niedziela, 21 stycznia 2024

Córeczka Tatusia - 73

 Marta zatelefonowała do Leny mówiąc, że zaprasza ich na wigilię i chce  wiedzieć jaki model "spożywczy" Lenie odpowiada- postny tradycyjny czy może raczej w  stylu protestanckim czyli np. jakieś pieczone  mięsiwo. Z tym, że nie byłaby to na pewno gęś  jak w kraju na  Zachód od  Odry ale np. dobrze upieczony indyk - wiesz- taki rumiany, pachnący i nadziany jabłkami. 

O matko! - jęknęła  Lena- tak to przedstawiłaś, że zaraz  będę musiała  coś  zjeść - w mgnieniu oka zrobiłam  się  głodna. To super, że wy podobnie jak Andrzej uznajecie  wersję protestancką! Nawet nie masz bladego pojęcia jak jestem  szczęśliwa, że matka zabrała chłopców i bez skrzywionej twarzy matki będę mogła zjeść coś normalnego na tę wigilię a nie te wredne śledzie na trzy lub cztery sposoby  plus rybi trup w galarecie a potem jego odmiana smażona podana z kartoflami w całości i całość polana tłuszczem ze smażenia ryby. Na  samo wspomnienie mnie  mdli.

Marta od  razu wyraziła  swą wielką radość z powodu tego, że Lenie  "normalne, ludzkie  jedzenie odpowiada", obiecała też , że nie upiecze ani makowca  ani keksa i nie da na stół jakiejś słodyczy z kandyzowaną skórką pomarańczową i cytrynową  jak również nie będzie na  stole klusek z makiem ani nie daj Bóg  kutii. W ramach super  rozpusty będzie  stos bakalii, kawałki owoców w czekoladzie, które ona własnoręcznie przygotuje, będzie ciasto francuskie w postaci rolady orzechowej, którą sama osobiście zrobi z gotowego ciasta francuskiego,  będzie kompot z wiśni a nie  z suszonych owoców, a poza tym to Lena z Andrzejem mogą u nich zanocować, żeby  się po nocy nie przemieszczali po śliskich ulicach, bo nie wiadomo czy służby miejskie na pewno dadzą  sobie  radę ze  ślizgawicą, która jest na najbliższe dni  gwarantowana. 

Wiesz Lenka- u nas są trzy sypialnie - dla was, dla ojca i dla nas, a moi rodzice to mają do siebie "rzut beretem" i mogą dojść do domu nawet trawnikami gdyby była ślizgawka na chodniku. Ale na pewno u nas nie będzie  ślisko, bo mamy świetnych panów dozorców i całe osiedle  tonie  w piachu z racji ślizgawicy. A ojciec Wojtka to już "przebiera nogami w blokach startowych" bo uwielbia ludzi karmić a ty i Andrzej jesteście  jego ulubieńcami. No chyba  się temu nie dziwisz- śmiała  się Marta- Andrzej uratował od niechybnej śmierci jego syna i synową no a poza tym dzięki wam już  się czuje  dziadkiem, bo mu wasze szkraby "dziadkują".  No a poza tym on twojego Andrzeja traktuje  jak drugiego  syna, a Andrzej to przyjmuje jak  coś zupełnie  normalnego. Dla mnie twój mąż to też jest bardziej bratem  niż kolegą. Być może, że to dziwne, zwłaszcza w czasach, gdy rodziny się raczej rozpadają niż  scalają. 

Nie wiem  czy wiesz, ale w gabinecie Andrzeja na biurku stoi oprawione  w ramki zdjęcie twoje i chłopców a teraz dołączyło tam zdjęcie Andrzeja i moje, które nam  zrobił w sekrecie po mojej operacji- ja śpię normalnie  w łóżku a na fotelu obok Wojtek wgapiony we mnie zamkniętymi oczami. Czy zauważyłaś, że nasi mężowie są do siebie podobni? Mam zamiar przeprowadzić własne dochodzenie w tej sprawie, bo oni są podobni nie tylko  pod  względem zewnętrznym, psychicznym  również. Ale będę potrzebowała  twojej pomocy bo nic o  rodzicach  Andrzeja nie wiem.

No fakt, są podobni, a ja to zobaczyłam tylko raz, bo twój był jakoś tak latem bardzo krótko ostrzyżony.  A gdzieś kiedyś  wyczytałam, że każdy z nas ma na świecie  co najmniej jednego sobowtóra. Wiesz, ja też niewiele wiem o rodzicach Andrzeja. Przed  ślubem mnie "olewali" a potem podpadliśmy oboje  z tym weselem,  a gdy Andrzej  nie  chciał mieszkać w ich domu pod Warszawą to nawet z Andrzejem nie rozmawiają i swoich wnuków nawet nie  oglądają - zupełnie tak jakby chłopcy  nie istnieli. Ale jak widzę to ani Andrzejowi ani mnie nie  są    jego rodzice  do szczęścia potrzebni.  Jemu jestem potrzebna ja z dziećmi, Wojtek, ty- bo twierdzi, że ma o czym  z tobą pogadać bo jesteś niemal z branży i masz wcale  nie kobiece spojrzenie na niemal wszystko i ojciec Wojtka bo szalenie  mu pomógł i to zupełnie  bezinteresownie. I on was uważa za swoją rodzinę. On jest ogromnie przywiązany do Wojtka. Sam  się nawet temu  dziwił,  ale jak mówi, to w życiu człowieka jest  wiele spraw  dość dziwnych, tajemniczych i wcale nie łatwych do zrozumienia. I czasem nie ma  po co doszukiwać  się ich sensu i lepiej "popłynąć  z prądem" i uznać, że widocznie tak musi  być. To mało naukowe  spojrzenie  jak na  faceta  z doktoratem.

Marta zaśmiała  się - no ale on ma doktorat z medycyny a nie z filozofii. Może gdyby był doktorem filozofii to byłoby dziwne. A ja słyszałam wiele opowieści z kręgu medycyny i powiedziałabym, że stosunkowo  często dzieje  się wiele rzeczy dziwnych bo albo zdrowieje ktoś kto wg stanu wiedzy lekarzy powinien spokojnie i grzecznie odejść w niebyt, albo umiera ktoś "nie wiadomo dlaczego" choć zdaniem lekarzy wszystko było w jego organizmie w normie. Trochę zgodnie  z powiedzeniem " tak pięknie żarło a  zdechło!"

Właśnie - przytaknęła Lena- moja matka mówi wtedy "widocznie Bóg tak  chciał". Teraz to ja już nie  wdaję się z nią w dyskusję - stosuję zasadę wolność słowa,  myśli i wyznania, ale kiedyś to się kłóciłam. Dbam tylko by dzieciakom nie  robiła  wody z mózgu. Żadnych paciorków, zdrowasiek  za zdrowie  mamy i taty i babci i kilku tabunów cioteczek.

A macie jakieś plany Sylwestrowe? - spytała Lena. Nooo mamy - jeden główny - nie ogłuchnąć od petard hukowych, które nadal są sprzedawane - powiedziała Marta. A wy macie?  W pewnym  sensie tak- ale tylko wtedy gdy i wy weźmiecie w tym udział. Rozmawiałam z Alą i oni chcą zrobić Sylwestra u kuzynów Michała, którzy mają  metę na terenie Chojnowskiego  Parku Krajobrazowego, to tak jakoś za Piasecznem w stronę Góry Kalwarii, ale bardzo blisko Piaseczna. Oczywiście bez dzieciaków, sami dorośli, czyli wy i wasz tata. Bo będzie tam też siostra tegoż kuzyna tak z 10 lat młodsza od twojego teścia i podobno całkiem fajna, więc twój teść miałby towarzystwo takie  bliżej niego wiekiem niż my. Moglibyśmy tam pojechać jednym samochodem i to służbowym mikrobusikiem. I jest to blisko głównej szosy  a nie gdzieś w chaszczach. Oczywiście zero "spinki", stroje dowolne, jest gdzie spać, a wracać będziemy pod koniec pierwszego dnia  Nowego Roku.  Można przywieźć swoją ulubioną  muzykę. Andrzej mi powiedział, że tylko wtedy  pojedziemy gdy i wy z ojcem pojedziecie, więc Michał , który szalenie lubi tańczyć popracuje nad Wojtkiem, żebyście koniecznie pojechali. On swoje dzieciaki oczywiście wrzuci do teściów albo teściowie u nich będą spać. Nie wiem tego dokładnie, zresztą to raczej dla nas  obojętne.

A ile osób  w sumie tam będzie? Nie wiem dokładnie- dla nas jest ważne byście i wy byli, bo tak naprawdę to ja Alę mało znam a Andrzej to taki dzikus, że musi mieć  wsparcie w postaci Wojtka, ciebie i mnie. No dobrze, ale po co mamy tam ciągnąć ojca? No bo kuzynka nie  miałaby nikogo zbliżonego wiekiem, a tak to miałaby z kim pogadać a i może potańczyć. No dobrze, porozmawiam z Wojtkiem i ojcem. No patrz- mam po tej operacji sklerozę, narkoza mi mózg uszkodziła- jak się ten Park nazywa? Chojnowski - odpowiedziała Lena.  A byłaś tam  kiedyś?- spytała Marta. Nie, ale patrzyłam na  mapie okolic Warszawy. Jedyne  co wypatrzyłam to że jest tam jakiś  szlak rowerowy, co  chyba teraz  jest mało przydatne. Ale rzeczywiście przebiega tamtędy droga pomiędzy Piasecznem a Górą Kalwarią i to jest  chyba taka z pierwszeństwem odśnieżania.  A czyj jest ten mikrobus? - Marta wdrożyła mini śledztwo. Podejrzewam, że albo Michała albo jego teścia. 

Ale wiesz- ja nie mogę  się oprzeć  wrażeniu, że stabilniejsza na  zimowej drodze jest normalna osobówka niż taki mikrobusik- stwierdziła Marta. I nie jestem fanką  zimowego  wyprawiania  się w drogę mikrobusem. Muszę to przegadać z Wojtkiem i tatą. Wolałabym  jednak pójść gdzieś potańczyć w Warszawie. Przez te  studia to jakoś  zupełnie wypadłam  z obiegu i nie wiem gdzie  można dobrze potańczyć. Zresztą  z reguły chodziłam  do klubów  studenckich. Albo do NOT-u.

No a Andrzej jest  zdania, że już mogę tańczyć i to na  szpilkach?  No chyba  tak, nie podejrzewa chyba, że będziesz tańczyć na  bosaka lub  w tenisówkach czy też w klapkach, zresztą co nie bądź jest jakby więcej niż  dwa tygodnie  do tego Sylwestra. On  nie jest taki nierozgarnięty w kwestiach tańca jakby się to mogło na pierwszy  rzut oka wydawać. Kiedyś sporo szlifowaliśmy parkiet i dobry  był w te klocki. Ale strasznie dawno już nigdzie nie byliśmy by potańczyć. Ja już nawet zapomniałam jak  się tańczy.

Marta roześmiała się - nie wiem  czy to  cię  pocieszy, ale my ostatni raz tańczyliśmy w Sopocie, zaraz po ślubie, nim przyplątała  się do mnie Misia.  A dzieci wszak nie mamy. Ala z Michałem  też  chyba  mają zaległości w tej dziedzinie chociaż mają gdzie dzieci podrzucić. Po prostu w Warszawie nie bardzo jest gdzie potańczyć - do klubu studenckiego to już jesteśmy za  dorośli a w knajpach to jest kiepsko. Parkiet zawsze malutki a stoliki ciasno poustawiane. A dyskoteki mi nie odpowiadają - stwierdziła  Marta. Pokiwać  się do rytmu to mogę  sama w domu, nie muszę mieć do tego dyskoteki ze światłami policyjnego wozu w czasie  akcji i z tak ogłuszającą  muzyką że głowa odpada. Byłam  dwa  razy na dyskotece - pierwszy i ostatni. A naprawdę lubię tańczyć, chociaż Wojtek niezbyt lubi, zwłaszcza poza domem. Ale porozmawiam z nim i ojcem,  chociaż kiepsko to widzę zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że jest  zima, zmienne warunki na  drogach i może być gołoledź. 

No to fakt, że pogoda na podróżowanie  niezbyt fajna - zgodziła się z nią Lena. Zasiałaś  w moim umyśle zwątpienie. Ty zawsze tak trzeźwo myślisz?- spytała.  No może nie zawsze, ale w 98%  i zawsze gdy  mi  zabraknie tych 2% to są jakieś  kłopoty  - czasem mniejsze,  czasem  większe a ja jestem  sama  na siebie  wściekła a na  dodatek wszyscy  się dziwią, że czegoś nie przewidziałam. Wiesz- gdyby to była inna pora  roku to byłabym  wręcz  zachwycona, ale nie  w tych "okolicznościach  przyrody".  I wiesz co? Ja jednak nawet nie powiem moim o tej propozycji - właśnie spojrzałam przez okno - zaczyna sypać śnieg. To nie jest i na pewno nie  będzie pogoda dobra na zbyteczne podróże. Zawsze koniec  grudnia jest uciążliwy, nawet w europejskiej, jakby nie  było, stolicy. Skreśl nas  z listy chętnych na ten wyjazd. Ja  nie reflektuję, a nie  sądzę by Wojtek z ojcem chcieli beze  mnie pojechać.

O rany! Roześmiała się  Lena  -Andrzej się  ze mnie uśmieje, bo powiedział, że szkoda mojego czasu na opowiadanie ci  o tym Sylwestrze, bo ty jesteś zdrowo myśląca kobieta i na pewno tam nie pojedziecie a Michał u Wojtka też nic  nie  wskóra bo oboje macie po kolei pod  sufitem.  Zaraz zadzwonię do Ali i powiem jej, że ani wy, ani my nie pojedziemy z uwagi na warunki drogowe. Ciekawa tylko jestem skąd Andrzej wiedział, że ty odmówisz.  

Nie wiesz?- zdziwiła  się Marta. Tak jak my ich obgadujemy tak  samo oni nas obgadują. I dopóki nas obgadują to jest  wszystko w porządku bo to znaczy, że ich obchodzimy. Gorzej by  było gdyby wcale o nas nie  rozmawiali - bo nie rozmawia się o kimś kto nas nic  nie obchodzi i nic dla nas nie  znaczy. Zapisz sobie w kalendarzu, że wigilia u nas, o 17,00  i   nie  "czaszkuj" nad prezentami, bo prezenty pod  choinkę to dostają tylko dzieci. Dla nas prezentem jest to, że  spędzimy święta z osobami które znamy, lubimy, kochamy. I weź, proszę, pod uwagę fakt, że być może zostaniecie u nas na noc, więc weź z domu jakieś stroje nocne dla was, bo jesteś ode mnie wyższa i moje mini  koszulki będą dla  ciebie po prostu  za krótkie.  A potańczyć to pewnie gdzieś się wybierzemy gdy się skończy karnawał i będzie lepsza pogoda i mniej chałturników  w knajpach. Popytam się moich światowych koleżanek o jakieś kluby gdzie gra na żywo jakiś zespół. Ja już dawno wypadłam  z obiegu.

Dużo jeszcze masz do skończenia studiów? - spytała Lena. Trzy pełne semestry po sesji w lutym. Będę się starała  by  wszystko zdawać w terminach  zerowych no i  muszę przecież jeszcze napisać pracę magisterską. No i dobrze, że pracowałam w  wakacje, bo mi zapewne szef zaproponuje temat pracy związany z tym co robi laboratorium. Pracowałaś w wakacje? - zdumiała  się Lena. Tak, ale  tylko na pół etatu  i jeszcze  za to mi  zapłacili.  No to ja  cię podziwiam - stwierdziła  Lena. Nie ma  co podziwiać - twój mąż gdy studiował to też pracował w wakacje, a mój  to nawet  w czasie roku akademickiego  robił jakieś projekty i dzięki nim uzbierał pieniądze na mieszkanie w  spółdzielni. Właśnie na  to, w którym teraz   mieszkacie.  Mój tata w  dalszym ciągu jeszcze dofinansowuje mnie, chociaż wg przepisów już nie musi i Wojtek jest w  stanie nas utrzymać, ale tata powiedział, że dopóki jeszcze  studiuję to będzie na  mnie łożył. Jak skończę  studia, obronię dyplom i zacznę regularnie pracować  wtedy przestanie. A ja te pieniądze od taty odkładam na konto.

No to idę powiedzieć Andrzejowi, że nie  jedziecie na tego  Sylwestra a więc i my nie pojedziemy. Ciekawe czy Ala z Michałem pojadą. Zadzwonię potem  do ciebie. Marta odłożyła telefon, głęboko odetchnęła  i wyszła  z pokoju. Wojtek z ojcem oglądali jakąś transmisję z biegów narciarskich, Wojtek przyciągnął Martę  na  swoje kolana, przytulił i zapytał : a z kim tak  plotkowałaś całe pół godziny ? Z Leną. Podobno Michał chce ich  i nas  namówić na  Sylwestra  u jakiegoś swojego kuzyna, który ma chatę w Parku Chojnowskim, a to jest za Piasecznem w  stronę Góry Kalwarii. I wymyślili sobie, że my weźmiemy twego tatę bo tam jest babka młodsza z 10 lat od  niego, więc  będzie miała towarzystwo. I mielibyśmy jechać jakimś mikrobusem, ale nie  wiem kto jest jego właścicielem. Nagadała się jak nakręcona, a ja jej powiedziałam,że my nie pojedziemy, bo to nie jest dobra pora  na jazdę mikrobusem- już nawet nie  dodałam, że  mikrobus w nieznanym nam stanie technicznym. No to powiedziała, że Andrzej ją uprzedził, żeby się nie trudziła, bo my na pewno odmówimy, a on  z kolei nie pojedzie bez nas. No i koło się zamknęło. Kurczę, aż mnie ręka boli od trzymania słuchawki. A zadzwoniłam tylko po to, żeby z nią ustalić kwestię menu i powiedzieć, żeby nie przytargali jakichś prezentów pod  choinkę. No ale jest w tym jeden pozytyw - wigilia nie postna i powiedziałam, że będą mogli przenocować jeśli będzie bardzo ślisko. I kazałam jej by wzięła dla siebie jakiś  ciuch na noc bo jest ode mnie wyższa- powinna docenić, że powiedziałam  że jest wyższa a nie  grubsza. 

Wojtek się uśmiał - ja już mówiłem Michałowi, że to poroniony pomysł i że nigdzie na Sylwestra nie pojedziemy a potańczyć to możemy pójść bez okazji. I to tyle czasu ci zajęło? -dziwił się Wojtek. No bo jeszcze była  ciekawa ile jeszcze będę  studiować i było strasznie zdziwiona, że pracowałam w  wakacje. Więc jej powiedziałam że jej mąż też z reguły miał wszystkie  wakacje  zawalone bo albo pracował albo miał praktyki. Ona mnie  chwilami dobija, ma jakieś zaniki rozumu.

                                                                               c.d.n.


1 komentarz: