się udało, ale blisko było a poza  tym chciał się  ze mną  zobaczyć nim  wyjdę, bo zarezerwował mi termin wizyty. Cały  Andrzej, dobre maniery we  wszystkich sytuacjach.

Wiele razy w życiu miałam  wrażenie, że moje  myśli, których  wcale nie werbalizowałam kilka osób znało i rozumiało. Podoba mi się Andrzej z racji  swej urody, bo jak ci powiedziałam obaj jesteście w moim typie i wasz wygląd w pełni zaspokaja  moje  wymagania estetyczne  w tej materii. Jest cała zgraja facetów uważanych za bardzo przystojnych, za którymi snują  się tabuny dziewczyn  a mnie się  oni  nie podobają ani pod względem urody ani też intelektu, choć  wielu  z nich dysponuje sporą wiedzą ewentualnie jakimś wybitnym talentem. Więc zacznij myśleć trzeźwo. A widok Andrzeja mnie przeraził-   jeśli on będzie tak dużo operował to się wykończy. I dlatego powiedziałam, że zawsze  może do mnie zadzwonić i pogadać  żeby odreagować. Z Leną o tym nie pogada, ona ma jeszcze  mniej pojęcia o medycynie i funkcjonowaniu żywego organizmu niż ja o programowaniu i przyległościach. 

A teraz to ja  bym się chętnie wykąpała jeśli mi w  tym pomożesz. Dobrze, że kupiłeś te plasterki, bo te to zaraz pewnie po  zmoczeniu odpadną. Nie kąpałam  się tam bo musiałabym to robić w towarzystwie którejś z pielęgniarek a nie  miałam  na to ochoty. Tyle  tylko, że nie bardzo miałam się jak wybrudzić tam i nawet się  ani razu  nie  spociłam. A wiesz, że to zdjęcie, które nam Andrzej zrobił gdy oboje spaliśmy to on  sobie postawił na  biurku razem ze  zdjęciami dzieci i Lenki. I to, że jesteście do siebie podobni to i panie pielęgniarki zauważyły. One tam aż piszczą do niego i jak mi jedna powiedziała to jedyny chirurg który nie  miota przekleństwami i zawsze na korytarzu mówi im dzień dobry, bo większość tych półbogów to nie  zauważa personelu niższego szczebla.

Wspólna kąpiel w pełni przywróciła Wojtkowi zdroworozsądkowe myślenie i bardzo dobrze  mu  zrobiła wspólna krótka  drzemka z Martą mocno do niego przytuloną. Pogoda była  całkiem znośna, więc Marta zdecydowała, że mogą się trochę przespacerować i zajrzeć do kwiaciarni i ewentualnie zabrać od Pati Misię. Ale w kwiaciarni urzędowała wspólniczka Pati, więc postanowili, że gdy wrócą do domu to wtedy zatelefonują do Pati, że już są w  domu. 

Pati bardzo się ucieszyła, że Marta już  w domu i powiedziała, że gdy tata Marty wróci z pracy to po obiedzie przyjdą do nich razem z Misią. W niedługi  czas potem zatelefonował ojciec Wojtka mówiąc, że w lodówce jest cały obiad, wystarczy wstawić do mikrofalówki ewentualnie podgrzać tradycyjnie. I że najdalej o godzinie 19, 30 do nich  dotrze z już  zrobionymi na  następne dni zakupami. Potem do Wojtka zatelefonował Andrzej z pytaniem jak funkcjonuje Marta, czy nic  nie  boli i Wojtek dość długo z nim rozmawiał, potem oddał telefon Marcie i została przez Andrzeja przepytana czy  nie miała problemu z wchodzeniem po schodach, czy nakleiła wszystkie plasterki i na końcu dodał ściszając głos - dopuść go do siebie - jeśli masz ochotę, nie ma przeciw wskazań na  delikatne "bara,bara" a jemu minie  stres bo jak widziałem go ostatnio to był na  wielkim głodzie. Lena jest zachwycona tym, że spędzimy wigilię w waszym towarzystwie a najbardziej to się  cieszy, że będzie ojciec Wojtka - ona  chyba czuje  do niego "miętę przez  rumianek". Czuję się nieomal zagrożony. A poza  tym zapisałem  cię na ostatni dzień twego  zwolnienia do kontroli na godzinę 17,30 - jesteś ostatnią pacjentką. I masz pozdrowienia od pani Marylki - chyba się w tobie zakochała. Daj mi jeszcze na  minutę Wojtka, powiem mu, że można, sądząc z przeprowadzonego z tobą wywiadu. Marta posłusznie oddała telefon Wojtkowi, który z wielką uwagą  wysłuchał co  mu mówił Andrzej i na końcu powiedział - no wreszcie, ale jesteś tego pewny?  Potem odłożył telefon a delikatny uśmiech ozdobił jego twarz.

No to ja mam taką propozycję - powiedziała Marta - zróbmy sobie coś do zjedzenia, bo jeszcze  trochę a moja cienka  warstewka tkanki tłuszczowej całkiem  zniknie - tata mówił, że są już usmażone  sznycle cielęce i ugotowane szare klusie, wystarczy  wszystko razem  wrzucić na patelnię i podgrzać a do tego jest do popicia   czysty  barszcz  czerwony i sałatka marchewkowa. A po tym obiadku to znów  sobie  troszkę pośpimy. Łóżko w  sypialni  tęskni za nami. To ty posiedź grzecznie i  zaczekaj, a ja wszystko przygotuję- zarządził Wojtek. A gdzie będziemy jedli? Chcesz  tu czy  w kuchni?  W kuchni - stwierdziła  Marta. Po tym remoncie to bardzo lubię jeść w kuchni. 

Twój tata to kochany jest - zapamiętał sobie, że ja  bardzo  lubię odsmażane  szare kluski i je  dla  nas   zrobił. A  z czego one są takie  szare?- spytał Wojtek. Bo one są ze  surowych kartofli. Trzesz kartofle jak na placki kartoflane, dodajesz sól, jajka, trochę mąki kartoflanej i dalej robisz jak kluski kładzione, czyli wrzucasz na wrzącą, lekko osoloną  wodę i gotujesz. Im więcej czasu upłynie pomiędzy starciem  kartofli a wrzuceniem ich na  wrzątek tym klusie  są ciemniejsze. Można je  jeść od  razu ale można też je  wpierw ugotować a potem odsmażyć. I ja  wolę właśnie  tę wersję. Jeszcze nigdy ich nie  jadłem - stwierdził Wojtek. No to zjesz  dziś i nie jeden  raz na pewno będziesz prosił by właśnie takie  były do obiadu. Trochę  z nimi więcej  zachodu niż  z tradycyjnymi kluskami kładzionymi ze  zwykłej mąki.  

A skąd tata wpadł na pomysł tych klusek?- dociekał Wojtek. Marta zaczęła  się  śmiać- bo to potrawa stara jak świat, a tata zawsze się mnie wypytuje o to co lubię jeść, potem  sobie to zapamiętuje i  gotuje. Bo twój tata, zupełnie jak Andrzej, po prostu  mnie kocha. Wojtka na moment zatkało i potem powiedział - tak naprawdę to się cieszę, że cię oni obaj kochają. Przepraszam, że  taką głupotę palnąłem na temat Andrzeja.  Przeprosiny przyjęte, chodź do kuchni. A na deser zjem lody orzechowe - powiedziała Marta całując go. Te obiadki w  szpitalu to były jak dla  mnie  zbyt dietetyczne. A gdy  sobie przypomnę ten kleik na śniadanie to aż mnie  wstrząsa. Od czegoś takiego  to można najzwyczajniej dostać torsji. A z czego taki kleik się  robi ?- dociekał Wojtek. Marta wzruszyła  ramionami- nie wiem, ale podejrzewam, że to mocno rozgotowana  jakaś kasza  albo  ryż  i z przyczyn dietetycznych gotowane to jest  na wodzie a nie na mleku. Zresztą na mleku byłoby tak samo dla mnie  wstrętne.  I świetnie, że tato ma jakąś metę na sucharki- one są naprawdę bardzo smaczne. Dowiedz  się gdzie je  można kupić to kupimy ich większą ilość- one mogą leżeć w blaszanym , szczelnym pudełku a my mamy ze dwie takie puszki. Weźmiemy do sklepu obie i w  sklepie  je  zapełnimy.

Odsmażane szare kluski w towarzystwie cielęcego sznycla panierowanego  w tartej bułce z domieszką ziaren łuskanego  sezamu  zostały przez Wojtka ogłoszone przebojem  roku. No to tylko nie  zapomnij ojca pochwalić - powiedziała  Marta. Nie  zapomnę - obiecał Wojtek. A wiesz? - odkąd ojciec jest rozwiedziony i jest  nieomal stale  z nami to  bardzo, bardzo się  zmienił i to na plus. Nic  dziwnego - jest takie  przysłowie- z kim przestajesz takim  się stajesz.  Ja bardzo polubiłam twego tatę - on  był strasznie stłumiony przez twoją matkę.  Może  szkoda, że nie ma jakiejś miłej kobiety przy  sobie - stwierdziła  Marta.  Andrzej  twierdzi, że rozmawiał z tym lekarzem, który  ojca  operował i ojciec jego zdaniem nie powinien mieć problemu z powrotem do seksu  a na dodatek  ma ten bonus, że jest jak po wazektomii, bo plemniki wędrują  wprost do pęcherza moczowego.  

Ale ja podejrzewam, że  ojciec  ma  raczej jakiś uraz psychiczny  i  już nie potrafi zaufać żadnej kobiecie. Postaw  się w jego sytuacji - połowa  miasta doskonale wiedziała, że twoja  maman  przyprawia twemu tacie  rogi. Wiesz- to w sumie  nawet dość  zabawne jak na to popatrzeć  z daleka - nasi ojcowie  się od lat przecież przyjaźnili i obaj zostali zdradzeni przez  swoje  żony. A pamiętam jak bardzo twoja  matka potępiała  moją mówiąc, że moja przyniosła  wstyd wszystkim kobietom, a potem "cyk" i to samo zrobiła. No tyle tylko różnicy, że ty już byłeś wtedy w Polsce i nie byłeś  nieletnim   dzieckiem. Ale  zasadnicza  sprawa jest taka  sama.  Faktycznie - zgodził się Wojtek, tak to wygląda od podszewki.

Ojciec wrócił nieco wcześniej niż zapowiadał.  Pogoda wredna - zameldował- mokro, ślisko i zimno, ludzie się pozamykali w  domach , po raz pierwszy w tym roku nikt do nas  nie przyszedł. Jeśli w nocy chwyci mróz a wiatr nie  zdąży tego wszystkiego osuszyć to rano będą piekielne  warunki. Masz synku już zimowe opony? Tak, Marty  bryczka  też ma. Ja jutro jadę dopiero na 10,00, więc ten poranny horror raczej  mnie ominie. A na osiedlu to już pięknie wszystkie  chodniki zasypane  piachem. Tato - zrobiłeś na powitanie  Marty super obiadek - wcinaliśmy oboje  jak nakręceni. I ten  sznycel w tej panierce ze sezamem to pychota. No to świetnie- ucieszył  się ojciec.  Oj jak dobrze  córeczko, że już jesteś  w domu! A co Andrzej mówi o twoim stanie  zdrowia?  

No, że jest wszystko w porządku. Mam tylko jeszcze jedną wizytę kontrolną w ostatnim  dniu zwolnienia, czyli już po świętach.  Tato, zaprosiłam  Andrzeja z Leną do nas na świecką wigilię, bo oni będą całe święta  bez  dzieci, które jadą z jego teściówką do Otwocka.  To taki prezent  od teściowej dla  nich i myślę, że im bardzo dobrze  zrobi. Andrzejowi zwłaszcza, bo jak każdy w  tym kraju kto jest dobrym pracownikiem to jest przemęczony i zarobiony po uszy. On w wigilię pracuje do 14,00 a potem idzie na  dyżur na  nockę w drugi dzień świąt. Więc wymyśliłam, że zrobię wigilię u nas dla nich i dla moich rodziców  no i automatycznie  dla  nas. Co prawda Andrzej chciał byśmy całą rodziną zwalili  się do nich, ale go jakimś cudem przekonałam, że  zdrowiej  będzie jeśli to oni do nas przyjdą na  wigilię i wtedy będą mieli naprawdę trochę wytchnienia od  dzieciaków. No i ten numer przeszedł.  On  jest przemęczony.

Och- to świetnie! Jutro sobie pomyślimy co damy na  stół. Oni na  szczęście mają taki sam światopogląd jak my, a Andrzej jest na szczęście  wszystkożerny. Lena chyba też. O dekoracje to na pewno zadba Pati, a mnie cieć zapewnił, że dostarczy mi świeżutkich jodłowych gałęzi od  znajomego. A jak one  będą stały w  wodzie to będziemy  mieli leśne powietrze- ojciec  był pełen entuzjazmu. A twoi  to już powinni tu być, bo mają dziś u nas zjeść kolację - powiedział ojciec  spoglądając na  zegarek - no tak dokładnie to mają jeszcze ze 20 minut. Pewnie Misi łapki się rozjeżdżają na tych śliskich chodnikach.

                                                                      c.d.n.

1 komentarz: