Dość niespodziewanie przyjechał do Warszawy Milosz, który załatwił sobie szkolenie na warszawskim AWF-ie. Początkowo miał być w Krakowie, ale dla kogoś "lepiej ustawionego" Kraków był o wiele bardziej atrakcyjny niż Warszawa bo bliżej z niego było do Słowacji więc się panowie zamienili i tym sposobem Milosz wylądował w Warszawie. Miał co prawda przydzielone miejsce w akademiku, ale za namową Wojtka i Andrzeja zdecydował się zamieszkać w mieszkaniu ojca Wojtka. Bezsprzecznie było to wygodniejsze, bo miał mieszkanie dla siebie a nie dzielił pokoju z jakimś studentem. Andrzej zaraz załatwił mu kontakt ze swoim kolegą, który był chirurgiem - ortopedą i Milosz niejako automatycznie miał rozszerzone szkolenie, bo kolega Andrzeja stwierdził, że gdy Milosz zobaczy kilka operacji to na pewno będzie lepiej rozumiał sens niektórych działań rehabilitacyjnych . Po prostu nie o wszystkim w podręczniku jest napisane.
Milosz z kolei zachwycał się "przyszłą turystką", czyli Ewunią, że taka świetnie rozwinięta i pogodna z niej dziecina. Marta się śmiała mówiąc, że Ewunia to mały cwaniak- już załapała, że dorośli wolą gdy dziecko się śmieje niż gdy dziecko płacze. A poza tym to jest zdrowa, każdy się do niej wdzięczy, więc i ona się do wszystkich wdzięczy. Dzieciaki to takie małe barometry- świetnie odczytują to co je otacza - gdy wszyscy są spokojni, uśmiechnięci, serdeczni to dziecko to wychwytuje i powiela. Prawdę mówiąc to nie spieszyłam się do posiadania dziecka, nie byłam pewne czy to jest dobra dla mnie zabawa, ale mam to szczęście, że mogę w bardzo łagodny sposób łączyć macierzyństwo i pracę - oczywiście dzięki moim rodzicom- opowiadała Miloszowi Marta. Pati przestała pracować i jest z Ewą gdy ja jestem w pracy. Poza tym szef mi poszedł na rękę i mam teraz pół etat, ale on doskonale wie, że w razie potrzeby to ja mogę pobyć w pracy dłużej niż te cztery godziny. Milosz uśmiechnął się - a my zaczekamy aż dostanę dyplom lekarza fizjoterapeuty. Marta - a co zrobiliście żeby to była dziewczynka?
Marta zaczęła się śmiać- obracasz się wszak w światku medycznym no to podpytaj specjalistów, ale tak naprawdę to tego nie wie nikt. Teorii odnośnie tego jak można wpłynąć na to by począć dziecko o pożądanej przez rodziców płci jest multum, ale tak naprawdę to nawet in vitro jest "bezradne" - nie można zaplanować płci. My to mamy tylko wpływ na to, by ciąża przebiegała w jak najkorzystniejszych dla płodu warunkach - czyli normalka - prawidłowe odżywianie się obojga jeszcze przed poczęciem i tak zwany higieniczny tryb życia bez używek i trucizn. A dziecko to jest dziecko - tak samo się potem drą i chłopcy i dziewczynki, tak samo brudzą pieluchy i są tak samo upierdliwi gdy ty padasz na nos i chcesz spać a dzieciak ma akurat inne plany. Najważniejsze by dzieciaczek był bez żadnych wad wrodzonych i zdrowiutki. Wg mojej prywatnej teorii to najważniejsze jest by od samego początku dziecko miało zakodowane, że mama i tata to jedność. U nas to Ewunia miała nieco więcej do zakodowania w swej łepetynce, bo od samego początku był z nami tata Wojtka i moja mama- od samego początku mała znała ich głosy i dotyk. Ewa tak samo szybko zasypia utulona przez Wojtka jak i przez moją mamę lub mego teścia. Niedługo będę ją widywała znacznie rzadziej, bo będzie ze swoimi dziadkami na letnisku.
A ty wiesz, że dziś wpadnie do nas "przyszły teść" naszej Ewy? Milosz zaczął się śmiać - dziecko jeszcze w pieluchach a ty już masz umówionego dla niej męża? - nie za wcześnie?
No właśnie - starszy synek Andrzeja poinformował go, że gdy moja Ewa dorośnie to on się z nią ożeni. Mało nas wszystkich nie pokręciło ze śmiechu, a Andrzej tłumaczył dziecku, że być może, że kiedyś tak będzie, ale nie należy się już teraz przyzwyczajać do takiej myśli bo minie jeszcze wiele lat nim on i Ewa będą w wieku, w którym się myśli o założeniu rodziny. Ale cośmy się uśmieli gdy nam Andrzej o tym opowiedział to nasze. Powiedziałam tylko Andrzejowi, że gdy się ma takiego ojca, który nagle w obcym facecie odkrywa brata to nie ma się co dziwić dziecku, że nim ukończy 10 rok życia odkrywa swą przyszłą żonę, która jeszcze jest niemowlakiem. Osobiście bardzo lubię dzieciaki Andrzeja, obaj fajni chłopcy zwłaszcza od chwili gdy mają normalną matkę a do tego babcię i dziadka także normalnych. To szalenie mili ludzie, a patrząc na nich cieszę się że Ewa też ma dziadków i co prawda tylko jedną babcię, ale ważne że są te osoby w jej życiu. Ojciec Wojtka to świata już nie widzi poza Ewą - trzeba go ciągle hamować by nie wykupił dla niej całego sklepu ubranek i zabawek. Nareszcie do niego dotarło, że dziecko szybko rośnie, więc nie ma sensu kupować dziesięciu takiej samej wielkości ubranek. Tą matę z zabawkami to przywiózł na jego zamówienie jakiś kolega - nie wiem tylko czy z Niemiec czy z Austrii. Dobrze, że kupił tylko jedną, bo planował kupno dwóch. Na szczęście zapytał się wpierw mnie czy kupić jedną czy może dwie. Ostatnio mi doniósł, że już zamówił dla małej kojec ze składaną podłogą, taką co dobrze izoluje od podłogi oraz fotelik z pulpitem, który może być niskim meblem lub wysokim, dostosowanym do dorosłego stołu. I właśnie pomyślałam, że gdy będziesz wracał na Słowację to weźmiesz ze sobą sporo malutkich ciuszków -bo one są ledwo używane a do tego ani różowe ani niebieskie, bo osobiście jestem wrogiem oznaczania płci kolorem ubranka- nie rozumiem takiej stygmatyzacji.
No fajnie, ale musisz wziąć za to pieniądze - orzekł Milosz. No coś ty - absolutnie nie wezmę, a jeśli ty tego nie weźmiesz to powędruje to zwyczajnie na śmietnik. Kolejne ciuszki dla małej ja mam po Irence Ali i Michała. A te do czasu ukończenia pierwszego roku to są "bezpłciowe". A ponieważ ja wszystkie jej ciuszki piorę ręcznie to wyglądają jak nowiutkie bo mydło im służy. Nie piorę w proszkach. A jeśli piorę coś w pralce to zawsze w takich ochronnych woreczkach. Wtedy się nie deformują. Zawsze staram się uczyć na cudzych błędach, odkąd moja koleżanka znalazła w filtrze pralki skarpetkę swego dziecka.
Hmmm, brzmi prosto to co mówisz - stwierdził Milosz. U nas to pewnie będzie tak samo. Matka Hanki to się już doczekać nie może kiedy wreszcie zostanie babcią. Jej to się bardzo marzy byśmy mieli przynajmniej dwoje dzieci, najlepiej wpierw chłopca a potem dziewczynkę. Bo ona to zawsze marzyła żeby mieć starszego brata, a miała młodszą siostrę, która zakochała się w jakimś alpiniście i z nim wyjechała z Polski. Ostatnią wiadomość od niej to miała kilka lat temu, byli w Andach i na tym korespondencja się urwała. Wpierw się zamartwiała, a potem stwierdziła, że przecież gdyby jej siostrze zależało na kontakcie to by napisała. Mówiłem żeby sprawdziła poprzez klub wysokogórski czy wiedzą coś na temat jakichś wypadków wspinaczkowych w Andach, ale mi powiedziała, że woli się łudzić, że jej siostra żyje, nie zależy jej na kontakcie, bo tak naprawdę to nie były ze sobą zżyte. No to już nic więcej nie mówiłem. Mam nieco inny pogląd w tej materii niż ona. Mam ten feler, że zawsze wolę wiedzieć niż żyć w nieświadomości, w jakimś złudzeniu.
Wiesz, mnie trochę dziwi, że twoja dziecina wcale się mnie nie boi, nawet się nie skrzywiła na mój widok i nie zaprotestowała gdy ją wziąłem na ręce- stwierdził Milosz. Marta zaczęła się śmiać- przecież wyglądasz jak każdy człowiek a nie masz na głowie rogów ani twarzy obrośniętej brodą i wąsiskami, a poza tym ona widzi obok ciebie mnie, więc się czuje bezpiecznie. Poza tym nie masz jakiegoś tubalnego głosu, więc nic w tobie jej nie straszy. Nam się wydaje, że niemowlaki są nieco głupawe, ale wcale tak nie jest. Nie ma jak tego przebadać, ale wcale nie jest wykluczone, że dziecko wiele się uczy będąc jeszcze w brzuchu matki. Misia się za to trochę ciebie boi, albo czuje zapach Luny i obchodzi cię z daleka. Ale nie szczeka, bo bystra z niej psina i widzi, że należysz do osób które znamy. Poza tym czuje się bezpiecznie bo ja jestem obok. Ona jest malutka, ale w łebku to ma wszystko w porządku poukładane. Gdy byłam w ciąży to ona zawsze tak się układała by jedno jej ucho było przyklejone do mego brzucha i ona najpierwsza wyczuła ruchy dziecka. Ja jeszcze nic nie czułam, ale ona wtedy zaczęła jeździć noskiem po moim brzuchu i ja sobie zapisałam ten dzień w kalendarzu, bo wcześniej tego nie robiła a potem rozmawiałam o tym ze swoim prowadzącym lekarzem i on stwierdził, że to jest jak najbardziej normalne, tyle tylko, że mało kobiet bacznie obserwuje siebie i otaczający świat a na domowego psa to w ogóle mało kto zwraca uwagę. Zwłaszcza gdy pies jest ledwie widoczny gołym okiem.
Marta niemal z rozrzewnieniem przyglądała się jak Milosz "rozmawia" z Ewunią - a on jej opowiadał o Lunie, zachwycał się Ewy malutkimi paluszkami, które choć są takie maleńkie to mają paznokcie. A Marta śmiejąc się powiedziała, że nawet takie malutkie paznokcie całkiem nieźle potrafią zadrapać. I nie boisz się ich obcinać?- dziwił się Milosz.
Nooo, zawsze za pierwszym razem gdy coś jej robiłam to się bałam, czy aby na pewno to zrobię dobrze, no ale wiesz- Ala i Michał mają trójkę, więc zawsze gdy mam jakieś wątpliwości to telefonuję do Ali po wytyczne - oni już to przetrenowali. Ja małej zawsze obcinam paznokietki gdy śpi. Teraz to już duże dziecko, ale gdy wróciłam ze szpitala to cały czas sprawdzałam czy oddycha, każde jej skrzywienie buźki przyprawiało mnie o lęk. Odkryłam wtedy, że niemowlę dość głośno śpi. Nawet nie masz pojęcia ile czasu traciłam tylko na to, żeby ją obserwować gdy spała. Ona często śpi z nami i odkryła, że tulenie się do taty jest jeszcze fajniejsze niż do mamy, bo wtedy tata kładzie ją na sobie i ona słyszy bicie jego serca. A ty ją jeszcze karmisz? Już nie, bo w ogóle miałam mało pokarmu i piersią karmiłam ją tylko w nocy, a teraz to ona już przesypia noc bez karmienia.
Wiesz, WHO to poleca karmienie dziecka piersią najlepiej do trzeciego roku życia, no ale wytyczne WHO są najbardziej dostosowane do tak zwanego Trzeciego Świata, w którym tak naprawdę jest to jedyny dobry jakościowo i sterylny pokarm. Bo gdy w ramach pomocy humanitarnej zaczęto tam propagować mleko w proszku dla niemowląt to masa dzieci poumierała z powodu infekcji, bo ani woda ani butelki nie były sterylnie czyste. No więc nic dziwnego, że gdzieś na świecie pokarm matki jest dla dziecka najzdrowszy pod słońcem. A odkąd nasza mała królewna je marchewkę to teściowie Michała zaopatrują nas w owoce i warzywa hodowane bez chemii. Marchewka jest hodowana w specjalnych pojemnikach, żeby przypadkiem nie ściągnęła ze sąsiedniego pola sztucznego nawozu. Teść Michała, pan profesor-biolog, wie, że marchewka to bardzo zdolne warzywko i hodowana na działce na naturalnym nawozie ściągnie sobie nawet z odległości 500m sztuczny nawóz z ziemi sąsiada. I pan profesor bardzo naśmiewa się z tych, którzy uważają, że jak oni nie stosują sztucznych nawozów to mają marchewką bez sztucznych nawozów. A mówię ci to dlatego, że możesz w swoim ogrodzie zbudować hodowlę warzywek bez sztucznych nawozów i oprysków. Dam ci namiary i rekomendacje do pana profesora i on cię "wtajemniczy" w rzecz całą - po prostu będziesz miał hodowlę warzyw w dużych skrzyniach. A bonusem jest i to, że możesz mieć uprawę na dowolnej wysokości, np. na wysokości stołu. Bo pan profesor wie, że jesteśmy przyjaciółmi i nas zaopatruje w takie cuda dla Ewuni. Mnie to wszystko szalenie wzrusza, że nas pan profesor traktuje jak rodzinę, bo tak naprawdę to pan profesor był teściem Ali, gdy ona była żoną jego nieżyjącego syna. Gdy Michał się w Ali zakochał to ich prosił o wyrażenie zgody na małżeństwo z Alą i na adoptowanie Mireczka. A on i jego żona to tak serdeczni ludzie, że my też traktujemy ich jak rodzinę a nie jak obcych. Na wakacje wynajmiemy w trzy rodziny ten sam dom pod Warszawą, w którym byliśmy w ubiegłe wakacje i wszyscy dziadkowie z wnukami tam spędzą wakacje. My będziemy tam w weekendy dojeżdżać. Można samochodem, można kolejką elektryczną. Jest o tyle fajnie, że babcie nie będą gotować, bo pani właścicielka będzie "prowadzić kuchnię"
c.d.n.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz