wtorek, 11 lutego 2025

Córeczka tatusia -187

  W drodze powrotnej pani Jadwiga wyrażała swój podziw nad tym, jak świetnie  wychowane  są  dzieci Andrzeja oraz Ali i  Michała i jaki  świetny  kontakt  ze wszystkimi  dziećmi ma Ziuk i że  wszystkie dzieci nazywają go dziadkiem. A przecież  to profesor i naukowiec a ma taki świetny kontakt z dziećmi-powtarzała z jakimś niedowierzaniem  w głosie. 

Ależ  Jadziu - profesorem i naukowcem to on jest na uczelni i  w stosunkach służbowych a dla dzieciaków, niezależnie  od  stopnia  pokrewieństwa jest po prostu  dziadkiem. Jesteśmy  wszyscy bardzo zaprzyjaźnieni , więc starsi z nas  są dla  wszystkich  dzieci dziadkami, młodsze pokolenie to dla  nich ciocie i wujkowie i tak naprawdę  nie ma  żadnego znaczenia  fakt, że nie jesteśmy spokrewnieni. Mój Wojtek i Andrzej są głęboko przekonani o tym , że są braćmi i podejrzewają, że mają jakichś  wspólnych krewnych i nawet przymierzali  się  do przeprowadzenia  badań genealogicznych, ale mają strasznie  mało czasu, a  zlecenie tego na  zewnątrz to sporo kosztuje. Zresztą to naprawdę nie jest nam  do  szczęścia potrzebne.

Z kolei  Michał  poznał mego Wojtka  bliżej gdy był promotorem jego pracy magisterskiej, a teraz razem pracują bo go Michał ściągnął na uczelnię  i teraz Wojtek, za namową Michała robi doktorat. Z kolei Andrzej miał dyżur w  szpitalu, gdy Wojtka dowiozła  do  szpitala Marta, bo stwierdziła, że Wojtkowi po zabawie  na  siłowni "wyskoczyła" przepuklina. 

Andrzej operował Wojtka, a potem obaj  przegadali jedną noc i nagle poczuli  się braćmi. Andrzej to już  dwa razy ratował Martę - raz dotarła  do niego z ostrym  zapaleniem wyrostka a raz  z pociętą ręką, bo łapała szklane  naczynie. Poza tym Andrzej i Marta mają wiele wspólnych tematów, bo Marta jest magistrem kosmetologiem. Andrzej to nawet   miał pomysł na to, żeby przekwalifikować  się na  chirurga plastycznego, ale Marta jakoś mu to z głowy  wybiła, bo będąc  na tej  swojej uczelni znalazła  moc kontrargumentów by Andrzej nie  zmieniał swego  kierunku i jednak pozostał przy tej specjalizacji jaką ma.

Pani Jadzia zerknęła na Wojtkowego tatę i powiedziała -  a mnie  się wydaje, że ten Andrzej jest bardzo zakochany w twojej synowej.  Oczywiście  Jadziu, masz rację - on kocha Martę i wcale  się tego nie  wypiera i wszyscy o tym wiemy, bo on to już  wszystkim   nam powiedział - wyjaśnił Wojtkowy tata.  Ona i Wojtek są dla  Andrzeja  najważniejsi.  To oni mu pomagali gdy  miał koszmarne  zawirowania w  swym małżeństwie, a Marta zwróciła potem jego uwagę na Marylę. I to był strzał w  dziesiątkę  bo Maryla pokochała jego dzieciaki a one ją i teraz są naprawdę szczęśliwą rodziną. 

I wierz  mi - jestem tak  samo  dumny z Wojtka jak i z Andrzeja. Te trzy pary małżeńskie naprawdę traktują  się  wzajemnie lepiej  niż nie jedna  rodzina z pokrewieństwem krwi. I każdy  z nas  wie, że może liczyć w  razie problemów na pozostałych przyjaciół. I ja i Wojtek wiemy doskonale, że gdy Andrzej ma  szalenie ciężkie chwile  w pracy to zaraz wpadnie wieczorem  do Marty żeby poznać  co ona myśli na ten temat i Wojtek dobrze wie, że tylko Marta może dobrze zrozumieć jaki problem dręczy Andrzeja. Maryla też  szanuje tę przyjaźń swego męża z Martą, bo wie, że nie  ma  w tym ani krzty podtekstu "damsko-męskiego".  Oni oboje  są tacy, że gdyby taki podtekst istniał to byliby razem w jednym związku a nie każde  w innym. Po prostu Andrzej nie boi się pokazać Marcie  swoich słabości. Wiesz- Marta startowała na  samym  początku na  medycynę,  ale  nie poszła  jej  chemia- po prostu  nie  wpadło jej do głowy,żeby przed egzaminem  wstępnym poduczyć się  nieco  więcej  z chemii - była pewna, że skoro  w szkole miała z chemii piątkę   to jej to wystarczy. Poza tym napisała,  że chce zdawać na  wydział lekarski a nie na  medycynę  estetyczną i to był  błąd, bo na  wydział lekarski  musiała być  wyższa ocena  z chemii.

 Gdy Andrzej był na  szkoleniu w  jednym  z londyńskich  szpitali to Marta  z Wojtkiem polecieli wraz  z jego dziećmi na święta do Londynu - i jak twierdzi Andrzej  - to były najwspanialsze  święta w jego życiu, choć bardziej  brytyjskie niż polskie. Dzieciaki Andrzeja uwielbiają  Martę, bo ona od pierwszego spotkania  traktowała chłopców z  szacunkiem, to ona uczyła ich rysowania, nauczyła rozpoznawania liter, przynosiła im   książeczki do kolorowania - i niewątpliwie to też  ma  wpływ na ich  wzajemne układy. Andrzej z kolei dba o zdrowie  nas wszystkich, ze mną  to nawet jeździ do kardiologa, bo wie, że jako lekarz więcej się  dowie prawdy o stanie faktycznym.

Jak zapewne zauważyłaś rozmawiałem sporo z  Ziukiem i doszliśmy do  wniosku, że nie  byłoby źle, gdyby przed  twoją przeprowadzką na ten stary Ursynów mieszkanie  obejrzał "Pan  Majster", bo to bardzo dobry  fachowiec  i ma  dobrą ekipę, która  wszystkie niedociągnięcia wynajdzie i, co ważniejsze - zlikwiduje.  

Bo  "Pan Majster"  to prywatna firma człowieka, który od  Ziuka kupił jego hacjendę pod Warszawą. Zresztą  to  bardzo  sympatyczny facet, dobrze  się  zna na  budownictwie bo skończył  dobrą szkołę budowlaną  i ma  zespół już wypróbowany. Byle kogo do  zespołu  nie przyjmuje - nie ma  tam "trunkowych" pracowników, można przy ich obecności zostawić otwarty sejf i nic  nie  zginie. 

Oczywiście byłoby  nieźle gdybyś sobie spisała  na jednym z  egzemplarzy planu tego  mieszkania co gdzie planujesz urządzić, bo jak na  razie  to tylko wiadomo gdzie jest kuchnia i łazienka oraz WC no i one raczej zostaną w tym samym miejscu.   Poza tym  to ten "pan majster" wyspecjalizował  się w ursynowskich metrażach - co prawda  głównie  w tych  nowszych blokach, ceglanych  a nie wielkopłytowych , no ale  sądzę, że na pewno będzie miał jakiś dobry pomysł gdy obejrzy to mieszkanie a ty mu przedstawisz jakąś  swoją wizję. Oni to nawet mogą ci zaprojektować  kuchnię i zrobić do  niej dopasowane meble. To naprawdę dobrzy fachowcy no a każde zlecenie z polecenia Ziuka to świętość.  Bo zdaniem "Pana  Majstra" Ziuk sprzedał mu hacjendę niemal za  darmo, bo zostawił wszystkie   meble, które o ile  były dobre w hacjendzie  to nijak się  miały do metrażu mieszkania w którym Ziuk obecnie  mieszka. Gdy rozmawiam  z Ziukiem lub z tym panem majstrem to już  nie  wiem który którego bardziej  wychwala.

A Ziuk jest ojcem Ali?- spytała  Jadwiga - tak  zawsze do niej  mówi  "córeńko" i to tak jakoś łagodnie, ciepło, aż  miło tego  słuchać. Chyba  ją bardzo  kocha. Wojtkowy tata uśmiechnął się - Ala  nie jest  ich córką, tak naprawdę to ona jest synową Ziuka. Jego syn zginął w  wypadku samochodowym i zostawił Alę  z malutkim  dzieckiem. Ten starszy ich  synek jest  dzieckiem Ali z pierwszego związku. A Michał, gdy  się zakochał w Ali to potraktował jej teściów tak, jakby byli jej  rodzicami, ich poprosił o zgodę na Ali ślub i adoptował Mirka. Mirek jeszcze  nie wie, że dla Michała jest  dzieckiem  adoptowanym. Dowie się, gdy obie  rodziny dojdą  do wniosku, że już można  mu o  tym powiedzieć. Zaczekają  z tym do jego pełnoletności. 

Jak widzisz  Jadziu, w  sumie jesteśmy nieco  nietypowymi rodzinami. Ziukowie właśnie z powodu tego, by móc pomagać Ali i Michałowi w  opiece nad  dziećmi sprzedali tę piękną hacjendę i zamieszkali na Ursynowie. Po prostu dojazdy do Warszawy i powroty były niestety  zbyt długie i  męczące a Ziuk nie  jest już młody.  I oboje kochają Alę i pokochali Michała i tę  "pareczkę". Kiedyś Ziuk powiedział, że dzięki  Michałowi przestał cierpieć z powodu śmierci swego  syna, bo Michał jest właśnie takim wymarzonym synem,  jakim jego  rodzony  syn nigdy nie  był. My  wszyscy  bardzo lubimy i  cenimy  Michała bo to bardzo inteligentny chłopak i poza tym tak po ludzku bardzo  dobry. 

A Ala ma rodziców?- drążyła temat  pani Jadzia.  Tak, ma, ale my ich nie  znamy, bo Ala zakończyła  z nimi kontakt w  chwili, gdy jej  matka orzekła, że śmierć męża  Ali była karą  za to, że Ala wyszła za mąż za syna  Ziuka. To taka  baaardzo dziwna historia, bo gdy Ala powiedziała  swoim  rodzicom, że chce  wyjść  za mąż i powiedziała, że rodzice jej wybranka  mieszkają pod  Warszawą a jej teść pracuje  w SGGW to ci byli oburzeni, że chce  wyjść za syna  "jakiegoś  badylarza" i oni na  to nie zezwolą a i nie  będą  się spotykać  z byle kim. 

W tej  sytuacji młodzi wzięli ślub bez rodziców Ali. I z tego co wiem to do  dziś Ala nie ma z nimi kontaktu i nie  chce  go mieć. Wyprowadziła  się z  mieszkania w którym kiedyś mieszkała  z mężem i chyba  je  sprzedała bo było jej,  a wprowadziła  się z  synkiem  do  mieszkania Michała i nigdy  nie podała  swoim  rodzicom swojego  nowego adresu ani numeru telefonu. I wcale  mnie to  nie dziwi. A Ziukowie oboje są wspaniałymi ludźmi, bardzo oboje kochają i Alę Michała i trójkę ich  dzieci. To letnisko które kupiliśmy to była własność rodziców  jednego ze  studentów  Ziuka i gdy teraz  kupowaliśmy do spółki dom i teren to nasłuchaliśmy  się wielu miłych i  ciepłych  słów pod  adresem  Ziuka. Ziuk już nie  wykłada, ale bierze jeszcze  udział w różnych pracach naukowych. A jak  zapewne zauważyłaś to wszystkie  dzieciaki go bardzo, bardzo lubią.

Martusia po pierwszym  spotkaniu z teściami Ali powiedziała, że tacy  ludzie  jak Ziuk i jego żona  to powinni żyć wiecznie. Michał z  kolei  nie ukrywa, że kocha  Ziuka o wiele  bardziej  niż własnego ojca. Czasem śmiejemy  się  obaj z  Ziukiem, że jakimś cudem dzieci nam  się rozmnożyły i teraz każdy z nas ma więcej dzieci na  starość niż miał ich  w młodości. 

A dlaczego nie przyjechali rodzice twojej synowej? Z tej prostej przyczyny, że ojciec Marty dopiero dziś wieczorem  wraca ze służbowego wyjazdu i oni to zapewne  wpadną  jutro na  kilka godzin by zobaczyć czy wszystko u Ewuni w porządku. I pewnie na letnisku  zostanie Pati a Marta wróci do firmy, bo jak widzę opracowała  coś nowego i zawsze bardzo pilnuje by nowa  mikstura była dobrze zrobiona. Wychodzi  ze  starego założenia, że "pańskie  oko  konia  tuczy" i lubi  sama  wszystkiego  dopilnować. I pod  tym względem wdała  się i w swojego ojca i  we mnie. My obaj to też  zawsze musieliśmy mieć  na wszystko oko.  Ale to  wszystko wynikało z własnego doświadczenia. Zawsze każdy najlepiej upilnuje to na  czym  mu zależy.  Nawet nie wiem  dokładnie nad czym ostatnio Martusia pracowała,  bo się jakoś mijaliśmy  w  domu. Nie chwaliłem  ci się jeszcze, ale Martusia wymyśliła  pewne mazidło na blizny i nawet zostało ono opatentowane.  A taki jestem  z tego powodu  dumny jakby była  moim  własnym dzieckiem a nie  tylko synową.

No właśnie-  ja  to chwilami  nie  mogłam zupełnie przypasować rodziców i dziadków  do dziecka, bo wy  wszyscy jednakowo te  dzieciaczki traktujecie. No ale  to chyba dobrze  z punktu widzenia  dzieci-  nie sądzisz ?-  spytał Wojtkowy tata.  Dzieci wiedzą, że do każdego z dorosłych mogą  się zwrócić o pomoc, z każdym porozmawiać  lub się pobawić lub każdemu wdrapać  się na kolana by razem  obejrzeć jakąś książeczkę  lub poprosić o poczytanie. Udało się nam by wszystkie  dzieci czuły się przez  wszystkich traktowane  z  taką  samą uwagą i czułością. Stłuczone kolano tak  samo  czule opatrzy własna mama  jak  i któraś z babć czy też  cioć. Dziadkowie też potrafią.

                                                            c.d.n.

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz