sobota, 30 listopada 2024

Córeczka tatusia - 172

 Dość niespodziewanie przyjechał do Warszawy Milosz, który załatwił  sobie szkolenie na warszawskim AWF-ie. Początkowo  miał być w Krakowie, ale dla kogoś "lepiej  ustawionego" Kraków był o wiele bardziej  atrakcyjny niż Warszawa bo  bliżej  z niego  było do Słowacji więc się panowie   zamienili i tym sposobem Milosz  wylądował w Warszawie. Miał co prawda przydzielone   miejsce w akademiku,  ale  za namową Wojtka i Andrzeja zdecydował  się zamieszkać  w mieszkaniu ojca Wojtka. Bezsprzecznie było to wygodniejsze, bo miał mieszkanie dla  siebie  a nie  dzielił pokoju z jakimś studentem. Andrzej zaraz załatwił mu kontakt ze swoim kolegą, który był chirurgiem - ortopedą i Milosz niejako  automatycznie miał rozszerzone szkolenie, bo kolega  Andrzeja stwierdził, że gdy Milosz zobaczy kilka operacji to na pewno będzie lepiej rozumiał sens niektórych działań rehabilitacyjnych . Po prostu  nie o wszystkim w podręczniku jest napisane.

Milosz z kolei zachwycał się "przyszłą turystką", czyli  Ewunią, że taka świetnie  rozwinięta i pogodna  z  niej dziecina. Marta się  śmiała mówiąc, że Ewunia to mały  cwaniak- już załapała, że dorośli wolą gdy  dziecko się śmieje  niż  gdy  dziecko płacze. A poza tym to jest  zdrowa, każdy się  do  niej  wdzięczy, więc i ona  się do wszystkich  wdzięczy. Dzieciaki to takie   małe barometry- świetnie odczytują to co je otacza - gdy wszyscy  są spokojni, uśmiechnięci,  serdeczni to  dziecko to wychwytuje i powiela. Prawdę mówiąc  to nie spieszyłam się do posiadania  dziecka, nie  byłam  pewne  czy to jest dobra  dla mnie  zabawa, ale mam to  szczęście, że mogę w bardzo łagodny  sposób łączyć macierzyństwo i pracę - oczywiście dzięki moim rodzicom- opowiadała  Miloszowi Marta.  Pati przestała  pracować i jest z  Ewą gdy ja  jestem w pracy. Poza tym szef mi poszedł na  rękę i mam teraz pół etat, ale on  doskonale  wie, że  w razie potrzeby to ja mogę  pobyć  w pracy dłużej niż te  cztery  godziny. Milosz uśmiechnął  się - a my  zaczekamy aż dostanę  dyplom lekarza fizjoterapeuty. Marta - a co zrobiliście  żeby to była  dziewczynka?

Marta zaczęła  się  śmiać- obracasz  się wszak  w  światku medycznym no to podpytaj specjalistów, ale tak naprawdę to tego  nie  wie nikt. Teorii odnośnie tego jak  można  wpłynąć  na to by począć dziecko o pożądanej przez  rodziców  płci jest multum, ale tak naprawdę to nawet in vitro jest "bezradne" - nie  można zaplanować  płci. My to mamy tylko  wpływ na to, by ciąża przebiegała  w jak najkorzystniejszych dla płodu  warunkach - czyli normalka - prawidłowe odżywianie się obojga jeszcze przed poczęciem i tak  zwany  higieniczny tryb  życia  bez używek i trucizn. A dziecko to jest  dziecko - tak  samo  się potem  drą i  chłopcy i  dziewczynki, tak  samo brudzą pieluchy i są tak samo upierdliwi gdy ty padasz na  nos i chcesz  spać a  dzieciak  ma  akurat inne plany. Najważniejsze  by dzieciaczek  był bez  żadnych  wad  wrodzonych i zdrowiutki. Wg mojej prywatnej teorii to najważniejsze jest by od  samego początku dziecko miało zakodowane, że mama i tata to jedność. U nas to Ewunia miała nieco  więcej  do  zakodowania w  swej łepetynce, bo od  samego początku był z nami tata Wojtka i moja  mama- od  samego początku mała  znała ich  głosy i dotyk.  Ewa  tak samo  szybko zasypia  utulona przez  Wojtka jak i przez moją mamę lub mego teścia. Niedługo będę ją  widywała znacznie  rzadziej, bo będzie ze  swoimi dziadkami na letnisku.

A ty wiesz,  że dziś wpadnie do nas "przyszły teść" naszej  Ewy? Milosz  zaczął się  śmiać - dziecko jeszcze w pieluchach a ty już masz umówionego dla niej  męża? - nie  za  wcześnie? 

No właśnie - starszy synek Andrzeja poinformował go, że gdy moja Ewa dorośnie to on  się z  nią ożeni.  Mało nas wszystkich nie pokręciło ze śmiechu, a  Andrzej  tłumaczył dziecku, że być może, że kiedyś tak będzie, ale  nie należy się już teraz przyzwyczajać  do takiej  myśli bo minie jeszcze  wiele lat nim on i Ewa będą w  wieku, w którym  się myśli o założeniu  rodziny. Ale  cośmy  się uśmieli gdy nam  Andrzej o  tym opowiedział to nasze. Powiedziałam  tylko Andrzejowi, że gdy się ma takiego ojca, który nagle w obcym  facecie odkrywa brata to nie ma  się co dziwić dziecku, że nim ukończy 10 rok życia  odkrywa swą przyszłą żonę, która jeszcze jest  niemowlakiem.  Osobiście bardzo lubię dzieciaki Andrzeja, obaj fajni  chłopcy zwłaszcza od chwili gdy mają normalną matkę a do tego babcię i dziadka także normalnych.  To szalenie mili ludzie, a patrząc na nich cieszę  się że Ewa też ma dziadków i co prawda tylko jedną babcię, ale  ważne że są te osoby w jej  życiu. Ojciec Wojtka to świata już  nie widzi poza Ewą - trzeba go ciągle  hamować  by nie  wykupił dla niej  całego sklepu ubranek i  zabawek. Nareszcie do niego dotarło, że dziecko szybko rośnie, więc nie ma  sensu kupować dziesięciu takiej samej  wielkości ubranek. Tą matę z  zabawkami to przywiózł na jego zamówienie jakiś kolega - nie  wiem  tylko czy z Niemiec czy z Austrii. Dobrze, że kupił tylko jedną, bo planował kupno dwóch. Na  szczęście zapytał się wpierw mnie czy kupić  jedną  czy może dwie. Ostatnio mi doniósł, że już zamówił dla małej kojec ze składaną podłogą, taką co dobrze izoluje od podłogi oraz  fotelik z pulpitem, który może  być niskim meblem lub wysokim, dostosowanym do dorosłego stołu. I właśnie  pomyślałam, że gdy będziesz  wracał na  Słowację to weźmiesz  ze  sobą sporo malutkich ciuszków -bo one  są ledwo używane a do tego ani różowe ani niebieskie, bo osobiście jestem wrogiem oznaczania płci kolorem ubranka-  nie  rozumiem  takiej stygmatyzacji.  

No fajnie,  ale musisz wziąć za to pieniądze - orzekł Milosz. No coś ty - absolutnie nie  wezmę, a jeśli ty tego  nie  weźmiesz to powędruje to zwyczajnie na śmietnik. Kolejne ciuszki dla małej ja mam po Irence Ali i Michała. A te do czasu ukończenia  pierwszego  roku to są "bezpłciowe". A ponieważ ja  wszystkie jej ciuszki piorę ręcznie to wyglądają jak nowiutkie bo mydło im  służy. Nie piorę w proszkach. A jeśli piorę  coś  w pralce to zawsze  w takich ochronnych woreczkach. Wtedy  się nie  deformują. Zawsze  staram  się uczyć  na  cudzych błędach, odkąd moja koleżanka znalazła w filtrze pralki skarpetkę swego dziecka.

Hmmm, brzmi prosto to  co mówisz - stwierdził Milosz. U nas  to pewnie będzie tak  samo. Matka Hanki to  się już  doczekać  nie  może  kiedy  wreszcie  zostanie   babcią. Jej  to się bardzo marzy byśmy mieli  przynajmniej dwoje  dzieci, najlepiej  wpierw  chłopca  a potem  dziewczynkę. Bo ona  to  zawsze marzyła  żeby  mieć starszego  brata, a  miała  młodszą  siostrę, która zakochała  się w jakimś alpiniście i z nim wyjechała  z Polski. Ostatnią  wiadomość od  niej to miała kilka lat temu, byli w Andach i na  tym korespondencja  się urwała. Wpierw  się zamartwiała,  a potem  stwierdziła, że przecież  gdyby jej  siostrze  zależało na kontakcie to by napisała. Mówiłem żeby sprawdziła poprzez klub  wysokogórski  czy wiedzą coś na temat jakichś  wypadków wspinaczkowych  w  Andach, ale  mi powiedziała, że woli się łudzić, że jej siostra  żyje,  nie  zależy  jej na kontakcie, bo tak  naprawdę  to nie  były ze  sobą zżyte. No to już nic  więcej nie mówiłem. Mam nieco inny pogląd  w tej  materii niż ona. Mam ten feler, że  zawsze  wolę wiedzieć niż  żyć w nieświadomości, w jakimś złudzeniu.

Wiesz, mnie  trochę dziwi, że twoja  dziecina wcale  się mnie nie boi, nawet się nie  skrzywiła na mój  widok i nie  zaprotestowała  gdy ją wziąłem na ręce- stwierdził Milosz.  Marta  zaczęła  się śmiać-  przecież wyglądasz jak każdy  człowiek a nie masz na głowie rogów ani twarzy obrośniętej  brodą i wąsiskami, a poza tym ona widzi obok ciebie mnie, więc się  czuje bezpiecznie. Poza tym nie masz jakiegoś tubalnego głosu, więc nic  w tobie  jej nie  straszy. Nam  się wydaje, że  niemowlaki są nieco głupawe,  ale  wcale tak   nie jest.  Nie ma jak tego  przebadać, ale wcale  nie jest  wykluczone, że dziecko wiele się uczy będąc jeszcze w brzuchu matki.  Misia  się za to trochę ciebie  boi, albo  czuje zapach Luny i obchodzi cię z  daleka.  Ale nie  szczeka, bo bystra z  niej psina i widzi, że należysz do osób które znamy. Poza tym czuje się bezpiecznie bo ja jestem obok. Ona jest malutka,  ale w łebku to ma wszystko w porządku poukładane.  Gdy byłam  w  ciąży to ona  zawsze tak  się układała by jedno  jej ucho było przyklejone do mego brzucha i ona najpierwsza wyczuła  ruchy  dziecka.  Ja jeszcze  nic  nie  czułam, ale ona wtedy zaczęła jeździć noskiem po moim brzuchu i ja  sobie zapisałam ten  dzień w kalendarzu, bo wcześniej tego nie  robiła a potem rozmawiałam o  tym ze  swoim prowadzącym lekarzem i on stwierdził, że to jest  jak najbardziej normalne, tyle  tylko, że mało kobiet   bacznie obserwuje siebie i otaczający świat a na domowego psa to w ogóle  mało kto zwraca uwagę. Zwłaszcza  gdy pies jest ledwie widoczny gołym okiem.

Marta niemal z  rozrzewnieniem  przyglądała  się jak Milosz "rozmawia" z Ewunią - a on jej opowiadał o Lunie, zachwycał  się Ewy  malutkimi paluszkami, które choć  są takie  maleńkie  to mają paznokcie. A Marta śmiejąc  się powiedziała, że nawet takie malutkie paznokcie   całkiem  nieźle potrafią zadrapać. I nie boisz  się ich obcinać?-  dziwił się Milosz. 

Nooo, zawsze za pierwszym  razem gdy coś jej robiłam to się bałam,  czy  aby na pewno to  zrobię  dobrze, no ale  wiesz- Ala i Michał mają trójkę, więc  zawsze  gdy  mam jakieś wątpliwości  to telefonuję  do Ali po wytyczne - oni już  to przetrenowali. Ja  małej  zawsze obcinam paznokietki gdy śpi. Teraz to już duże  dziecko, ale gdy wróciłam ze szpitala to cały czas  sprawdzałam czy oddycha, każde jej skrzywienie buźki przyprawiało mnie o lęk. Odkryłam wtedy, że niemowlę dość  głośno śpi. Nawet nie masz pojęcia ile czasu traciłam tylko na to, żeby ją obserwować gdy spała. Ona często śpi z nami i odkryła, że tulenie  się do taty jest jeszcze  fajniejsze niż do mamy, bo wtedy tata kładzie ją na sobie i ona słyszy bicie jego serca. A ty ją jeszcze  karmisz?  Już nie, bo w ogóle miałam mało pokarmu i piersią karmiłam  ją tylko w nocy, a teraz  to ona już przesypia noc  bez karmienia. 

Wiesz, WHO to poleca karmienie dziecka piersią najlepiej do trzeciego roku życia, no  ale wytyczne WHO są najbardziej  dostosowane do tak  zwanego Trzeciego Świata, w którym tak naprawdę jest to jedyny dobry jakościowo i sterylny pokarm. Bo gdy w ramach pomocy humanitarnej zaczęto tam propagować mleko w proszku dla niemowląt to masa  dzieci poumierała z powodu infekcji, bo ani woda   ani butelki nie  były sterylnie  czyste. No więc nic  dziwnego, że gdzieś na świecie pokarm matki jest dla dziecka najzdrowszy pod  słońcem. A odkąd nasza mała królewna je marchewkę to teściowie  Michała zaopatrują  nas w owoce i warzywa hodowane bez chemii. Marchewka jest hodowana w specjalnych pojemnikach, żeby przypadkiem nie ściągnęła ze  sąsiedniego pola sztucznego nawozu. Teść Michała, pan profesor-biolog, wie, że marchewka to bardzo zdolne warzywko i hodowana na  działce na  naturalnym nawozie ściągnie  sobie  nawet z odległości 500m sztuczny nawóz z  ziemi sąsiada. I pan profesor bardzo naśmiewa  się z tych, którzy uważają, że jak oni nie  stosują sztucznych  nawozów to mają  marchewką  bez  sztucznych nawozów.  A mówię ci to dlatego, że możesz w swoim ogrodzie zbudować hodowlę warzywek bez sztucznych  nawozów i oprysków. Dam ci namiary i rekomendacje  do pana profesora i on cię "wtajemniczy" w rzecz całą - po prostu będziesz miał hodowlę warzyw w dużych skrzyniach. A bonusem jest i  to, że możesz  mieć uprawę na  dowolnej  wysokości, np. na  wysokości  stołu. Bo pan profesor wie, że jesteśmy przyjaciółmi i nas zaopatruje w takie cuda dla Ewuni. Mnie  to wszystko szalenie wzrusza, że nas pan profesor traktuje jak rodzinę, bo tak naprawdę to pan profesor był teściem  Ali, gdy ona była żoną jego nieżyjącego syna. Gdy Michał się w Ali zakochał to ich prosił o wyrażenie  zgody na małżeństwo z Alą i na  adoptowanie Mireczka. A on i jego żona to tak  serdeczni ludzie, że my też traktujemy  ich jak  rodzinę  a nie jak obcych. Na  wakacje wynajmiemy w trzy rodziny  ten  sam dom  pod Warszawą, w którym byliśmy w ubiegłe wakacje i wszyscy dziadkowie  z  wnukami tam spędzą wakacje. My będziemy tam w weekendy dojeżdżać. Można  samochodem,  można    kolejką elektryczną. Jest o  tyle fajnie, że babcie  nie będą gotować, bo pani właścicielka będzie "prowadzić kuchnię"

                                                                                    c.d.n.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz