czwartek, 6 kwietnia 2023

Lek na wszystko? - 88

 Zgodnie z tradycją tego klubu potańcówka zakończyła  się o godzinie 23,00. Dłużej  można  było tu potańczyć  tylko w  soboty. W samochodzie Kazik powiedział do Jacka - nie  miałem pojęcia, że ty jesteś takim znakomitym tancerzem - a to boogie-woogie to tak tańczyliście jakbyście  razem chodzili na jakiś kurs  tańca.Gdybym był wtedy na parkiecie  to  zwyczajnie wróciłbym do stolika.  Przesadzasz kochanie - przecież myśmy tylko przebierali nogami do rytmu, to nie  było prawdziwe boogie-woogie w naszym wykonaniu. Nie było żadnych figur, bo to jednak trzeba ze  sobą poćwiczyć. A Jacek fantastycznie prowadzi, więc nie  miałam problemu by odgadnąć co powinnam zrobić.

A ja patrzyłem z zazdrością na  was, gdy tańczyliście tango - powiedział Jacek. Widać gołym okiem, że się kochacie. Ta  wiązanka tang była  piękna - chłopcy ją świetnie   grali. To były tanga skomponowane przez Carlosa di Sarli - powiedziała Teresa. A to ostatnie tango to był utwór dedykowany przez niego, miejscu,  w którym się urodził, czyli miastu portowemu Bahia Blanca. Skomponował kilka naprawdę  ładnych tang, był muzykiem, miał własną orkiestrę z którą nagrał 27 albumów. Był niewidomy, miał tylko 57 lat  gdy umarł w 1960 roku. Chciałabym kiedyś pojechać do Argentyny, do Buenos Aires, zobaczyć na  własne  oczy jak na ulicach tańczą tango. Bo na  razie to oglądałam to tylko na YT.

Trochę daleko - stwierdził Kazik. Ale nigdy nie  wiadomo co nas  w życiu spotka. Gdy urodziła  się Tesia to ja miałem niemal 9 lat i gdyby ktoś wtedy powiedział, że kiedyś,  w przyszłości będzie  moją żoną to pewnie umarłbym ze śmiechu. Mało tego - dość długo ją kochałem nie  zdając  sobie  sprawy z tego, że ją kocham. A gdy sobie  z tego zdałem sprawę to ona już była mężatką a ja wciąż wmawiałem w siebie, że jest  tylko moją przyjaciółką. I zwierzałem się jej, że kocham  pewną mężatkę, ale nie powiedziałem, że tą mężatką jest ona. Rozszedłem się,Tesia stawała w charakterze  świadka a ja wyjechałem, ale nadal utrzymywałem z nią kontakt. Byłem  w depresji, chciałem zniknąć z tego świata, a wtedy powiedziała żebym tego nie  robił i tak nieco na okrągło mi powiedziała, że jej małżeństwo jest farsą. I to mnie powstrzymało, pomyślałem, że powinienem nad  nią czuwać. No a potem ten patafian wyciął taki numer, że rozwód dostała po pierwszej rozprawie i to z jego winy. No i wtedy już  wszystko szybko poszło, przyznałem  się kto jest tą mężatką którą kochałem. 

No to jesteście  parą po przejściach. Fakt, Anka była koszmarna, podejrzewam, że wszyscy kursanci się  z nią przespali. Pewnie tak. A do tego była ewidentną alkoholiczką. Zapiła  się na śmierć, gdy już byłem po rozwodzie i siedziałem w Niemczech. A wiesz gdzie  się ona  tak rozpiła?- nie, nie wiem - stwierdził Jacek.  W pracy- pracowała  w ośrodku obliczeniowym. Obsługa  dostawała w celach służbowych czysty  spirytus do czyszczenia elektroniki i wszyscy tam nieco popijali, ale tylko ją przywozili do domu pół przytomną. Zwolnili ją, prosiłem  by zaczęła  się leczyć, ale odmówiła, sama sobie  kupowała wódkę i piła.Więc  się rozwiodłem. I szybko wyjechałem. Potem kupiłem to mieszkanie w którym mieszkamy. 

A "były" Tesi co robi?- spytał  Jacek.  Przepadł gdzieś - jego matka go szukała niedawno na  naszym osiedlu - powiedziała  Teresa. Miałam nieprzyjemność natknięcia się na  nią gdy byłam  z małym na spacerze. Odniosłam wrażenie, że coś jest  nie w porządku z jej umysłem. Nie wiedziała, a może zapomniała, że jesteśmy po rozwodzie. Powiedziałam jej tylko, że jeżeli  mój były  zaginął to niech to zgłosi na policję, bo ja nie mam pojęcia  gdzie on jest. Na szczęście więcej jej już tu nie widziałam. On  się szykował na placówkę do Rosji, no ale wszystkie CHZety przestały istnieć, nie tylko moja centrala, jego też. 

A kiedy chcesz wrócić do pracy? Nie wiem - na razie jestem jeszcze jeden rok na regularnym urlopie wychowawczym. A co będzie potem- nie  mam na  razie bladego pojęcia. Franek  chce mnie wziąć do siebie do ministerstwa, ale życie  mnie  nauczyło by nie planować za wiele i do tego dalekosiężnie. Jak na  razie to jest w porządku tak jak jest. Nie jestem nieszczęśliwa  z tego powodu że nie pracuję zawodowo. Nie jestem zarobiona po dziurki w nosie. A ostatnie lata  w pracy tak  właśnie  było. Dziecko, mąż, dom - wszystko funkcjonuje jak należy. Nie  cierpię na kompleks "kury domowej".  

Brat Kazika przymierza się do jakiejś  spółki  z kolegami po fachu, widzi  mnie w tej spółce, bo skądś wie, że byłabym dobra jako kierowniczka kancelarii, bo jego zdaniem to jestem zorganizowana i odpowiedzialna. Nie wiem kto mu to wmówił, na pewno  nie ja. Wiesz, co będzie dalej to zależy głównie od  tego co będzie robił Kazik. Na razie dłubie doktorat i jedyne o co muszę  dbać to żeby nie musiał  się w tym czasie zamartwiać o  sprawy domowe i  miał w domu spokój. 

Ja  sobie dobrze   zdaję sprawę z tego, że odstaję od  dzisiejszego modelu kobiety, która powinna mieć męża tam, gdzie plecy kończą  swą szlachetną linię,  że powinnam się  starać awansować, uzupełnić wykształcenie, czyli zrobić  studia by mieć "mgr" na wizytówce przy  swoim nazwisku,  nauczyć  się jeszcze  ze dwóch bardzo obcych języków, nie  siedzieć z dzieckiem w domu tylko wysłać je do żłobka. Wtedy byłabym w  zgodzie z obowiązującym trendem. Ale rzecz  w tym, że ja  mam obowiązujące trendy  poniżej pleców. Zresztą nigdy nie  byłam na bieżąco z obowiązującą modą.   Nawet lakier na paznokciach mam w niemodnym obecnie  kolorze.

Ostatnio wyszłam od fryzjerki, bo gdy zobaczyłam, że już czwarta klientka jest tak samiutko ostrzyżona jak te przed  nią,  to wstałam i wyszłam. Na  wszelki wypadek nie powiedziałam dlaczego wychodzę. No i bardzo dobrze zrobiłaś - pochwalił ją mąż - lubię gdy masz nieco dłuższe włosy, bo lubię się nimi bawić i chować  w nich twarz. I kocham cię taką, jaka jesteś, cenię tę twoją "odmienność". Nie  widzę powodu dla którego masz być zarobiona tak jak byłaś w ostatniej pracy. Były  dni, że wychodziłaś pół żywa. Dla mnie jest cenne to, że jesteś w domu z Alkiem i tatą. A to, że aktualnie nie pracujesz tylko jesteś w  domu  nie  zwalnia  mnie  wcale z pomagania ci w  domu. Lubię ci pomagać. Pewnie też jestem nietypowy. Odkąd częściej pracuję  w domu to lepiej mi to pisanie  idzie. I wiesz co jest dla mnie  takie ważne? - to, że zawsze chcesz posłuchać o czym piszę i mówisz czego nie  rozumiesz. To mi pozwala nie  wkręcić się w spiralę mało jasnych sformułowań. Nie jesteś po mechanice, możesz pewnych procesów technicznych nie załapać, ale twoje pytania pomagają mi w pracy.

Wiecie co - kocham was oboje tak, jakbyście byli  moimi dziećmi - powiedział Jacek. Chciałbym by Pawłowi też  się udało znaleźć taką kobietę jak Tesia. Teresa  roześmiała  się - tylko wcale  nie  wiadomo czy byłby szczęśliwy z taką kobietą jak ja. Bo w gruncie  rzeczy to wymagająca  ze mnie baba i do tego dość apodyktyczna. 

Nie zauważyłem byś była apodyktyczna - stwierdził Kazik. Ty po prostu jesteś konsekwentną osobą a nie chorągiewką na dachu uzależnioną od powiewu wiatru. Jesteś myśląca i nigdy niczego nie mówisz  na wiatr, twoje decyzje są przemyślane. I po prostu oczekujesz by inni też myśleli. I wiem, że twoje "nie" to nie jest wynik złego humoru - jeśli mówisz "nie", to zawsze jest to uzasadnione. Ty po prostu  bardzo szybko myślisz. I tak było zawsze odkąd  cię znam.  I wiem, że lubisz Pawła, inaczej nie mógłby ci mówić po imieniu. No lubię, fakt. Trochę mi go żal, że już nie ma swej mamy, ale na  szczęście ma bardzo porządnego ojca. Gdy podwieźli Jacka pod  blok, samochód Pawła już stał na parkingu. W 10 minut później  cichutko wchodzili do swojego  mieszkania.

Tata w swoim pokoju oglądał jakiś dramat wojenny. Powiedział, że z reguły  nie ogląda wojennych filmów, ale ten był o Pearl Harbor  i nawet go zaciekawił. Chwalił  Alka, który był nadzwyczaj grzeczny, pięknie zjadł kolację i bez problemu dał się  spolaryzować w  łóżeczku, a  dziadek włączył mu cichą muzykę i mały szybko zasnął. A co mu włączyłeś? Światło Księżyca  Debussy'ego. Teresa przytuliła tatę i ucałowała - nic dziwnego, też  bym na jego  miejscu zasnęła. A Kazik opowiedział tacie jak pięknie Teresa tańczyła z Jackiem boogie woogie i że tylko odrobinę był zazdrosny, ale się nauczy i też tak będzie tańczył. Tata ich zapewnił, że ilekroć będą chcieli gdzieś  wieczorem wyjść to  nie ma problemu - on  zawsze chętnie  zostanie  z Alkiem.

W czasie wieczornych  ablucji Kazik powiedział- naprawdę cię dziś podziwiałem - świetnie razem z Jackiem tańczyliście. Ale to nie  moja zasługa - on prowadził i chwilami mi podpowiadał. Dawno tego nie tańczyłam a poza tym to boogie woogie najlepiej tańczyć albo w butach na  niskim obcasie  albo całkiem płaskim,  a ja byłam na wysokich szpilkach i chwała  Jackowi za to, że to wziął pod uwagę. On naprawdę świetnie  tańczy- przecież tańczyłam z nim pierwszy raz  w życiu, a  znakomicie  go odczytywałam. Tak ogólnie  to ja  nie lubię tańczyć z kimś pierwszy raz, jakoś mnie  to  zawsze  stresowało,  ale ku memu wielkiemu zdumieniu dobrze mi  się  z nim tańczyło. Mam wrażenie, że w  młodości był niezłym lodołamaczem niewieścich serc. Teraz jeszcze jest  z niego przystojny facet, no a kiedyś to  chyba za nim dziewczyny latały  a nie on za dziewczynami. Ale wiesz co dziś było najcudowniejsze? No co? - powiedz. Ten moment gdy zagrali tango, wyszliśmy na parkiet i ty mnie objąłeś. Gdy z tobą tańczyłam gdzieś odpłynęły  wszystkie  złe  chwile gdy nie  byliśmy razem i mogłabym w twych ramionach przetańczyć całą  noc. I mam nadzieję, że będziemy  się często, nawet  sami, urywać do tego klubu. Tam jest  całkiem  miło, tak  mało zobowiązująco. A ja miałem straszliwą ochotę całować cię gdy tańczyliśmy - zupełnie jak jakiś  niewyżyty  małolat. No przecież mnie  całowałeś w  czubek głowy. No ale ja  miałem ochotę na twoje usta i  nie  tylko usta. Dobrze, że nie  byłaś w wydekoltowanej bluzeczce, bo pewnie bym  się  nie opanował. A jak ci się widziała ta Ewa?  W porządku, wygląda na dość uporządkowaną i normalną. Nie odstawiała wielkiej damy, nie  kręciła  tyłkiem i mówiła  całkiem z sensem. Ona  chyba jest trochę  starsza od Pawełka.  No jest, ale ponoć tylko dwa lata, a  dwa lata to tyle  co nic. Paweł mówił o  niej Jackowi, że mądra  z niej  dziewczyna i że ma  nadzieję, że  się zaprzyjaźnią. Mam wrażenie, że niewiele kobiet zajmuje się cybernetyką.  No fakt, nie  znam  żadnej babki  zajmującej  się  cybernetyką - to takie jakby  międzywydziałowe  studia. No ale chyba  jest niezła,  skoro je ukończyła. No wiesz - Paweł jest całkiem trzeźwym chłopakiem, nie ma przewrócone  w głowie. Jacek zawsze mu mówi, że podziwia jak dobrze  go wychowała jego mama, a Paweł na to odpowiada, że przecież wiele cech odziedziczył po Jacku. Obaj są zadowoleni z faktu, że się odnaleźli i że są razem. Często Paweł nocuje u Jacka, kolacje  są raz  u jednego raz u  drugiego. I obaj są ci wdzięczni za pomysł z tymi portretami. Paweł był  dziś   dumny  z ojca, że jeszcze  z  niego całkiem, całkiem dziarski facet. Gdy tańczyliście to powiedział, że nie spodziewał się, że jego ojciec tak dobrze tańczy. 

No bo on  naprawdę dobrze tańczy i  czuje  się, że on  lubi tańczyć. Wiesz czego nie lubię u facetów gdy tańczą? No czego - jestem  ciekawy. Złości  mnie  gdy facet który  ze mnę tańczy  nuci  mi nad uchem melodię, którą  właśnie   tańczymy. A jeszcze  gorzej gdy to jest jakaś melodia  ze  słowami i taki  artysta mruczy  mi do ucha słowa. Z reguły wtedy mówiłam  by mi nie szemrał do ucha a gdy na facecie mi nie  zależało to po prostu zostawiałam  debila  na parkiecie. No to  dobrze, że nigdy  nie  miałem  zacięcia do  śpiewania - śmiał  się  Kazik. 

Ty to zawsze  byłeś u mnie na innych prawach. Miałam  tylko żal do ciebie, że  mnie nie  dostrzegałeś. Dostrzegałem, tylko pilnowałem cię z daleka. Ale tanga tańczyłem tylko z tobą, z innymi nie. I lubiłem patrzeć jak szalejesz w  rocku. Miałaś taką spódnicę w poprzeczne białe, niebieskie i  czerwone paski i jak robiłaś obrót to widać  było twoją halkę i uda. Miewałem dość dziwne myśli wtedy - zupełnie nieprzyzwoite. I w ramach  tych  nieprzyzwoitych myśli wylądowałeś w  łóżku z Anką.  Kochanie- sama zawsze mówisz, że zawsze to co się wydarza   jest  z jakiegoś powodu. Widocznie musieliśmy oboje wpierw dostać baty by móc  się odnaleźć i pokochać. Chodź już do łóżeczka bo bardzo,  bardzo cię chcę już tulić i pieścić. A rano nie  zrywaj się do Alka, ja mu zrobię i podam mleko. Dobrze, że on jeszcze ciągnie to mleko z butelki. I pewnie  dzięki temu jeszcze potem  do dziewiątej dociąga. Znam taką, której dziecko na tej  zasadzie działało do piątego roku życia. Jak nasz dociągnie tak do trzech lat  to nie  będzie z tego powodu tragedii.

                                                                               c.d.n.

2 komentarze: