W trzy dni po rozmowie z ojcem , wieczorem, Michał znów odebrał telefon z USA, ale tym razem, ku jego zdumieniu, telefonował wspólnik jego ojca.Wpierw się upewnił, czy aby na pewno jest Michał przy telefonie a nie inna osoba, a potem wyjaśnił, że ojciec Michała 2 godziny wcześniej został zabrany na leczenie do kliniki psychiatrycznej.
Okazało się, że po śmierci swej żony, czyli mamy Michała, starszy pan doznał najzwyczajniej w świecie tak silnego szoku psychicznego, że zaczął żyć w innej rzeczywistości. Michał był zdumiony, opowiedział o rozmowie, którą miał 3 dni wcześniej z ojcem. No tak, pana ojciec szalenie tęsknił za swą żoną, wyparł ze świadomości fakt, że ona nie żyje i wyobraził sobie, że zajmująca się nim kobieta to jego nowa żona, z którą poleci do Polski. Ponieważ leki, które można podawać w domu zupełnie nie podziałały, lekarz opiekujący się pana ojcem zdecydował o umieszczeniu go w specjalistycznej klinice. Jak na razie to nie wiadomo jak długo będzie trwało leczenie, a teraz przez jakiś czas ojciec Michała będzie w śpiączce farmakologicznej. Michał poprosił by go informowano o stanie zdrowia ojca i podał swój e-mail oraz numer komórki. Zaraz po rozmowie z tym wspólnikiem ojca Michał zatelefonował do Wojtka i wszystko mu opowiedział.
Wojtek wysłuchał i stwierdził, że wcale a wcale go to nie dziwi, w końcu byli tyle lat małżeństwem i to raczej dobranym i nic dziwnego, że psychika starszego pana zupełnie padła. No i szczęście w nieszczęściu, że to wszystko w kraju, w którym nie ma problemu z dostaniem się do lekarza- to raz, a dwa, że tam kontakt pacjenta z lekarzem psychiatrą nie stygmatyzuje pacjenta tak jak u nas. Wiesz Michał - gdyby mnie teraz coś takiego spotkało też bym wylądował w psychiatryku , bo przecież my z Martą jesteśmy razem od pętaka, przyjaźniliśmy się od początku podstawówki. Też by mi na mózg padło w takiej sytuacji nawet już teraz. Michał - a może chcesz pojechać do ojca - nie ma sprawy, wezmę wszystkie twoje wykłady - zapewnił przyjaciela.
Nie, to nie ma sensu skoro ojciec jest utrzymywany w śpiączce farmakologicznej. Na razie trzeba spokojnie poczekać co będzie dalej - stwierdził Michał. Jedyne co mnie cieszy, to fakt, że ojcu się tylko zdawało, że się ożenił. Bo tak mówił, że byłem pewny, że się ożenił. Dość długo rozmawiałem z tym wspólnikiem ojca i on nie widzi potrzeby bym tam teraz przyleciał. Wiesz- to kraj w którym co piąty człowiek ma problemy z psychiką, więc są przyzwyczajeni do przeróżnych chorób z tej półki. Sprawdził tylko, czy ojciec ma wszystkie dokumenty w porządku i powiedział, że mama zapisała jakieś kwoty dla dzieci i pytał czy może by je już przekazać, ale powiedziałem, że wpierw poczekamy co dalej będzie z ojcem. Pytałem się czy jego zdaniem nie byłoby lepiej by sprowadzić ojca do Polski, ale jego zdaniem to raczej na pewno nie byłoby to dobre nawet gdy się jego stan poprawi, bo jakby na to nie spojrzeć to tam ma dom, w którym mieszka od bardzo dawna, nie ma problemu z opieką nad nim w domu, bo ma tzw. "gosposię", a gdy wrócił z Polski to szalenie krytykował to wszystko co widział i cały czas chciał ściągnąć nas do Stanów, ewentualnie do Europy Zachodniej, a tak dokładnie to do Wielkiej Brytanii. On ma w Stanach bliskich przyjaciół, tu miałby tylko nas , a on przecież by już tu nie pracował i byłby praktycznie sam w ciągu tygodnia. I przy okazji się wydało, że wcale nie zlecał swoim ludziom by szukali dla nas miejsca w Europie, bo chciał byśmy po prostu osiedli w Stanach. I wiesz- jesteś naprawdę dobrym przyjacielem- dziękuję ci za gotowość w razie draki. No i jeszcze jedna ciekawostka - gdy ojciec umrze to już jest dyspozycja w jego dokumentach by mnie nie ściągać na pogrzeb i tylko dostarczyć mi urnę z prochami i dołączyć ją do rodzinnego grobu w Warszawie. Bo mamy prochy już tu są, o czym nawet mi nie powiedział - nie wiem zresztą dlaczego. Może po prostu zapomniał, nie mam pojęcia dlaczego nic nie napisał ani nie mówił. A może to taki odruch wyparcia tego faktu że jej już nie ma ze świadomości. Wspólnik mi obiecał, że będzie ze mną w kontakcie. Prawdę mówiąc jestem nieco przerażony stanem ojca, a może właściwszym sformułowaniem byłoby, że jestem zbulwersowany. I cieszę się, że nie wyemigrowałem razem z nimi. Przy okazji odkryłem, że on po przyjeździe do Stanów w pewnej chwili "odmłodził się" o drobne pięć lat. Nie wnikam w szczegóły. Trochę mnie siekło, że tak naprawdę to mnie oszukał z tym rozeznaniem w kwestii naszej ewentualnej emigracji do Stanów. I, tak z ręką na sercu - nie da się ukryć, że w tej chwili dla mnie znacznie bliższym i ważniejszym człowiekiem jest Ziuk, który z biologicznego punktu widzenia jest dla mnie zupełnie obcym człowiekiem. Przecież Ziuk jest ojcem nieżyjącego już męża Ali. Jednak to on jest na bieżąco w naszej codzienności i jest pełnowymiarowym dziadkiem dla wszystkich naszych dzieci a nie tylko dla Mirka. Wiesz - jestem tym wszystkim nieźle skołowany, ale będę w pracy, za trzy dni zaczyna się sesja. Po prostu odzyskałem na te wszystkie zawirowania właściwy kąt widzenia. Ojciec ma tam bardzo dobre ubezpieczenie, więc będzie miał właściwe leczenie i dobre warunki. A chorych na mózg to oni tam mają na pęczki, bo jakby na to nie spojrzeć to tam są jednak zupełnie inne warunki życia i inne wartości mają tam dla ludzi znaczenie.
Nie mówiłem ci tego, ale mój ojciec ocenił, że my wszyscy, ty, ja, Andrzej - żyjemy jak nędzarze. Bo według niego to każdy z nas powinien mieć własny duży dom z drogimi meblami, z dużym ogrodem i koniecznie ze służbą. Powiedziałem mu tylko wtedy, że na naszym kontynencie są jednak nieco inne kryteria wartości i prosiłem by nie pyszczył na ten temat gdy będziemy wszyscy razem. No i nie pyszczył.
Wojtek roześmiał się - oj, szkoda że tego wtedy gdy siedzieliśmy razem przy stole nie powiedział - byłoby wesoło, bo Marta zaraz podjęłaby rękawicę i bez ogródek powiedziałaby mu co współczesny człowiek będący w naszym wieku i z naszym wykształceniem myśli na ten temat. Nie przeczę - Stany to kraj, w którym bardzo zdolni i jednocześnie bardzo zdeterminowani mają szansę na rozwinięcie skrzydeł, ale tylko wtedy gdy trafią na kogoś kto ma dużo pieniędzy i otwartą głowę. Tesla był geniuszem a umarł w nędzy w tym wspaniałym kraju. Ani Marta ani ja nigdy nie mieliśmy ciągot by się przeprowadzić na stałe poza ocean. Marta stwierdziła, że co najwyżej to pojechałaby na jakąś dobrze zorganizowaną wycieczkę po Stanach, ale jednocześnie podejrzewa, że byłaby zapewne mocno rozczarowana, bo z reguły te wszystkie miejsca wycieczkowe są przereklamowane. Gdy ostatnio była w tężni w Konstancinie to spacer w płaszczu przeciwdeszczowym w środku tężni skojarzył się jej ze zwiedzaniem Niagary- akurat dzień wcześniej oglądała film o Niagarze i tych turystów na stateczku krążących po pokładzie w tych płaszczykach przeciwdeszczowych i stwierdziła, że ma tyle samo atrakcji co oni- właściwie niewiele widać, bo woda oczy zalewa, no może tylko ta różnica, że stateczek się nieco zatacza na falach, a ona drepcze po stabilnym podłożu, a miejsce nazywa się tężnia w Konstancinie a nie Niagara. Była kiedyś z ojcem w Bułgarii i pojechali do Bałcziku - wg przewodnika turystycznego są tam super ogrody z kwitnącymi kaktusami, ochy i achy murowane. A potem się okazało, że no owszem kaktusy były, ale tylko jeden był uprzejmy aktualnie kwitnąć, upał był w tym ogrodzie niczym na pustyni w Teksasie, ani skrawka cienia, ani ćwierć ławki, przekłusowali przez ów ogród kaktusowy, posiedzieli potem na krawężniku chodnika czekając na autobus bo oczywiście ławka na przystanku to sprzęt zupełnie nieznany i wrócili umordowani i pół żywi do swego hotelu. To był taki nieco śmieszny pobyt bo wprawdzie hotel był bardzo ładny to jedzenie wybitnie odchudzające, bo wszystko ociekało oliwą lub olejem i było zimne, bowiem wszystko było ustawiane na stołach grubo przed dotarciem do nich wczasowiczów. Dobrze, że w pobliżu hotelu był sad brzoskwiniowy i nikt w nim nie zbierał owoców, które po prostu spadały na podłoże, więc chodzili do tego sadu i tam się dożywiali brzoskwiniami. A wieczorami wędrowali około 2 km do plażowej budki, w której były smażone w głębokim oleju małe, najwyżej 15 centymetrowe rybki - jadło się je razem z wszystkimi ośćmi, bo były wrzucane do kociołka w całości i tylko kręgosłup miały usunięty. Bo jeśli idzie o kolacje w tym hotelu to zdaniem Marty to tylko wino było niezłej jakości. Ale, jak pisała potem do mnie to było fajnie, bo wieczorem szli potańczyć, a tata Marty dobrze tańczył . A gdy wracali już do Polski pociągiem to Marta miała gorączkę i zaraz zasnęła i spała jak zarżnięta aż do Warszawy. Panie, które były razem z nią w przedziale bardzo się o nią martwiły. A tak po cichu to podejrzewały, że to nie jest tata Marty tylko jej kochanek. I zaraz po tej bułgarskiej eskapadzie przyjechali do nas do Austrii. I już nigdy więcej nie pojechali na wczasy do Bułgarii. I po tym pobycie Marta przestała wierzyć wszelakim przewodnikom turystycznym. To co się tam Marcie na tych wczasach podobało to fakt, że mieli stolik czteroosobowy a nie ośmioosobowy i razem z nimi siedział pilot LOT-u, więc siłą rzeczy Marta wypytywała go wiele spraw związanych z lataniem samolotami. Raz, już po tym urlopie przydała się tacie Marty znajomość z tym pilotem, bo dzięki niemu mógł szybciej wrócić z jakiejś delegacji z Niemiec do Polski. No bo przecież Marta była sama w Warszawie, my byliśmy już wtedy w Austrii. No i Marta miała wtedy już a właściwie dopiero 15 lat.
Przez chwilę obaj milczeli a potem Michał powiedział - i twoja i moja żona miały mało udane życie rodzinne. Matka Ali chyba miała jakiegoś upatrzonego faceta na swego zięcia i tak naprawdę Ala wyszła wtedy za mąż bez jej zgody, bo ona miała na oku innego kandydata. Czy wiesz, że one do dziś nie mają ze sobą kontaktu? I pomyślałem, że dobrze, że nadal Ala nie ma z nią kontaktu, no bo jak można powiedzieć własnej córce, która nagle zostaje wdową z malutkim dzieckiem, że to kara za to, że wyszła za mąż za kogoś innego niż miała na myśli jej matka? Jakoś zupełnie mi się to nie mieści w rozumie. Wojtek tylko uśmiechnął się - dla mnie po wysłuchaniu kilku opowieści z życia wziętych i po tym jak moja matka potraktowała mego ojca, postępowanie wielu osób jest nierozwiązywalną zagadką.
Bo to, że nasze upodobania zmieniają się z wiekiem to nie jest nic nadzwyczajnego - bywa. Kiedyś obżerałem się pączkami, teraz na sam widok pączka chce mi się wymiotować. Znudził ci się z jakiegoś powodu mąż czy żona? Bywa- ale nim puścisz kantem to przemyśl to, przeanalizuj o co dokładnie idzie, omów to z tą osobą. Bo nic oprócz chorób wirusowych nie przybywa do nas z powietrza. Wszystko ma jakiś swój początek. Marta nauczyła mnie by o wszystkim rozmawiać, nawet o najmniejszym tak zwanym głupstwie w rodzaju "wkurza mnie, że zawsze zostawiasz mydło nie na mydelniczce ale luzem na umywalce".
Tak na "ZCR" czyli Zdrowy Chłopski Rozum problem jest gówniany, ale gdy trwa przez jakiś czas urasta do wielkości Everestu. Nie odpowiada ci coś w sferze intymności ? to też się zdarza, ale nim ci to rozwali związek to jest jednak sporo czasu by to zmienić. Tata Marty to mówi, że nie może zrozumieć, że ludzie nie wstydzą się zbliżenia podczas seksu a wstydzą się potem o tym już dokonanym fakcie rozmawiać. Przecież jak o tym nie porozmawiacie to nie będziecie nic wiedzieć o sobie wzajemnie bo wszystko będzie oparte tylko na domysłach, a to że dziewczyna jęknęła może być równie dobrze wyrazem rozkoszy jak i bólu. I taka wymiana informacji tak naprawdę dotyczy każdej sfery naszego wspólnego życia. I tak powinno to być do końca życia - całe wspólne życie musi być nieustającą wymianą informacji. Jesteśmy z Martą ze sobą od szkoły podstawowej ale nadal wszystko sobie wzajemnie mówimy co się nam ze wspólnie robionych rzeczy podoba lub nie podoba. W ogóle naprawdę dużo ze sobą rozmawiamy. Korzystamy z tego daru natury stale i konsekwentnie.
Coś ci powiem - Michał nieco zniżył głos - odkąd Marta i Ala się przyjaźnią odkryłem Alę na nowo, bo też trenujemy "ZCR". I Ala uczy teraz nasze "krasnale" by zawsze o wszystkim nam meldowały. I zawsze pilnujemy, by donosiły o sobie a nie o braciszku lub siostrzyczce. Bo wiadomo - łatwiej jest powiedzieć o innych niż o sobie. I myślę, że potem, gdy będą starsi łatwiej im będzie wdrażać ZCR.
c.d.n.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz