czwartek, 13 czerwca 2019

Trzeba zabić tę miłość - II

Na dworcu w Dreźnie czekał na Sandrę Eric- Sandrze  wydał się jeszcze chudszy niż wtedy,
gdy go ujrzała na koncercie. Utonęła w jego objęciach, a on ją przytulał i wciąż powtarzał-
wreszcie jesteś! Wreszcie  cię widzę. W końcu zainteresował się walizką Sandry, podniósł
ją a drugą ręką objął Sandrę. Chodź, pojedziemy do domu, wziąłem na dziś samochód ojca.
Okazało się, że Eric mieszka z matką na dość odległym od centrum miasta osiedlu.
Jego rodzice byli rozwiedzeni, ale nadal się przyjaźnili a ojciec Erica brał czynny  udział
w życiu syna. Opiekował się nim gdy jego matka musiała gdzieś służbowo  wyjechać, także
w czasie jej choroby, zabierał syna na wakacje, starał się być na każdym  jego koncercie
i o Sandrze też wiedział. I są po rozwodzie? - dziwiła się Sandra.
Tak, od sześciu lat. Wiesz, on mieszka z drugą kobietą, której w chwili jakiegoś zaćmienia
zmajstrował dziecko i mam w związku z tym przyrodnią siostrę. Gdyby nie  to dziecko, to
pewnie byliby z moją mamą nadal razem , bo ona mu ten błąd wybaczyła, ale uznała że
to małe dziecko bardziej potrzebuje ojca niż siedemnastoletni chłopak. Taka altruistka  z niej.
Wystąpiła o rozwód, sąd z kolei stwierdził podobnie jak mama, że dobro nieślubnego dziecka
jest ważniejsze niż moje. A kiedyś niechcący podsłuchałem jak mama mówiła do swej
koleżanki, że fakt, iż musiał się ożenić z tamtą jest dla niego sporą karą bo tamta jest bardzo
głupią kobietą, dzieli ich intelektualna przepaść i że mama wypróbowała że lepiej być tą
z którą się zdradza niż tą zdradzaną. Trochę mi to dało do myślenia.
Mnie ich rozwód nie boli, jeśli tylko ojciec jest mi do czegoś potrzebny to zawsze mogę
na niego liczyć. Czasami, gdy się zasiedzi zostaje u nas na noc- telefonuje wtedy do tamtej
i mówi, że musi zostać ze mną. Teoretycznie śpi wtedy w pokoju gościnnym, ale za to
nie dałbym głowy, nie wstaję w nocy i nie sprawdzam gdzie  śpi. To ich sprawa, są dorośli.
Tamta musi być jakaś mało rozgarnięta bo ojciec średnio-przeciętnie  trzy noce w miesiącu
śpi u nas.Ja mam swoje włości na górze, to wręcz oddzielne, czteropokojowe mieszkanie
z dwiema  łazienkami, ale bez kuchni, bo kuchnię na początku ojciec zamienił na pokój
muzyczny i tak zostało.
Przejazd przez   Drezno zrobił na Sandrze przykre wrażenie. W wielu  miejscach nadal
były ruiny, a  był to już początek  lat sześćdziesiątych. W Warszawie ruin  w  centrum
już  się nie spotykało a tu były nadal.
To pamiątka po nalotach dywanowych w czasie II wojny światowej, swoiste memento mori,
ku przestrodze- wyjaśnił Eric. Nie wiem czy tak zostawią je aż się same w proch rozsypią,
czy  je rozbiorą,  czy może to odbudują.
Zwinger , chluba Drezna, też wyglądał przygnębiająco- był po prostu przerażająco brudny,
tak brudny, że w niczym nie przypominał pięknego białego cacka z folderu turystycznego.
W środku na szczęście wygląda  lepiej, zobaczysz - pocieszył ją Eric. Przyjedziemy tu
któregoś dnia.
Gdy zajechali do domu Erica, przed furtką czekał na nich jego ojciec -okazało się, że Eric
jest do niego  bardzo podobny.
Ojciec przywitał się z nimi bardzo serdecznie, zapewnił, że im nie będzie w niczym wadził,
bo musi natychmiast jechać służbowo, więc musi zabrać Ericowi samochód. Ale wraca za
dwa dni i wtedy z chęcią  wprosi się do nich na kawę. Tak się spieszył, że omal nie uwiózł
ze sobą walizki Sandry.
Dom był piętrowy typu kwadratowy klocek. Wpierw poszli na górę by Sandra  mogła się
przebrać i umyć po podróży.  Miała również wybrać sobie pokój w którym będzie mieszkać
w czasie swego pobytu.. Gdy Sandra brała prysznic, Eric  w kuchni na dole  przygotował dla
obojga śniadanie. Pociąg dotarł do Drezna  wcześnie rano i Eric pojechał na dworzec  bez
śniadania. Gdy wszystko było gotowe poszedł po Sandrę. Trochę trudno się je śniadanie
co chwilę przytulając się do siebie i nie patrząc na to co się robi. Eric przypomniał sobie, że
nie zamknął za ojcem  furtki, a po okolicy czasem włóczą się jakieś typy  i często coś
z podwórek  ginie. Zamknął również starannie drzwi wejściowe do domu.
Sani, chodźmy teraz na górę, musisz trochę odpocząć po podróży.
Mamy cały dzień dla siebie, mama wróci pewnie około osiemnastej.
Sandra rzeczywiście była zmęczona. W przedziale było duszno, pozostałe pasażerki za nic
nie chciały otworzyć okna i Sandra, która miała dolną kuszetkę  pół nocy przesiedziała na
korytarzu. Teraz oczy się jej kleiły i powiedziała do Erica - na powrót wykupię sobie
sypialny w I klasie. Drugiej takiej nocy nie wytrzymam.
Zrobiłeś za słabą kawę, ja zaraz zasnę!
Sani, przytul się do mnie i razem sobie pośpimy,  dobrze? Też jestem niewyspany, bo zamiast
spać wyobrażałem sobie jak będzie dobrze  gdy już przyjedziesz i gdzie cię zawiozę, co ci
pokażę. Ściągnij spodnie i bluzkę, okryję cię kocykiem i przytulę. W niecałe 10 minut później
przytuleni do siebie, spali.
Sandrze śniło się, że jest w filharmonii na jakimś koncercie, ale bardzo słabo słychać muzykę.
Na wpół rozbudzona pomyślała, że chyba nie może być w filharmonii bo jest tylko w majtkach
i staniku. W końcu otworzyła oczy - leżała sama, otulona miękkim kocykiem, ale nadal
słyszała cichą muzykę. Wreszcie oprzytomniała - przecież była w domu Erica, to on gra!
Wstała i boso , w bieliźnie, poszła szukać skąd dobiegają dźwięki. Stała pod drzwiami pokoju muzycznego i nie bardzo wiedziała czy może wejść. Najwyraźniej Eric  ćwiczył i coś mu nie
pasowało lub nie udawało się, bo jeden  fragment powtarzał  już kolejny raz.
Ciekawa  była jak wygląda Eric właśnie w chwili takiego niepowodzenia i delikatnie nacisnęła
klamkę, sądząc, że drzwi mogą być zamknięte na klucz. Ale nie były, Sandra lekko je uchyliła
i teraz dźwięk  skrzypiec wręcz ją  zaatakował. Eric stał tyłem do drzwi i grał kolejny raz ten
sam fragment utworu. Nie bardzo wiedziała czy tylko nie reaguje na jej bezszelestne otwarcie
drzwi czy może nie słyszy.  Gdy już  opuścił smyczek i dalej wpatrywał się w nuty, cichutko
zapytała- czy mogę tu z Tobą posiedzieć? Grałeś coś, czego nie znam.
Oj, przepraszam , pewnie cię obudziłem , to przez to, że drzwi nie są wyciszone tak jak trzeba.
A gram Beethovena sonatę nr 9, kreutzerowską. Jakiś rozkojarzony jestem, nie wchodzi mi
do głowy.Jutro wpadnie tu Udo i będzie mi akompaniował na fortepianie a mnie jeden fragment
jakoś nie wychodzi.
Eric, zagraj ją dla mnie, nawet jak się pomylisz , to nie szkodzi, graj dalej. Ja tego utworu nie
znam a chciałabym posłuchać.
Dobrze, to usiądź przy fortepianie, będę cię miał "na oku" , a ponieważ zagram wszystkie partie  wiolinowe "ciurkiem" to nie zajmie nam dużo czasu. Normalnie, z akompaniamentem, trwa to
niemal 40 minut.
Eric  wpierw cmoknął Sandrę  w policzek, potem dopiero zaczął grać. Gdy skończył, Sandra
powiedziała - nawet gdybyś się i pomylił to i tak zagrałeś pięknie! Ale się nie pomyliłeś, prawda?
Skąd wiesz?  -To proste, z wyrazu twojej twarzy! Gdy przebrnąłeś przez ten mylący ci się dotąd
fragment leciutko się  uśmiechnąłeś i jakbyś  rozluźnił nieco lewe ramię.
To pewnie dlatego, że patrząc na nuty bardziej grałem z pamięci, widząc na pięciolinii raczej
ciebie niż nuty.
Eric, litości, przecież nie jestem podobna do nut!
Ale  Eric już odkładał smyczek i skrzypce , zgarnął z taboretu Sandrę i wyszli z tego pokoju, by wzajemnie   poznawać  mapę  swych ciał. Jak to po latach wspominała Sandra "szału nie było,
ale nawet dość zabawnie i miło" bo obojgu bardzo brakowało  doświadczenia w tej dziedzinie.
Sani, jestem w Tobie po uszy zakochany. Myślę, że najlepiej byłoby gdybyśmy wzięli  ślub.
Eric, przecież my się niemal nie znamy. To, że jesteśmy dla siebie pierwszymi kochankami to
chyba trochę za mało. Przecież chyba nie jeden raz byłeś zakochany w jakiejś dziewczynie!
I za każdym razem  szykowałeś się w marzeniach do ślubu?
A tak nawiasem - po czym miałam poznać, że jestem tą pierwszą? To ja straciłam dziewictwo,
o czym się z niejakim przerażeniem przekonałeś. Zrobiłeś na mnie wrażenie kogoś, kto dobrze
wie co robi. Eric huknął się pięścią w swą chudą klatkę piersiową- Sani, przysiegam, że jesteś
moją pierwszą dziewczyną, z żadną tego nie robiłem, z jedną "było blisko", ale skończyło się
pettingiem. Zresztą nie kochałem  jej.  U mnie dobrze zadbano o moją edukację seksualną od
strony teoretycznej. Oboje mi wkładali do głowy wiedzę na ten temat, zwłaszcza ojciec. Mama
to raczej mi tłumaczyła wszystko od strony psychicznej. Oboje  są fajni, a sami zaczęli bardzo
wcześnie, bo mama mnie urodziła gdy miała nieco mniej niż 18 lat. I dlatego uznali, że lepiej
będzie gdy nie  będę zielony gdy mnie uczucia i hormony dopadną.
Wiesz Eric,  ja ci takiego podejścia rodziców wręcz zazdroszczę. Ja po prostu kupiłam sobie
 odpowiednią lekturę a i to dopiero gdy wyjechałam na  naukę do Warszawy. A potem, razem
z koleżanką, poszłyśmy do poradni dla kobiet, by poznać skuteczną antykoncepcję, co mnie się
akurat nie przydało przez te cztery lata pobytu w  Warszawie. Nauki było dużo, naprawdę mało
miałam wolnego czasu, bo trochę też pracowałam, chciałam mieć własne pieniądze.

                                                                       c.d.n.


10 komentarzy: