Zżerała mnie ciekawość, dlaczego właściwie Zuzka opowiedziała mi to wszystko. Nie byłyśmy nawet "na ty". Dowiedziałam się tylko, że jestem jedyną osobą, której ona to wszystko opowiedziała, a czuła wielką potrzebę zrzucenia z siebie trochę tego "ciężaru", zwłaszcza, że postanowiła nie opowiadać swemu adoratorowi szczegółów ze swego życia.
Poznałam osobiście tego pana. Spędziliśmy razem z nimi sylwestrową noc, na prywatce u mnie. Po raz pierwszy zrobiłam eksperyment, zaprosiłam pary, które się nie znały. Impreza była udana i po raz pierwszy widziałam Zuzkę odprężoną, wyluzowaną, opowiadającą dowcipy, nawet słone.
Wiosną Zuzka wyszła za mąż, w miesiąc pózniej wyjechała z mężem do Afryki na 4 lata. Przed wyjazdem zasugerowała moją kandydaturę na swoje stanowisko.
Przemordowałam się na tym stanowisku 2 lata i odeszłam. Zuzka była bardzo rozczarowana moim odejściem, tylko nie wiem dlaczego.
A z Zuzką nie spotkałam się już nigdy. Wiem, że w pół roku po powrocie z Afryki pochowała męża, który
nagle i niespodziewanie zmarł na serce. W kilka miesięcy pózniej odeszła również jej matka. W dwa lata pózniej za nimi podążyła i Zuzka. Zabiły ją nieleczone wrzody żołądka.
Pisanie to nie wszystko. Są dni,w których napisanie PONIEDZIAŁEK wcale się nie liczy. A.A.Milne
wtorek, 31 lipca 2012
niedziela, 29 lipca 2012
Zuzka - c. d.
Zuza była pogrążona w czarnej rozpaczy, Nieśmiały nieco mniej. Trochę się dziwił, że Zuzka tak bardzo
przeżyła śmierć Jeana. Ale nie da się ukryć, że Jean, w pewien sposób kierował ich życiem. Mieszkając
z nim w jednym domu nie musieli się zbytnio martwić o wiele spraw. I nagle oboje musieli szybciutko dorosnąć.
Dom był dla nich dwojga stanowczo za duży, więc postanowili zamienić go na mniejszy, co wcale nie było takie proste. Wiecie jak to jest - gdy potrzebujesz małego domu wszyscy ci oferują wielkie domy. Trzeba było również sprzedać "chatę myśliwską" nad jeziorem. To akurat poszło szybko, była w dobrym stanie i miała naprawdę dobrą lokalizację.
Znalezli kupca na dom i postanowili, że na razie nie będą kupować domu, lecz wynajmą duże mieszkanie. Nieśmiały miałby bliżej do pracy a Zuzka na uczelnię. Likwidacja domu i rzeczy Jeana strasznie Zuzkę wyczerpały psychicznie. Miała bez przerwy bóle żołądka, nie mogła jeść i spać, bardzo wychudła.
Nieśmiały na siłę ją wyprawił do lekarza, który miał wielką ochotę zamknąć ją w szpitalu - podejrzewał wrzód żołądka. Diagnoza była słuszna, Zuzka dostała "furę" leków, w tym środki uspakajające i rozpiskę
dotyczącą odpowiedniej diety, ale odmówiła pójścia do szpitala.
Z trudem zaliczyła sesję na uczelni. Bez Jeana Kanada przestała się jej podobać. Coraz częściej myślała o powrocie do Polski. Nieśmiały też nie czuł się dobrze bez Jeana i gdy Zuzka coś miauknęła o powrocie do
Polski, z entuzjazmem się odniósł do tego pomysłu. Stali niezle finansowo, a były to czasy, gdy za 100 $ amerykańskich można było w Polsce bez trudu przeżyć miesiąc. Zuzka miała nadal swoje osobne konto ,
o którym Nieśmiały nic nie wiedział, ale kwotę uzyskaną ze sprzedaży obu domów Nieśmiały wpłacił tylko na swoje konto, choć Jean prosił, by utworzył dla Zuzki oddzielne konto i połowę tej kwoty ze sprzedaży na nie wpłacił.
Nieśmiały twierdził, że przecież skoro są małżeństwem to pieniądze i tak są wspólne, ale nie upoważnił Zuzki do pobierania pieniędzy z tego konta, miała tylko kartę płatniczą.
I tym sposobem pewnego jesiennego dnia wylądowali w Polsce.
Początkowo zamieszkali w mieszkaniu Zuzki i jej mamy. Było nieco ciasno, choć mieszkanie było jeszcze z zasobów przedwojennych, więc i metraż był większy. Kiepsko im się mieszkało, matka Zuzki wciąż krytykowała zięcia, więc b. szybko zakupili niewielki domek na Dolnym Mokotowie.
Zuzka znalazła pracę dla siebie, ale Nieśmiały nie palił się do podjęcia pracy. Uważał, że skoro jest tak korzystny przelicznik złotówki do dolara, to ma niezłe zabezpieczenie finansowe i jeszcze z rok może się "poobijać". Gdy Zuzka wracała z pracy, często Niesmiałego nie było w domu. Wracał póżno wieczorem,
często w stanie "wskazujacym". Ponieważ były to czasy, w których każdy dorosły musiał być gdzieś zatrudniony, Nieśmiały zatrudnił się w jakimś prywatnym zakładzie rzemieślniczym. Na pytania Zuzki, gdzie był ,odpowiadał: "odczep się, pracowałem".
Razem spędzali niedziele, ale i to w pewnym momencie się skończyło. Nieśmiały kupił samochód i od tego
momentu zaczął znikać i w niedziele. Wychodził rano, mówiąc, że jedzie do...Kościoła (Zuzka nie praktykowała), po czym znikał na resztę dnia. Zdarzało się, że nie wracał również na noc.
Zuzka znosiła to dość długo, traktując jako karę za romans z Jeanem. Ale wreszcie nie wytrzymała i wniosła
do sądu pozew rozwodowy.
Dzieci nie mieli, więc sprawa poszła gładko, a sąd orzekł jego winę. W ramach podziału majątku sąd przyznał Zuzie dom, jemu samochód, kwotą na koncie musiał się Nieśmiały z żoną podzielić. Dużo tego nie było, bo przecież kupowali dom, a Nieśmiały miał gest i mnóstwo kolegów, z którymi hulał.
Na rozstanie powiedział Zuzce, że wie, że Jean bardzo ją kochał, tylko nie bardzo wie za co. Zuzka miała
ochotę powiedzieć , że i ona bardzo kochała Jeana, że byli kochankami, ale pomyślała, że byłoby to zbrukaniem tamtej miłości. Nieśmiały pobrał swoje dolary z konta i....wrócił do Kanady.
Zuza dość długo leczyła rany po tej całej kanadyjskiej przygodzie. Unikała mężczyzn, stała się odludkiem.
Kilka lat pózniej poznała pana C. , który bardzo przypominał jej...Jeana. Po roku znajomości, pan C.
zaproponował Zuzce trwały związek, czyli małżeństwo. Miała dać odpowiedz za kilka dni.
c.d.n.
przeżyła śmierć Jeana. Ale nie da się ukryć, że Jean, w pewien sposób kierował ich życiem. Mieszkając
z nim w jednym domu nie musieli się zbytnio martwić o wiele spraw. I nagle oboje musieli szybciutko dorosnąć.
Dom był dla nich dwojga stanowczo za duży, więc postanowili zamienić go na mniejszy, co wcale nie było takie proste. Wiecie jak to jest - gdy potrzebujesz małego domu wszyscy ci oferują wielkie domy. Trzeba było również sprzedać "chatę myśliwską" nad jeziorem. To akurat poszło szybko, była w dobrym stanie i miała naprawdę dobrą lokalizację.
Znalezli kupca na dom i postanowili, że na razie nie będą kupować domu, lecz wynajmą duże mieszkanie. Nieśmiały miałby bliżej do pracy a Zuzka na uczelnię. Likwidacja domu i rzeczy Jeana strasznie Zuzkę wyczerpały psychicznie. Miała bez przerwy bóle żołądka, nie mogła jeść i spać, bardzo wychudła.
Nieśmiały na siłę ją wyprawił do lekarza, który miał wielką ochotę zamknąć ją w szpitalu - podejrzewał wrzód żołądka. Diagnoza była słuszna, Zuzka dostała "furę" leków, w tym środki uspakajające i rozpiskę
dotyczącą odpowiedniej diety, ale odmówiła pójścia do szpitala.
Z trudem zaliczyła sesję na uczelni. Bez Jeana Kanada przestała się jej podobać. Coraz częściej myślała o powrocie do Polski. Nieśmiały też nie czuł się dobrze bez Jeana i gdy Zuzka coś miauknęła o powrocie do
Polski, z entuzjazmem się odniósł do tego pomysłu. Stali niezle finansowo, a były to czasy, gdy za 100 $ amerykańskich można było w Polsce bez trudu przeżyć miesiąc. Zuzka miała nadal swoje osobne konto ,
o którym Nieśmiały nic nie wiedział, ale kwotę uzyskaną ze sprzedaży obu domów Nieśmiały wpłacił tylko na swoje konto, choć Jean prosił, by utworzył dla Zuzki oddzielne konto i połowę tej kwoty ze sprzedaży na nie wpłacił.
Nieśmiały twierdził, że przecież skoro są małżeństwem to pieniądze i tak są wspólne, ale nie upoważnił Zuzki do pobierania pieniędzy z tego konta, miała tylko kartę płatniczą.
I tym sposobem pewnego jesiennego dnia wylądowali w Polsce.
Początkowo zamieszkali w mieszkaniu Zuzki i jej mamy. Było nieco ciasno, choć mieszkanie było jeszcze z zasobów przedwojennych, więc i metraż był większy. Kiepsko im się mieszkało, matka Zuzki wciąż krytykowała zięcia, więc b. szybko zakupili niewielki domek na Dolnym Mokotowie.
Zuzka znalazła pracę dla siebie, ale Nieśmiały nie palił się do podjęcia pracy. Uważał, że skoro jest tak korzystny przelicznik złotówki do dolara, to ma niezłe zabezpieczenie finansowe i jeszcze z rok może się "poobijać". Gdy Zuzka wracała z pracy, często Niesmiałego nie było w domu. Wracał póżno wieczorem,
często w stanie "wskazujacym". Ponieważ były to czasy, w których każdy dorosły musiał być gdzieś zatrudniony, Nieśmiały zatrudnił się w jakimś prywatnym zakładzie rzemieślniczym. Na pytania Zuzki, gdzie był ,odpowiadał: "odczep się, pracowałem".
Razem spędzali niedziele, ale i to w pewnym momencie się skończyło. Nieśmiały kupił samochód i od tego
momentu zaczął znikać i w niedziele. Wychodził rano, mówiąc, że jedzie do...Kościoła (Zuzka nie praktykowała), po czym znikał na resztę dnia. Zdarzało się, że nie wracał również na noc.
Zuzka znosiła to dość długo, traktując jako karę za romans z Jeanem. Ale wreszcie nie wytrzymała i wniosła
do sądu pozew rozwodowy.
Dzieci nie mieli, więc sprawa poszła gładko, a sąd orzekł jego winę. W ramach podziału majątku sąd przyznał Zuzie dom, jemu samochód, kwotą na koncie musiał się Nieśmiały z żoną podzielić. Dużo tego nie było, bo przecież kupowali dom, a Nieśmiały miał gest i mnóstwo kolegów, z którymi hulał.
Na rozstanie powiedział Zuzce, że wie, że Jean bardzo ją kochał, tylko nie bardzo wie za co. Zuzka miała
ochotę powiedzieć , że i ona bardzo kochała Jeana, że byli kochankami, ale pomyślała, że byłoby to zbrukaniem tamtej miłości. Nieśmiały pobrał swoje dolary z konta i....wrócił do Kanady.
Zuza dość długo leczyła rany po tej całej kanadyjskiej przygodzie. Unikała mężczyzn, stała się odludkiem.
Kilka lat pózniej poznała pana C. , który bardzo przypominał jej...Jeana. Po roku znajomości, pan C.
zaproponował Zuzce trwały związek, czyli małżeństwo. Miała dać odpowiedz za kilka dni.
c.d.n.
sobota, 28 lipca 2012
Zuzka- c.d.
W drodze do domu Zuzka intensywnie myślała co teraz będzie.
Najtrudniej było jej zrozumieć samą siebie, bo tak naprawdę to nie czuła wcale żalu do Jeana. Za to na myśl przychodziły jej fragmenty nocy, aż dreszcze przechodziły jej po plecach. Najchętniej zostałaby w chacie z Jeanem na dłużej, może wręcz na zawsze?
Całą drogę oboje milczeli, tylko kilka mil przed ich miastem Jean pocałował ją w rękę i powiedział: "nie zamartwiaj się na zapas, jakoś to będzie, kiedyś dokonasz wyboru, a ja to uszanuję".
Przez następne dni wszystko pozornie wróciło do stanu poprzedniego -Zuzka pracowała, sprzątała, gotowała i ....poszła do ginekologa. Wiedziała już, że są dostępne nowe środki antykoncepcyjne i postanowiła, że przez najbliższe dwa lata nie chce żadnego dziecka. Po dokładnych badaniach lekarz
stwierdził, że Zuzka ma małe szanse na ciążę, ale z kobietami nigdy nic nie wiadomo i jeśli naprawdę
nie chce mieć dzieci, to niech bierze tabletki.
Zuzka cały czas zastanawiała się nad swoją sytuacją - zdała sobie sprawę, że nie potrafi dokonać wyboru -
ale czy można kochać dwóch facetów na raz? Nieśmiały był jej przyjacielem, ale był mało opiekuńczy,
mocno zajęty sobą. Wprawdzie to samo ich bawiło i złościło, mieli oczym rozmawiać, ale.... nie umiał
być tak czuły, uważny, jego dotyk nie działał na Zuzkę tak jak dotyk Jeana. Wybrać Jeana? No dobrze, ale on jest tyle lat starszy, za 20 lat ona będzie jeszcze młodą kobietą, a on staruszkiem. I co? zostawić Nieśmiałego? A może zostawić obu i wrócić do Polski? Ale na to Zuza wcale nie miała ochoty.
Wróciłaby do Polski ale z Nieśmiałym, a on przecież jeszcze tu studiował. I z czego by w Polsce żyli? Poza
tym Nieśmiały zaciągnął kredyt na studia - Jean obiecał, że mu spłaci ten kredyt, jeśli skończy studia.
Tu Zuzka pracowała u Jeana, dostawała pensję. Same problemy - nic tylko siąść i płakać.
Udręczona tymi problemami i chęcią znalezienia się znów w ramionach Jeana, postanowiła z nim o tym
wszystkim porozmawiać.
Przy najbliższym wspólnym służbowym wyjezdzie poruszyła ten problem. Powiedziała o wszystkich
swoich rozterkach, obawach, o tym, że być może nie będzie mogła zostać matką, że kocha ich obu, że nie może wybrać, nie potrafi a...nawet nie chce wybierać teraz.
Jean słuchał, słuchał i .....skręcił do najbliższego motelu. Razem z Zuzką przekroczyli teraz "Horyzont
Zdarzeń".
Ustaliła z Jeanem, że na razie zostanie wszystko tak jak jest, a gdy Nieśmiały skończy studia to się wtedy ona zastanowi co dalej.
Jeśli komuś się zdaje, że się Zuzce rozjaśniło przez najbliższe 3 lata w głowie, to się bardzo myli. Nieśmiały
skończył studia i Jean spłacił jego kredyt. Nieśmiały poszedł do pracy i teraz Zuzka miała iść na studia.
Jean bardzo na to nalegał i Zuzka zaczęła studia. Interesy Jeana szły dobrze, a Zuza pomimo studiowania , pomagała mu w biurze. Odpadły jej natomiast obowiązki domowe, raz w tygodniu przychodziła do domu sprzątaczka.
I gdy wszystko już się w pewien sposób poukładało, Jean zachorował. Początkowo wydawało się,
że kuracja się powiodła, nawet przez pewien czas cieszył się pełnią życia. Ale on wiedział, że jego dni są policzone i powiedział o tym Zuzce. Założył Zuzce konto bankowe, umieścił na nim pewną sumę, sporządził testament. Ostatnie miesiące życia Jeana Zuzka nie bardzo wie jak przeżyła. Był dla niej nie tylko czułym kochankiem, w jakimś sensie kochała go jak ojca, którego nigdy nie miała.
c.d.n.
Najtrudniej było jej zrozumieć samą siebie, bo tak naprawdę to nie czuła wcale żalu do Jeana. Za to na myśl przychodziły jej fragmenty nocy, aż dreszcze przechodziły jej po plecach. Najchętniej zostałaby w chacie z Jeanem na dłużej, może wręcz na zawsze?
Całą drogę oboje milczeli, tylko kilka mil przed ich miastem Jean pocałował ją w rękę i powiedział: "nie zamartwiaj się na zapas, jakoś to będzie, kiedyś dokonasz wyboru, a ja to uszanuję".
Przez następne dni wszystko pozornie wróciło do stanu poprzedniego -Zuzka pracowała, sprzątała, gotowała i ....poszła do ginekologa. Wiedziała już, że są dostępne nowe środki antykoncepcyjne i postanowiła, że przez najbliższe dwa lata nie chce żadnego dziecka. Po dokładnych badaniach lekarz
stwierdził, że Zuzka ma małe szanse na ciążę, ale z kobietami nigdy nic nie wiadomo i jeśli naprawdę
nie chce mieć dzieci, to niech bierze tabletki.
Zuzka cały czas zastanawiała się nad swoją sytuacją - zdała sobie sprawę, że nie potrafi dokonać wyboru -
ale czy można kochać dwóch facetów na raz? Nieśmiały był jej przyjacielem, ale był mało opiekuńczy,
mocno zajęty sobą. Wprawdzie to samo ich bawiło i złościło, mieli oczym rozmawiać, ale.... nie umiał
być tak czuły, uważny, jego dotyk nie działał na Zuzkę tak jak dotyk Jeana. Wybrać Jeana? No dobrze, ale on jest tyle lat starszy, za 20 lat ona będzie jeszcze młodą kobietą, a on staruszkiem. I co? zostawić Nieśmiałego? A może zostawić obu i wrócić do Polski? Ale na to Zuza wcale nie miała ochoty.
Wróciłaby do Polski ale z Nieśmiałym, a on przecież jeszcze tu studiował. I z czego by w Polsce żyli? Poza
tym Nieśmiały zaciągnął kredyt na studia - Jean obiecał, że mu spłaci ten kredyt, jeśli skończy studia.
Tu Zuzka pracowała u Jeana, dostawała pensję. Same problemy - nic tylko siąść i płakać.
Udręczona tymi problemami i chęcią znalezienia się znów w ramionach Jeana, postanowiła z nim o tym
wszystkim porozmawiać.
Przy najbliższym wspólnym służbowym wyjezdzie poruszyła ten problem. Powiedziała o wszystkich
swoich rozterkach, obawach, o tym, że być może nie będzie mogła zostać matką, że kocha ich obu, że nie może wybrać, nie potrafi a...nawet nie chce wybierać teraz.
Jean słuchał, słuchał i .....skręcił do najbliższego motelu. Razem z Zuzką przekroczyli teraz "Horyzont
Zdarzeń".
Ustaliła z Jeanem, że na razie zostanie wszystko tak jak jest, a gdy Nieśmiały skończy studia to się wtedy ona zastanowi co dalej.
Jeśli komuś się zdaje, że się Zuzce rozjaśniło przez najbliższe 3 lata w głowie, to się bardzo myli. Nieśmiały
skończył studia i Jean spłacił jego kredyt. Nieśmiały poszedł do pracy i teraz Zuzka miała iść na studia.
Jean bardzo na to nalegał i Zuzka zaczęła studia. Interesy Jeana szły dobrze, a Zuza pomimo studiowania , pomagała mu w biurze. Odpadły jej natomiast obowiązki domowe, raz w tygodniu przychodziła do domu sprzątaczka.
I gdy wszystko już się w pewien sposób poukładało, Jean zachorował. Początkowo wydawało się,
że kuracja się powiodła, nawet przez pewien czas cieszył się pełnią życia. Ale on wiedział, że jego dni są policzone i powiedział o tym Zuzce. Założył Zuzce konto bankowe, umieścił na nim pewną sumę, sporządził testament. Ostatnie miesiące życia Jeana Zuzka nie bardzo wie jak przeżyła. Był dla niej nie tylko czułym kochankiem, w jakimś sensie kochała go jak ojca, którego nigdy nie miała.
c.d.n.
piątek, 27 lipca 2012
Zuzka -c.d.
Zuzka z tego wieczoru zapamiętała tylko piekielne zmęczenie i moment, gdy teść wraz z Nieśmiałym
wyciągali ją półprzytomną z samochodu i taszczyli po schodach. Obaj nie mogli uwierzyć, że można
tak się spić trzema dużymi kieliszkami wina, cały czas jedząc. Podśmiewali się z niej jeszcze z tydzień.
Zuzka postanowiła, że przyzwyczai jednak organizm do wina i codziennie do obiadu wypijała kieliszek wina.
Teść był zachwycony, Nieśmiały wcale. On, w przeciwieństwie do swego ojca, nigdy nie pił wina do obiadu.
Dni mijały szybko, Zuzka prowadziła dom, "sekretarzowała" w biurze teścia, coraz lepiej posługiwała się
francuskim, szlifowała angielski, trochę tęskniła za Polską, głównie z powodu braku koleżanek.
Pomału coraz mniej rzeczy ją dziwiło, np. zwyczaj wrzucania do pralki wraz z ubraniami tenisówek. Już sama pralka automatyczna wydawała jej się ósmym cudem świata, bo dotąd znała tylko polską Franię.
Ani się Zuzka obejrzała a już minął rok, odkąd znalazła się w Kanadzie. Coraz lepiej poznawała okolicę, często jezdziła z teściem "w trasę", zawsze były to jednodniowe wyjazdy.
Na wiosnę jeden ze znajomych teścia sprzedawał chatę myśliwską nad jeziorem , oddalonym dość znacznie od ich miejscowości. Oglądali z zachwytem zdjęcia tej chaty - była zbudowana z grubych bali, blisko
brzegu jeziora, był też pomost do łowienia ryb. Teść był zachwycony, ale postanowił wpierw pojechać na miejsce, by wszystko zobaczyć w naturze. Mieli pojechać w trójkę, ale w ostatniej chwili Nieśmiały przypomniał sobie, że musi jeszcze zrobić jakąś zaległą pracę na uczelnię i w żaden sposób nie zdąży, jeśli z nimi pojedzie.
Zuzka przygotowała wszystko do drogi, wzięła świecę, wyszperała na strychu starą lampę naftową (oczywiście nafty nie mieli), przygotowała zapasy jedzenia i pojechali. Na miejsce dotarli popołudniem - trochę błądzili, w końcu znalezli chatę. Oboje byli zachwyceni - było cichutko, dookoła ani żywej duszy, woda była czyściutka. Tak naprawdę to Zuzka była nieco przerażona - najbliższy sąsiad był o 3 km dalej, las wyglądał na dość dziki i cały czas bała się, że lada moment zobaczy niedzwiedzia.
Tak bardzo się bała, że za nic nie chciała posiedzieć przy ognisku nad brzegiem jeziora, pomknęła szybko do chaty i pomimo nawoływań teścia nie chciała przyjść.Była zmęczona, nieco wystraszona tą dziczą,
a jednocześnie zachwycona.
Rozpaliła w kominku ogień, skuliła się na kanapie i wpatrywała w ogień.
Obudziły ją delikatne pieszczoty i pocałunki - leżała obok teścia, który ją obejmował i pieścił. A ona - nie protestowała, poddawała się bezwolnie, sama siebie nie rozumiejąc.
Przez głowę przemknęło jej, że sprawia jej to właściwie przyjemność, znacznie większą niż pieszczoty Nieśmiałego, bo Nieśmiały nie miał zbyt dużej inwencji w tej materii. No cóż, była to kwestia doświadczenia. A Jean to doświadczenie miał i robił wszystko, by rozbudzić zmysły Zuzki, by zyskać jej
przyzwolenie. To była bardzo długa i "pracowita" noc, w czasie której nie padło ani jedno słowo.
Rankiem obudziło Zuzkę spojrzenie Jeana. Wpatrywał się w nią z lekkim uśmiechem, a gdy otworzyła usta, położył na nich palec i szepnął - "wpierw pomyśl co naprawdę chcesz powiedzieć". Zuza chyba jednak nie wiedziała co chce powiedzieć i przez następne kilka godzin nic nie mówiła. W głowie miała zamęt
całkowity. Wstyd, niepewność, złość na siebie a jednocześnie jakieś ciepłe uczucie dla Jeana mieszały się,
tworząc ciężki orzech do zgryzienia.
Jean szybko przygotował śniadanie, które zjedli w łóżku.
"I co dalej? co teraz będzie? co ja powiem Nieśmiałemu?' - zapytała płaczliwym głosem., odstawiając pusty kubek na tacę.
"Nic nie powiesz, chyba nie jesteś idiotką, po co masz mu mówić, złamałabyś mu serce, on Cię kocha.
Ja też cię kocham, chyba to zrozumiałaś?- odpowiedział Jean wpatrując się w jej oczy.
c.d.n.
wyciągali ją półprzytomną z samochodu i taszczyli po schodach. Obaj nie mogli uwierzyć, że można
tak się spić trzema dużymi kieliszkami wina, cały czas jedząc. Podśmiewali się z niej jeszcze z tydzień.
Zuzka postanowiła, że przyzwyczai jednak organizm do wina i codziennie do obiadu wypijała kieliszek wina.
Teść był zachwycony, Nieśmiały wcale. On, w przeciwieństwie do swego ojca, nigdy nie pił wina do obiadu.
Dni mijały szybko, Zuzka prowadziła dom, "sekretarzowała" w biurze teścia, coraz lepiej posługiwała się
francuskim, szlifowała angielski, trochę tęskniła za Polską, głównie z powodu braku koleżanek.
Pomału coraz mniej rzeczy ją dziwiło, np. zwyczaj wrzucania do pralki wraz z ubraniami tenisówek. Już sama pralka automatyczna wydawała jej się ósmym cudem świata, bo dotąd znała tylko polską Franię.
Ani się Zuzka obejrzała a już minął rok, odkąd znalazła się w Kanadzie. Coraz lepiej poznawała okolicę, często jezdziła z teściem "w trasę", zawsze były to jednodniowe wyjazdy.
Na wiosnę jeden ze znajomych teścia sprzedawał chatę myśliwską nad jeziorem , oddalonym dość znacznie od ich miejscowości. Oglądali z zachwytem zdjęcia tej chaty - była zbudowana z grubych bali, blisko
brzegu jeziora, był też pomost do łowienia ryb. Teść był zachwycony, ale postanowił wpierw pojechać na miejsce, by wszystko zobaczyć w naturze. Mieli pojechać w trójkę, ale w ostatniej chwili Nieśmiały przypomniał sobie, że musi jeszcze zrobić jakąś zaległą pracę na uczelnię i w żaden sposób nie zdąży, jeśli z nimi pojedzie.
Zuzka przygotowała wszystko do drogi, wzięła świecę, wyszperała na strychu starą lampę naftową (oczywiście nafty nie mieli), przygotowała zapasy jedzenia i pojechali. Na miejsce dotarli popołudniem - trochę błądzili, w końcu znalezli chatę. Oboje byli zachwyceni - było cichutko, dookoła ani żywej duszy, woda była czyściutka. Tak naprawdę to Zuzka była nieco przerażona - najbliższy sąsiad był o 3 km dalej, las wyglądał na dość dziki i cały czas bała się, że lada moment zobaczy niedzwiedzia.
Tak bardzo się bała, że za nic nie chciała posiedzieć przy ognisku nad brzegiem jeziora, pomknęła szybko do chaty i pomimo nawoływań teścia nie chciała przyjść.Była zmęczona, nieco wystraszona tą dziczą,
a jednocześnie zachwycona.
Rozpaliła w kominku ogień, skuliła się na kanapie i wpatrywała w ogień.
Obudziły ją delikatne pieszczoty i pocałunki - leżała obok teścia, który ją obejmował i pieścił. A ona - nie protestowała, poddawała się bezwolnie, sama siebie nie rozumiejąc.
Przez głowę przemknęło jej, że sprawia jej to właściwie przyjemność, znacznie większą niż pieszczoty Nieśmiałego, bo Nieśmiały nie miał zbyt dużej inwencji w tej materii. No cóż, była to kwestia doświadczenia. A Jean to doświadczenie miał i robił wszystko, by rozbudzić zmysły Zuzki, by zyskać jej
przyzwolenie. To była bardzo długa i "pracowita" noc, w czasie której nie padło ani jedno słowo.
Rankiem obudziło Zuzkę spojrzenie Jeana. Wpatrywał się w nią z lekkim uśmiechem, a gdy otworzyła usta, położył na nich palec i szepnął - "wpierw pomyśl co naprawdę chcesz powiedzieć". Zuza chyba jednak nie wiedziała co chce powiedzieć i przez następne kilka godzin nic nie mówiła. W głowie miała zamęt
całkowity. Wstyd, niepewność, złość na siebie a jednocześnie jakieś ciepłe uczucie dla Jeana mieszały się,
tworząc ciężki orzech do zgryzienia.
Jean szybko przygotował śniadanie, które zjedli w łóżku.
"I co dalej? co teraz będzie? co ja powiem Nieśmiałemu?' - zapytała płaczliwym głosem., odstawiając pusty kubek na tacę.
"Nic nie powiesz, chyba nie jesteś idiotką, po co masz mu mówić, złamałabyś mu serce, on Cię kocha.
Ja też cię kocham, chyba to zrozumiałaś?- odpowiedział Jean wpatrując się w jej oczy.
c.d.n.
czwartek, 26 lipca 2012
Zuzka - c.d.
Przez pierwsze tygodnie Zuzka chodziła jak w transie. Wszystko się jej podobało, wszystko napawało wręcz zachwytem. Nic dziwnego, w końcu przyjechała "z głębokiego PRL-u" do kraju stojącego pod
każdym względem na innym stopniu rozwoju.
Przez pierwszy tydzień była gościem- rozpieszczanym, wożonym, całowanym i pieszczonym, zwłaszcza przez Nieśmiałego. Teść też był bardzo miły dla Zuzki, wciąż ją komplementował, zachwycał się jej
figurą, włosami, oczami. Kazał z miejsca zawiezć Zuzę do sklepu z ciepłą odzieżą, bo zima w Kanadzie była
znacznie ostrzejsza niż w Polsce i trzeba było Zuzce kupić cieplejsze ciuchy. Teść bardzo się Zuzce podobał, był wesoły , wysoki, przysłowiowy "kawał chłopa", w pewnym sensie bardziej męski od Nieśmiałego.
Gdy już Zuzkę ubrali, nauczyli jak się ma obchodzić ze wszystkimi urządzeniami w domu, oprowadzili po najbliższej okolicy, teść powiedział, że już załatwił pracę dla Zuzki. Będzie pomagała w sklepie znajomego, niedaleko domu, więc na razie nie będzie musiała robić prawa jazdy i nie będzie potrzebować samochodu.
Poza tym zapisali ją na kursy językowe, bo jej znajomość francuskiego i angielskiego była dość wątła.
Teść co prawda twierdził, że będąc Francuzem sam mógłby uczyć Zuzę języka francuskiego, ale chcąc
dostać obywatelstwo kanadyjskie musi Zuzka zdać egzaminy językowe i mieć zaliczony kurs.
I tak zaczęło się Zuzczyne życie w Kanadzie. Tak prawdę mówiąc w sklepie robiła za sprzątaczkę, w domu
zresztą też. Właściwie w domu sprzątała "na okrągło"- dom był duży, a teść chciał by wszystko się w domu błyszczało. Mary (konkubina teścia) wręczyła Zuzce rozpiskę co danego dnia musi być zrobione w domu- np. środa to był dzień mycia wszystkich drzwi, innego dnia było odkurzanie całego domu, na pranie też był wyznaczony dzień, podobnie jak na mycie okien.
Zuzka była zarobiona po uszy, a do tego Nieśmiały okazał się niebywałym bałaganiarzem - gdy się rozbierał rzucał na podłogę części garderoby. Wieczorem pozostawała ścieżka wyznaczająca jego drogę do łóżka.
Mniej więcej po pół roku od przyjazdu Zuzki, Mary przestała bywać u teścia. A teść zaczął coraz częściej
prosić Zuzkę o pomoc w prowadzeniu własnej firmy. Ilekroć była w domu wołał ją do swego biura, nazywał swoją kochaną córeczką, często brał w objęcia i przytulał, kupował jakieś drobiazgi - czekoladki, jakąś broszkę, kolczyki. Zuzka chwaliła się Nieśmiałemu tymi prezentami, co Nieśmiały skwitował słowami -
"podobasz się staremu i lubi Cię".
Teść zaproponował, by Zuzka rzuciła pracę w sklepie, bo on ją zatrudni w swoim biurze. Będzie to dla Zuzki wygodniejsze, będzie jednocześnie poznawała pracę biurową, przy okazji pozna trochę Kanady, bo
jadąc w co ciekawsze miejsca teść będzie ją zabierał ze sobą. Będzie jego asystentką.
Nieśmiały uznał, że to bardzo dobry pomysł.
Zuzie brakowało nieco koleżanek, ale tak prawdę mówiąc nie bardzo miała wolny czas. Albo siedziała w biurze teścia i odbierała telefony, gdy teść gdzieś wychodził, albo sprzątała i gotowała w domu, albo była na kursie. Do matki pisała rzadko, zresztą rozstały się w niezbyt miły sposób.
Na początku lata teść zabrał Zuzkę do Montrealu. Bardzo się Zuzce podobał Montreal. Do póznej godziny teść pokazywał "swej kochanej córeczce" miasto, wreszcie wylądowali na kolacji, suto zakropionej winem. Zuza po raz pierwszy była w tak eleganckiej restauracji i wypiła tyle wina. Była zmęczona, w głowie szumiało wino i bardzo jej się chciało spać.
c.d.n.
każdym względem na innym stopniu rozwoju.
Przez pierwszy tydzień była gościem- rozpieszczanym, wożonym, całowanym i pieszczonym, zwłaszcza przez Nieśmiałego. Teść też był bardzo miły dla Zuzki, wciąż ją komplementował, zachwycał się jej
figurą, włosami, oczami. Kazał z miejsca zawiezć Zuzę do sklepu z ciepłą odzieżą, bo zima w Kanadzie była
znacznie ostrzejsza niż w Polsce i trzeba było Zuzce kupić cieplejsze ciuchy. Teść bardzo się Zuzce podobał, był wesoły , wysoki, przysłowiowy "kawał chłopa", w pewnym sensie bardziej męski od Nieśmiałego.
Gdy już Zuzkę ubrali, nauczyli jak się ma obchodzić ze wszystkimi urządzeniami w domu, oprowadzili po najbliższej okolicy, teść powiedział, że już załatwił pracę dla Zuzki. Będzie pomagała w sklepie znajomego, niedaleko domu, więc na razie nie będzie musiała robić prawa jazdy i nie będzie potrzebować samochodu.
Poza tym zapisali ją na kursy językowe, bo jej znajomość francuskiego i angielskiego była dość wątła.
Teść co prawda twierdził, że będąc Francuzem sam mógłby uczyć Zuzę języka francuskiego, ale chcąc
dostać obywatelstwo kanadyjskie musi Zuzka zdać egzaminy językowe i mieć zaliczony kurs.
I tak zaczęło się Zuzczyne życie w Kanadzie. Tak prawdę mówiąc w sklepie robiła za sprzątaczkę, w domu
zresztą też. Właściwie w domu sprzątała "na okrągło"- dom był duży, a teść chciał by wszystko się w domu błyszczało. Mary (konkubina teścia) wręczyła Zuzce rozpiskę co danego dnia musi być zrobione w domu- np. środa to był dzień mycia wszystkich drzwi, innego dnia było odkurzanie całego domu, na pranie też był wyznaczony dzień, podobnie jak na mycie okien.
Zuzka była zarobiona po uszy, a do tego Nieśmiały okazał się niebywałym bałaganiarzem - gdy się rozbierał rzucał na podłogę części garderoby. Wieczorem pozostawała ścieżka wyznaczająca jego drogę do łóżka.
Mniej więcej po pół roku od przyjazdu Zuzki, Mary przestała bywać u teścia. A teść zaczął coraz częściej
prosić Zuzkę o pomoc w prowadzeniu własnej firmy. Ilekroć była w domu wołał ją do swego biura, nazywał swoją kochaną córeczką, często brał w objęcia i przytulał, kupował jakieś drobiazgi - czekoladki, jakąś broszkę, kolczyki. Zuzka chwaliła się Nieśmiałemu tymi prezentami, co Nieśmiały skwitował słowami -
"podobasz się staremu i lubi Cię".
Teść zaproponował, by Zuzka rzuciła pracę w sklepie, bo on ją zatrudni w swoim biurze. Będzie to dla Zuzki wygodniejsze, będzie jednocześnie poznawała pracę biurową, przy okazji pozna trochę Kanady, bo
jadąc w co ciekawsze miejsca teść będzie ją zabierał ze sobą. Będzie jego asystentką.
Nieśmiały uznał, że to bardzo dobry pomysł.
Zuzie brakowało nieco koleżanek, ale tak prawdę mówiąc nie bardzo miała wolny czas. Albo siedziała w biurze teścia i odbierała telefony, gdy teść gdzieś wychodził, albo sprzątała i gotowała w domu, albo była na kursie. Do matki pisała rzadko, zresztą rozstały się w niezbyt miły sposób.
Na początku lata teść zabrał Zuzkę do Montrealu. Bardzo się Zuzce podobał Montreal. Do póznej godziny teść pokazywał "swej kochanej córeczce" miasto, wreszcie wylądowali na kolacji, suto zakropionej winem. Zuza po raz pierwszy była w tak eleganckiej restauracji i wypiła tyle wina. Była zmęczona, w głowie szumiało wino i bardzo jej się chciało spać.
c.d.n.
środa, 25 lipca 2012
Zuzka- c.d.
Gdy Zuzka chodziła już do ogólniaka, nikt w Polsce jeszcze nie słyszał o czymś takim jak komputer, a telefon był przedmiotem gorącego pożądania. Nie było komputerów osobistych, a więc nie było czegoś takiego jak portale randkowe lub inne społecznościowe "brewerie". Za to niektóre czasopisma miewały rubryki, w których ludzie, którzy chcieli poznać kogoś w celu matrymonialnym lub nawiązać kontakty towarzyskie pozostawiali króciutkie ogłoszenia tego typu: "jestem XY, studiuję/uczę się, interesuję się "abc", nawiążę korespondencję z osobą o podobnych zainteresowaniach". Tego typu rubryki były w czasopismach dla nieco starszych dzieci (Płomyczek i Płomyk) oraz w czasopismach dla młodzieży akademickiej, np. "Razem".
Zuzka gdy była w II klasie licealnej czuła się już niemal dorosła i raz na jakiś czas kupowała prasę kobiecą i owo pisemko "Razem". W jednym z numerów znalazła taki anons: "młody, nieśmiały szuka koleżanki lub kolegi, która lubi powieści Stendhala i Prousta". Zuza, która właśnie z trudem przebrnęła przez I tom "W poszukiwaniu straconego czasu" napisała do tego "młodego i nieśmiałego" osobnika. Korespondencja rozkwitła pełną parą, a ten młody, nieśmiały był ze 3 lub 4 lata starszy od Zuzki, miał w Kanadzie ojca i miał wyjechać do niego na wakacje.
Wyjazd do Kanady nie przerwał korespondencji. Nieśmiałemu bardzo spodobało się w Kanadzie, zaprzyjaznił się bardzo z własnym ojcem i postanowił, że będzie tam studiował.
Gdy Zuzka zdała maturę, otrzymała z Kanady list, w którym Nieśmiały najwyrażniej się jej oświadczał.
Dwa lata korespondencji o wszystkim zrobiły swoje. Zuzka była pewna, że kocha Nieśmiałego, choć nawet nigdy się nie widzieli. Pewnego sierpniowego dnia Nieśmiały zawitał do Polski wraz z kompletem
dokumentów potrzebnych do zawarcia ślubu.
Matka Zuzki biła się z myślami, ale kandydat na zięcia tak gorąco ją zapewniał o swej miłości do Zuzki, o
tym, że zabierze Zuzkę do Kanady, która przecież jest krajem mlekiem i miodem płynącym, a nie tylko pachnącym żywicą, że Zuzka tam pójdzie na studia, że ojciec ma duży dom, w którym razem zamieszkają
i że przecież Zuzka też go kocha, więc w czym problem?
No właśnie, w czym problem? Dla matki Zuzy największym problemem było to, że młodzi nie chcieli brać
ślubu kościelnego, no a przecież taki cywilny ślub to tak, jakby byli bez ślubu.
Młodzi złożyli swe dokumenty w USC i w 30 dni od tej daty odbył się ślub. Mając papierek w ręce,
Zuza z pomocą swego męża zaczęła załatwiać formalności paszportowe i wizowe, co wcale wtedy nie było
sprawą łatwą.
Formalności się ciągnęły a mama Zuzki wciąż narzekała, że to zły omen, że czekając na odpowiednie
dokumenty powinni wziąć ślub kościelny, bo tylko wtedy taki ślub jest ważny.
Wtedy po raz pierwszy Zuzka matce wykrzyczała prosto w twarz, że przecież ten tak ważny ślub kościelny nie uchronił jej małżeństwa od rozpadu.
Nieśmiały musiał wyjechać do Kanady, bo zaczynał się rok akademicki, a Zuzka zapisała się na kurs francuskiego.
Wreszcie pod koniec listopada Zuzka dostała odpowiednie dokumenty, Nieśmiały opłacil jej bilet
lotniczy, nawet juz z rezerwacją na konkretną datę i Zuzka z dokumentami mienia przesiedleńczego
poleciała do Kanady.
Na lotnisku czekał na nią mąż, teść i konkubina teścia ze swą córką. Została powitana ciepło i miło.
c.d.n.
Zuzka gdy była w II klasie licealnej czuła się już niemal dorosła i raz na jakiś czas kupowała prasę kobiecą i owo pisemko "Razem". W jednym z numerów znalazła taki anons: "młody, nieśmiały szuka koleżanki lub kolegi, która lubi powieści Stendhala i Prousta". Zuza, która właśnie z trudem przebrnęła przez I tom "W poszukiwaniu straconego czasu" napisała do tego "młodego i nieśmiałego" osobnika. Korespondencja rozkwitła pełną parą, a ten młody, nieśmiały był ze 3 lub 4 lata starszy od Zuzki, miał w Kanadzie ojca i miał wyjechać do niego na wakacje.
Wyjazd do Kanady nie przerwał korespondencji. Nieśmiałemu bardzo spodobało się w Kanadzie, zaprzyjaznił się bardzo z własnym ojcem i postanowił, że będzie tam studiował.
Gdy Zuzka zdała maturę, otrzymała z Kanady list, w którym Nieśmiały najwyrażniej się jej oświadczał.
Dwa lata korespondencji o wszystkim zrobiły swoje. Zuzka była pewna, że kocha Nieśmiałego, choć nawet nigdy się nie widzieli. Pewnego sierpniowego dnia Nieśmiały zawitał do Polski wraz z kompletem
dokumentów potrzebnych do zawarcia ślubu.
Matka Zuzki biła się z myślami, ale kandydat na zięcia tak gorąco ją zapewniał o swej miłości do Zuzki, o
tym, że zabierze Zuzkę do Kanady, która przecież jest krajem mlekiem i miodem płynącym, a nie tylko pachnącym żywicą, że Zuzka tam pójdzie na studia, że ojciec ma duży dom, w którym razem zamieszkają
i że przecież Zuzka też go kocha, więc w czym problem?
No właśnie, w czym problem? Dla matki Zuzy największym problemem było to, że młodzi nie chcieli brać
ślubu kościelnego, no a przecież taki cywilny ślub to tak, jakby byli bez ślubu.
Młodzi złożyli swe dokumenty w USC i w 30 dni od tej daty odbył się ślub. Mając papierek w ręce,
Zuza z pomocą swego męża zaczęła załatwiać formalności paszportowe i wizowe, co wcale wtedy nie było
sprawą łatwą.
Formalności się ciągnęły a mama Zuzki wciąż narzekała, że to zły omen, że czekając na odpowiednie
dokumenty powinni wziąć ślub kościelny, bo tylko wtedy taki ślub jest ważny.
Wtedy po raz pierwszy Zuzka matce wykrzyczała prosto w twarz, że przecież ten tak ważny ślub kościelny nie uchronił jej małżeństwa od rozpadu.
Nieśmiały musiał wyjechać do Kanady, bo zaczynał się rok akademicki, a Zuzka zapisała się na kurs francuskiego.
Wreszcie pod koniec listopada Zuzka dostała odpowiednie dokumenty, Nieśmiały opłacil jej bilet
lotniczy, nawet juz z rezerwacją na konkretną datę i Zuzka z dokumentami mienia przesiedleńczego
poleciała do Kanady.
Na lotnisku czekał na nią mąż, teść i konkubina teścia ze swą córką. Została powitana ciepło i miło.
c.d.n.
wtorek, 24 lipca 2012
Zuzka
Z Zuzką pracowałam w jednym dziale, ba, nawet w jednym pokoju. Była moją kierowniczką i jedyne co
o niej na początku wiedziałam, to fakt, że jest ogromnie pyskata, nerwowa i właściwie jest postrachem
interesantów. No, nie była miła - ani dla nas, swych podwładnych, ani dla interesantów z zewnątrz.
Pracy miałyśmy ogromnie dużo, zwłaszcza od drugiej połowy kwietnia aż do końca pazdziernika. Przysłowiowy młyn, interesanci wciąż się kłębili, a my byłyśmy najczęściej pół żywe z pośpiechu
i zdenerwowania.
Zuzka była całkiem przystojną kobietą, miała ciemno brązowe oczy i jasne włosy, naturalny blond. Figurę też miała dobrą, tylko ubierała się nieco niemodnie. Ona dobiegała 45-ki, my, personel miałyśmy od 20 do 26 lat i byłyśmy trzy. O życiu prywatnym Zuzki wiedziałyśmy tylko tyle, że jest rozwódką i że ma jakiegoś pana. Gdy ów wybranek do niej dzwonił, potrafiła w pół przerwać załatwianie interesanta przywołując którąś z nas, nawet jeśli byłyśmy zajęte przy innym interesancie. No ale jeśli ktoś zadzwonił do którejś z nas, zaraz była awantura, że tu jest przecież praca a nie klub rozrywkowy i nie ma czasu na gadanie.
Pracowałam już ponad rok i właściwie miałam szczerą chęć stamtąd odejść - niby płacili niezle, ale roboty było coraz więcej, a ja po 8 godzinach pracy wychodziłam półżywa.
I właśnie wtedy Zuzka zaskoczyła mnie całkowicie - zaprosiła mnie do siebie na babskie pogaduchy.
Doskonale sobie zdawała sprawę z tego, że jest w gruncie rzeczy mało miła i dla nas i dla innych.
"Ale gdybyś tyle przeszła co ja, też taka byś była" - zapewniła mnie na początku swych wynurzeń.
Zuzka była bardzo ładnym dzieckiem - wszyscy się zachwycali, wszyscy chwili jej urodę, ale jak to
w życiu - nawet najpiękniejsze dziecko nie ma wpływu na trwałość małżeństwa swych rodziców.
Gdy Zuzka miała siedem lat, tatuś spakował swą walizkę i oświadczył, że wraca do....swojej matki. Właśnie
doszedł do wniosku, że on się do małżeństwa nie nadaje, do wychowywania córki też nie, więc odchodzi.
Zuzka była pewna, że to jej wina, bo nie zawsze przecież była posłuszna i grzeczna.Nikomu nie przyszło
do głowy, że mała czuje się winna odejściu ojca. Zuzka przez prawie całą podstawówkę czekała na powrót
taty, łudząc się, że może jednak wróci. Kiedyś podsłuchała rozmowę swej matki z siostrą ojca, która
twierdziła, że to wina matki, która nigdy nie chciała robić tego to sobie życzył jej wspaniały brat.
Oczywiście Zuzka nigdy nie pytała matki dlaczego tatuś je porzucił - teraz doszła do wniosku, że jesli
kobieta nie słucha się własnego męża, ten po prostu odchodzi. Co ciekawsze tatuś nigdy nie wniósł do sądu pozwu rozwodowego, mamusia też nie. Rachunki za mieszkanie nadal przychodziły na nieobecnego, matka
Zuzki regulowała je, a ilekroć potrzebny był jego podpis - podpisywała za niego. Od chwili wyjścia z domu tatuś ani razu nie zainteresował się losem dziecka, nie dawał na utrzymanie córki, ani razu nie przyjechał.
c.d.n.
o niej na początku wiedziałam, to fakt, że jest ogromnie pyskata, nerwowa i właściwie jest postrachem
interesantów. No, nie była miła - ani dla nas, swych podwładnych, ani dla interesantów z zewnątrz.
Pracy miałyśmy ogromnie dużo, zwłaszcza od drugiej połowy kwietnia aż do końca pazdziernika. Przysłowiowy młyn, interesanci wciąż się kłębili, a my byłyśmy najczęściej pół żywe z pośpiechu
i zdenerwowania.
Zuzka była całkiem przystojną kobietą, miała ciemno brązowe oczy i jasne włosy, naturalny blond. Figurę też miała dobrą, tylko ubierała się nieco niemodnie. Ona dobiegała 45-ki, my, personel miałyśmy od 20 do 26 lat i byłyśmy trzy. O życiu prywatnym Zuzki wiedziałyśmy tylko tyle, że jest rozwódką i że ma jakiegoś pana. Gdy ów wybranek do niej dzwonił, potrafiła w pół przerwać załatwianie interesanta przywołując którąś z nas, nawet jeśli byłyśmy zajęte przy innym interesancie. No ale jeśli ktoś zadzwonił do którejś z nas, zaraz była awantura, że tu jest przecież praca a nie klub rozrywkowy i nie ma czasu na gadanie.
Pracowałam już ponad rok i właściwie miałam szczerą chęć stamtąd odejść - niby płacili niezle, ale roboty było coraz więcej, a ja po 8 godzinach pracy wychodziłam półżywa.
I właśnie wtedy Zuzka zaskoczyła mnie całkowicie - zaprosiła mnie do siebie na babskie pogaduchy.
Doskonale sobie zdawała sprawę z tego, że jest w gruncie rzeczy mało miła i dla nas i dla innych.
"Ale gdybyś tyle przeszła co ja, też taka byś była" - zapewniła mnie na początku swych wynurzeń.
Zuzka była bardzo ładnym dzieckiem - wszyscy się zachwycali, wszyscy chwili jej urodę, ale jak to
w życiu - nawet najpiękniejsze dziecko nie ma wpływu na trwałość małżeństwa swych rodziców.
Gdy Zuzka miała siedem lat, tatuś spakował swą walizkę i oświadczył, że wraca do....swojej matki. Właśnie
doszedł do wniosku, że on się do małżeństwa nie nadaje, do wychowywania córki też nie, więc odchodzi.
Zuzka była pewna, że to jej wina, bo nie zawsze przecież była posłuszna i grzeczna.Nikomu nie przyszło
do głowy, że mała czuje się winna odejściu ojca. Zuzka przez prawie całą podstawówkę czekała na powrót
taty, łudząc się, że może jednak wróci. Kiedyś podsłuchała rozmowę swej matki z siostrą ojca, która
twierdziła, że to wina matki, która nigdy nie chciała robić tego to sobie życzył jej wspaniały brat.
Oczywiście Zuzka nigdy nie pytała matki dlaczego tatuś je porzucił - teraz doszła do wniosku, że jesli
kobieta nie słucha się własnego męża, ten po prostu odchodzi. Co ciekawsze tatuś nigdy nie wniósł do sądu pozwu rozwodowego, mamusia też nie. Rachunki za mieszkanie nadal przychodziły na nieobecnego, matka
Zuzki regulowała je, a ilekroć potrzebny był jego podpis - podpisywała za niego. Od chwili wyjścia z domu tatuś ani razu nie zainteresował się losem dziecka, nie dawał na utrzymanie córki, ani razu nie przyjechał.
c.d.n.
Subskrybuj:
Posty (Atom)