...końca świata nie będzie. Zmartwiło mnie to, bo liczyłam na
liczne atrakcje związane z nadchodzącym końcem świata.
Już widziałam w wyobrazni te ogłoszenia mamiące naiwnych możli-
wością wyjścia cało z tej gigantycznej katastrofy.
Sonntangs Zeitung przeprowadził w tym miesiącu wywiad z czołowym
niemieckim badaczem kultury i pisma Majów. Nicolai Grube jest
dyrektorem Instytutu Amerykanistyki Prekolumbijskiej i Etnologii
na uniwersytecie w Bonn.
Okazuje się, że przepowiednia o końcu świata , który ma nastąpić
w grudniu 2012 roku wcale nie istnieje. Nie ma jej ani w kalenda-
rzu Majów, ani w żadnym ze znalezionych i odczytanych piktogramów.
Zachowały się tysiące tekstów związanych z kalendarzem Majów i
wszystkie one zostały już odczytane.
Kalendarz Majów składa się z wielu, powtarzających się cykli.
W roku 2012 kończy się trzynasty z czterystuletnich cykli, liczo-
nych od dnia,który Majowie uznali za początek obecnego wszechświa-
ta.
Majowie, oprócz roku słonecznego mieli jeszcze kalendarz rytualny
liczący 260 dni, a czas mierzyli w cyklach 20-letnich.Poza tym
każdy dzień odliczali od początku świata, który według ich wierzeń
miał miejsce w 3114 roku przed naszą erą. Pomimo pozornego skompli-
kowania jest to kalendarz równie dobry jak nasz.
Pozostaje pytanie,skąd pomysł,że w 2012 roku nastąpi koniec świata.
Winę za to ponoszą niektórzy badacze i ezoterycy. Badacze zwrócili
uwagę na fakt,że w roku 2012 kończy się trzynasty z czterystuletnich
cykli, a trzynastka u Majów odgrywała wielką rolę. Temat podchwycili
ezoterycy i wyciągnęli wniosek, że w tym roku cała cywilizacja uleg-
nie zagładzie. Ezoterycy wiążą z rokiem 2012 nadzieje na zbawienie,
oczekują początku nowej ery - ery światła, drgań lub kryształów. Wg
niektórych ezoteryków uda nam się przejść w wyższy stan świadomości-
bardziej intuicyjny, mistyczny i szamański. Ale nawet ezoterycy nie
przewidują końca świata, raczej zmianę cywilizacji. Szkoda,że nikt
nie jest w stanie wyjaśnić sposobu, w jaki to nastąpi.
Chybionych przepowiedni dotyczących "końca świata" było już sporo.
W samym XX wieku było aż 5 takich przepowiedni.
1910 rok - obawiano się nadciągającej komety Halleya, ponieważ Ziemia
musiała swym torem przeciąć jej ogon, o którym wiadomo,że zawiera
trujący gaz, cyjanogen.Obawiano się,że zginie życie na Ziemi.
1982 rok - znany amerykański kaznodzieja telewizyjny ogłosił ten rok
końcem świata.
1997 rok - Pojawiła się kometa Hale'a-Boppa a wraz z nią plotka,że w
jej ogonie ukrywa się statek pozaziemski. 39 członków sekty Wrota
Niebios popełniło samobójstwo, by w ten sposób dostać się na ów rzeko-
my statek kosmiczny i uciec przed końcem świata.
1999 rok - w swych zagadkowych czterowierszach Nostradamus przepo-
wiadał, że "w roku 1999 i siedmiu miesiącach z nieba zstąpi wielki i
straszliwy król", co interpretowano jako zapowiedż sądu ostatecznego.
1.01.2000- koniec XX wieku przyniósł obawę przed katastrofalnym
chaosem,który miał być spowodowany niewydolnością komputerów i ich
brakiem zdolności rozróżnienia daty 1900 a 2000.
W USA skoczyła wówczas sprzedaż broni, a co ostrożniejsi spędzili
początek roku w przydomowych bunkrach.
Zastanawiam się, dlaczego ludzie tak bardzo chcą poznać datę końca
świata.Skoro wiadomo,że ma nastąpić koniec całego świata, to chyba
jasne jest dla każdego,że przed taką gigantyczną katastrofą nie bę-
dzie ucieczki.
A jeżeli ktoś boi się Sądu Ostatecznego, to niech zacznie tak żyć
jakby każdy dzień życia miał być tym ostatnim.
A ja Anabell, wierze ze swiat przezyl juz przynajmniej cztery zywiolowe katastrofy, ktore w jakims sensie byly koncem swiata. Istnieja na to nie tylko przekazy ustne pewnych narodow czy grup etnicznych ale znajduja one potwierdzenie w badaniach naukowych. Czy wiesz ze kiedys nie istnialo Morze Srodziemne, ze Sahara byla zyzna, zielona kraina a Syberia miala cieply klimat? Wyspy Brytyjskie byly nierozlaczna czescia Europy. Pole magnetyczne wedruje a Antarktyka byla kiedys zamieszkalym chocby przez zwierzata kontynentem. Takich faktow jest dziesiatki. Cos musza one mowic. Nie upieram sie przy zadnej dacie ani przepowiedni, ale twierdze ze jesli globalne katastrofy zachodzily to dlaczego nie mialoby sie to kiedys powtorzyc? Ziemia nie byla zaludniona tak gesto jak teraz, mieszkancy np. Mezopotamii mogli nie wiedziec o europejczykach czy azjatach wiec gdy ich obszar zostal zdewastowany to mieli prawo mowic ze przezyli koniec swiata, przynajmniej takiego jaki znali. I jesli za mojego zycia to nie nastapi to wcale nie umre z przekonaniem ze znow jakies przewidywania sie nie spelnily - przeciez moze to sie stac za 100 lat czy 500 czy 2000. Odrzucam oczywiscie sny i wrozby roznych nawiedzonych ale slady na ziemi nie pozwalaja mi wykluczyc takiej mozliwosci. Nie przeszkadza mi to spokojnie spac bo gdy zaglada nadejdzie to bedziemy bezsilni aby sie przed nia ochronic. Pozdrowienia - Margo4
OdpowiedzUsuńWitaj Anabell, dla mnie też jest intrygujące, dlaczego pojawiaja się takie katastroficzne pomysly. Może to w nas siedzi jeszcze z czasów pierwotnych, gyd nasza egzystencja byla niepewna, a może jakieś religijne motywy?
OdpowiedzUsuńMaria Dora
No i zrobiło mi smutno....bo myślałam o kredytach bezzwrotnych, zabawieniu się na Hawajach itp. A tu znów rzeczywistość: praca-dom i Hawajów nie zobaczę...Szlag by to! Tych "końców swiata" już za mojego zycia miało być parę.Ludzie lubia chyba umierać po kilka razy.
OdpowiedzUsuńO tak...pamiętam jak w listopadzie 1999 roku nie mogliśmy pracować na kompach.Bo informatycy przegląd robili.A potem każdy komputer miał naklejoną karteczkę:"Gotowy na rok 2000"!
OdpowiedzUsuńStrasznie mnie to śmieszyło!
Ale za nic nie chcieli powiedzieć co zrobili aby danuy komputer był GOTOWY!
Margo, masz rację.Może w nas "przygrzać" nieproszony gość w postaci jakiegoś dużego meteorytu tak jak wtedy, gdy wyginęły dinozaury, może dojść do przebiegunowania Ziemi tak jak w 1400 roku p.n.e, co odnotowali kapłani w Babilonie, Egipcie i Sumerze. Słońce stało wówczas 20 godzin nieruchomo, a po drugiej stronie naszego globu starożytni Olmekowie odnotowali, że tego dnia Słońce nie wzeszło wcale. Oczywiście,że temu wszystkiemu moga towarzyszyć trzęsienia Ziemi, powodzie, huragany i inne temu podobne zjawiska.Ale i dziś co chwilę gdzieś się coś trzęsie, są powodzie, huragany, katastrofalne pożary.Zawsze mówie,ze z końca świata powinni być zadowoleni fanatycy równości - to wreszcie będzie sprawiedliwość, wszyscy zginiemy:)
OdpowiedzUsuńMiłego, :)
Witaj Mario, a może ludzie lubią się bać? Niektórzy podsycają atmosferę strachu, bo wietrzą,że można zrobić na tym niezły interes -niektórym strach odbiera resztki zdrowego rozsądku i w nadziei ocalenia własnej skóry kupią nawet arkę Noego ze styropianu.Różni przywódcy religijni też chcą mieć swoje 5 minut
OdpowiedzUsuńpopularności i wpływów, w tym finansowych.Strach powoduje przypływ adrenaliny i może to niektórym do szczęścia potrzebne?
Po co skakać na uwięzi- można siedzieć w fotelu i czytać te straszne scenariusze i też może być przyjemnie.
Miłego, :)
Witaj Kasiu, myśmy właśnie spłacili taki jeden kredyt wcześniej, a normalnie to kończyłby się w 2012 roku.Jak się śmieje mój mąż to właśnie dlatego,że ten koniec świata niepewny.Hawaje? a ja pojechałabym do Australii i Nowej Zelandii.Nowa Zelandia jest tak bardzo ekologiczna.Kasiu, a nie byłoby fajnie pojechać tak dookoła świata
OdpowiedzUsuńdopóki on jeszcze istnieje?
Miłego, :)
Neskavko, pewnie nic nie zrobili, tylko wzięli forsę za dodatkową pracę. Mój domowy komputer sam sobie poradził z rozróżnieniem daty-ja jestem komputerowym głąbem więc wiadomo,że i tak nic bym sobie sama nie ustawiła.
OdpowiedzUsuńNiewątpliwie mieli ubaw i sami podrzucali plotki na ten temat.Wiem od znajomych informatyków,że nie ma nic fajniejszego niż praca w charakterze administratora sieci w firmie.Wszyscy cię traktuje jak boga i nikt nie wie tak naprawdę czy się "opieprzasz" czy "zapieprzasz".
Miłego, :)
A ja złośliwie twierdziłam, że ten koniec świata to nasz PZPN sobie zażyczył, żebyśmy się nie zbłąźnili organizacją Euro2012:)))
OdpowiedzUsuńA tak serio, to zgadzam się z ostatnim zdaniem - skoro ktoś się boi końca świata (a i tak nikt tak naprawdę nie wie kiedy on będzie) niech żyje tak, jakby każdy jego dzień miał być ostatnim. Wtedy żaden koniec swiata nie będzie mu straszny.
Witaj Ewutku, gdybyż ten "koniec świata" miał być na początku roku 2012, to miałoby dla nas jakieś znaczenie- po prostu nie byłoby super kompromitacji i kolejnego spektaklu jak to nasi piłki nie potrafią kopnąć we właściwym kierunku lub nie mogą jej dogonić. No ale skoro to miało być dopiero w grudniu to nas i tak to nie urządzało:)))))
OdpowiedzUsuńMiłego:)
Wyliczyłem, że koniec świata będzie dokładnie w sobotę 21 listopada tego roku o godzinie 12,40, bo wtedy pociągiem przyjedzie moja teściowa. Czym są jakieś huragany czy inne katastrofy w porównaniu z taką tragedią? Na szczęście już 23 listopada świat odrodzi się na nowo, bo teściowa odjedzie.
OdpowiedzUsuńGospo38
oooo to nie będzie imprezki?:)))0
OdpowiedzUsuńa tak na serio;co ma być to będzie,na pewne zjawiska nie mamy wpływu..
inna sprawa,że sami sobie szkodzimy...
a kataklizmy na ziemi były nie raz..t i pewna cykliczność na pewno istnieje..
a ostatnie zdanie ....tak!
Zdecydowanie czuje sie zawiedziona, bo ja tak bardzo lubie konce swiata.
OdpowiedzUsuńA najbardziej to mnie ubawilas komentarzem w odpowiedzi dla Kasi, o tutaj "a nie byłoby fajnie pojechać tak dookoła świata
dopóki on jeszcze istnieje?"
Bo sobie od razu pomyslalam, Anabell chce zobaczyc swiat przed kolejnym "przemeblowaniem" chyba glownie po to zeby moga opowiedziec tym co sie urodza pozniej jak to wygladalo "za moich czasow" :)))))))))))))
Star, rozgryzłaś mnie.No bo tak w ogóle to byłoby świnstwo gdyby się swiat skończyl, nim ja go zwiedzę.
OdpowiedzUsuńMilego,:)
Gospo, jeszcze nic pewnego, grypa szaleje i zawsze jest możliwość, że albo teściowa, albo Ty, zachorzejecie
OdpowiedzUsuńi wtedy randka Wam nie wyjdzie. Ale może lepiej żebyście jednak przeżyli ten "koniec świata" niż chorowali.
Miłego, :)
Mijko, uczeni zawsze nam zabawę popsują. A ja już liczyłam na tyle
OdpowiedzUsuńatrakcji. A jakie boskie reklamy dawaliby,zeby ludziom coś wcisnąć
Miłego, :)
i dlatego ja się nie boję końca świata. Bo już tyle ich było a świat stoi.
OdpowiedzUsuńMeriam
Niespełnione przepowiednie końca świata są zauważalne gdyż się nie spełniły. Anabell! Każde fiasko takiej przepowiedni powoduje, że ludzie stają się bardziej przywiązani do życia, gdyż następna (przepowiednia) może być prawdziwa. Im więcej niespełnień, tym większe prawdopodobieństwo spełnienia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ja nie chcę. To znaczy nie chcę poznać tej daty. Wolę nie znać dnia ani godziny...;))))
OdpowiedzUsuńMeriam, masz rację.Jeśli coś jest nieuniknione to i tak nastąpi.Pójdzie wszystko jak lawina i nawet większość się nie zorientuje kiedy wyparuje lub spłynie.
OdpowiedzUsuńMiłego, :)
Na te końce świata to już tak się uodporniłam, jak na chorobę wściekłych krów, która miała zmieść ludzkość z powierzchni ziemi.
OdpowiedzUsuńPóki co, życie się toczy, raz z góry, raz pod górę... i cieszę się z tego. Każdym dniem się cieszę, jakby był najważniejszym dniem w życiu.
Witaj Jerzy, mnie te przepowiednie interesują raczej pod względem socjologicznym. Jeśli ja nie mam na coś żadnego wpływu, to mi wszystko jedno co jak i kiedy się to skończy.Niewątpliwie nic pewnego w Kosmosie nie ma, bo zawsze jest szansa,że znów może coś wpakować się w Ziemię i tak samo jak wyginęły dinozaury tak i my możemy zniknąć.
OdpowiedzUsuńA na przeżyciu takiej traumy to już z pewnością mi nie zależy.
Miłego, :)
Podzielam Nivejko Twoje zdanie.Ja jestem fatalistką, a do tego raczej pesymistką, więc się nie zamartwiam. Co będzie to będzie. Byle nie trwało długo.
OdpowiedzUsuńMiłego, :)
I tak trzymaj alEllu, przecież nie sposób wszystkim się zamartwiać co komu do głowy przydrepcze.
OdpowiedzUsuńJa już raz uciekłam spod kosy ijuż się nie boję.
Miłego, :)
Ot, kolejne życiowe rozczarowanie! No, i co teraz jest pewnego? Tylko śmierć i podatki?
OdpowiedzUsuńPamiętam, że jako dziecko wierzyłam bardzo gorąco w jakąś kosmiczną katastrofę, która spadnie na świat. I w to, że że wszyscy wyginiemy w męczarniach w ciągu kilku minut... Z wiekiem strach minął!
co madrzejsi wcale nie przepowiadaja konca swiata w 2012. przewiduja raczej jakas zasadnicza zmiane w energetyce planety, do ktorej sie dostosujemy lub nie. m.in. spotkalam sie z teoria, ze nasza rzeczywistosc jakoby podzieli sie na swiaty rownolegle. osobnicy wyzej rozwinieci duchowo i energetycznie przejda zbiorowo na nastepny poziom, mniej materialny, o rozrzedzonej gestosci, podczas gdy cala reszta bedzie zyla jakby sie nic nie stalo. troche to zbyt efemeryczne jak dla mnie, jednak mam swoje wlasne nadzieje zwiazane z rokiem 2012. zobaczymy jak to bedzie. w koncu nie na codzien uczestniczy sie w "koncu swiata":)
OdpowiedzUsuńWitaj Zgago. ja jednak mam nadzieję,ze całe zgraje różnego rodzaju naciągaczy nie odpuszczą takiej okazji, by robić ludziom wodę z mózgu. Nie wiem dlaczego, ale jeśli jeden kaznodzieja będzie twierdził,że koniec świata nastąpi, a drugi, że nic podobnego, to i tak większość uwierzy temu pierwszemu. Trochę tego nie rozumiem. Ale już sobie wyobrażam, jakie "wynalazki" będą ludziom wciskać i za jakie grube pieniądze. Skoro z okazji grypy wciskają ciemnotę,że za 30 zł można sobie przeprowadzić wiarygodny test na obecność wirusa H1N1 i za 3200 zł sprzedają "urządzenie magnetyczne" leczące ową grypę, to wyobraz sobie jak może być fajnie za 3 lata.
OdpowiedzUsuńMiłego, :)
Witaj shyJa, można powiedzieć,że mamy szczęście w życiu- na naszych oczach zmieniły się stulecia a teraz "koniec świata" nas czeka- będziesz miała co wnukom opowiadać;))))
OdpowiedzUsuńMiłego, :)
Było tego znacznie więcej. Ja sam pamiętam, jak świat miał się skończyć, gdy "wędrujące" blizny na obrazie Czarnej Madonny dojdą do jej serca. Oj, blady strach padł wtedy na młodzież :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Nitager
Witaj Nitagerze, jakoś nigdy nie słyszałam tej przepowiedni.Może dlatego, że zawsze żyłam w pewnej bezpiecznej odległości od KK.Mnie ta sprawa interesuje głównie jako zjawisko socjologiczne-ciekawa jestem co wymyślą tzw. obrotni nasi rodacy ( i tak nie przebiją tych zza Oceanu)by wyciągnąć forsę od ludzi wierzących w tę zapowiedz.Skoro potrafią wmówić w człowieka,że plastry naklejane na podeszwy stóp mogą "wyciągnąć" z niego chorobę (kuracja 1500 zł) to w obliczu "Końca świata" zaczną sprzedawać działki na Księżycu wraz z małym domkiem i przelotem- w jedną stronę.
OdpowiedzUsuńMiłego, :)
Mojemu braciszkowi jacyś bandyci dziś w nocy zdewactowali jego ogród. Krzewy ozdobne mu połamali, iglaki sekatorem powycinali .obraz nędzy i rozpaczy. Biedak się chyba rozchoruje. Myślę,że to jakieś porachunki, i komuś się bardzo naraził, a nie taki przebaczający jak siostra. Ale sama wiesz jak się człowiek cieszy, jak dbasz i ci rośnie, a taka bestia ci to wszystko zniweczy. Nie mogę dziś o niczym innym myśleć. Ludzie to bestie, piekło i koniec świata, to jakieś tam odległe być może zdarzenie ,ale tu sobie sami takie katastrofy powodujemy.
OdpowiedzUsuńI komu to potrzebne, koniec nie koniec trzeba żyć i cieszyć się życiem, a swoim zachowaniem dawać świadectwo na co zasługujemy po tym przereklamowanym końcu świata :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńtak sobie myslę Anabell, że taki koniec świata to darmowa impreza jest:)
OdpowiedzUsuńhuki, wystrzały, film katastroficzny w realu:)
fajnie tak, no nie?:)
dlatego chcemy wiedzieć, a jesli jeszcze , jakimś cuddem uda sie nam osobiście uniknąć katastrofy to ho, ho! będziemy górą:)
Uleczko, a może to nie żadne porachunki, tylko pijane bydło wpadło się zabawić w ogródku.Gdy słyszę jakie ilości ludzie wypijają to mnie aż przerażenie ogarnia.A zgłosił brat tę sprawę na policję?
OdpowiedzUsuńPrzykrość z całą pewnością duża, dobrze ,że jemu nic nie zrobili, bo po takich bandytach to można się różnych rzeczy spodziewać. Bardzo Wam współczuję.
Witaj Czarny, czasem mam wrażenie,że ludzie mają coraz mniej zmartwień na co dzień, więc muszą sobie wymyślić
OdpowiedzUsuńjakieś zastępcze zmartwienia.
Miłego, :)
Beatko, to może być całkiem fajna impreza, z całą pewnością głośna, kolorowa (przynajmniej na początku) z duuuużym hukiem. I z tą porażającą ciszą, gdy wszystko się skończy. Ja jednak wolę imprezy bardziej kameralne.
OdpowiedzUsuńMiłego, :)
Niedawno spotkałam się z teorią, że to kolejny zabieg marketingowy, aby mógł powstać jeszcze jeden film. W najbliższych dniach, chcąc nie chcąc, się na niego wybieram - bardziej nie chcąc, ale nie mam wyjścia, więc myślę, że na 2012 będę ewentualnie przygotowana, gdyby jednak się okazało... ;) Ale: wolałabym, żeby nie, bo co to za życie, kiedy na dobre się go nie zaczęło :D Buziaki Anabell ;)
OdpowiedzUsuńWitaj Pisacje, słyszałam same mało pochlebne recenzje na temat tego filmu, więc nie wiem czy aby Ci nie współczuć,że się na niego wybierasz.
OdpowiedzUsuńNie da się ukryć,że jest cała masa ludzi na świecie, węsząca na czym można zrobić szybko i łatwo forsę, więc i na "końcu świata" robią biznes.Generalnie lubię ludzi przedsiębiorczych, ale bez przesady, nie można bezkarnie żerować na naiwności innych.
Miłego, :)
Przełom wieków od dawien dawna przynosił dekadencką nutę. Potem okazywało się, że świat istnieje nadal, że żyje sie tylko coraz gorzej. Tak tez jest i tym razem:)))
OdpowiedzUsuńMoże to jednak mało optymistyczne, ale cóż....to przez tych Majow:))
Pozdrawiam
Caffe
Witaj Caffe, przełom wieków mamy już za sobą, ja nawet nie zauważyłam go, bo przesiedziałam zamknięta w łazience z psem na kolanach (a siedziałam tak od 8 wieczorem), więc pewnie końca świata też nie zauważę.
OdpowiedzUsuńA życie staje się coraz gorsze bo zaczęła się era tumiwisizmu i nie za bardzo można polegać na ludziach.
Miłego, :)
tumiwisizm czasami jest uzdrawiający:) dla nas:)
OdpowiedzUsuńWitaj ponownie, Anabell. Film nie jest taki zły, jak go piszą. Trochę za długi, trochę niezbyt mądry, ale porusza momentami dość ważne tematy. Jest naiwny i idealistyczny i z jakimś tam happy endem. Efekty zawodzą na całej linii. Ale pomimo tego całkiem dobrze się bawiłam ;)
OdpowiedzUsuń